Gdy wczoraj rano wyruszyliśmy w codzienną trasę
przeszkole- żłobek- praca okazało się, że akumulator zdechł. Wobec tego
ja pobiegłam na autobus, a Jarek spacerkiem dostarczył dzieci w
odpowiednie miejsca.
Po pracy poszłam po Stasia i podczas ubierania tak sobie rozmawiamy:
- Wiesz, mamo, jak pobiegłaś do autobusu, to ja płakałem.
- Przepraszam cię, Stasiu. Musiałam się śpieszyć do pracy. Gdybym się spóźniła, to mój szef by powiedział: "Co za spóźnienie, Kowalski?" - rzuciłam cytatem z ulubionej reklamy Stasia.
- A ty na to: "Nie jestem Kowalski tylko Ladolucka i tsy, jedenaście, osiemnaście, teraz to mi to lotto!"
Szkoda jedynie, że po takim tekście, zamiast leżeć na plaży tropikalnej, jak rzeczony Kowalski, mogłabym jedynie wąchać przysłowiową zieloną trawkę...
Po pracy poszłam po Stasia i podczas ubierania tak sobie rozmawiamy:
- Wiesz, mamo, jak pobiegłaś do autobusu, to ja płakałem.
- Przepraszam cię, Stasiu. Musiałam się śpieszyć do pracy. Gdybym się spóźniła, to mój szef by powiedział: "Co za spóźnienie, Kowalski?" - rzuciłam cytatem z ulubionej reklamy Stasia.
- A ty na to: "Nie jestem Kowalski tylko Ladolucka i tsy, jedenaście, osiemnaście, teraz to mi to lotto!"
Szkoda jedynie, że po takim tekście, zamiast leżeć na plaży tropikalnej, jak rzeczony Kowalski, mogłabym jedynie wąchać przysłowiową zieloną trawkę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz