Rodzice zabierający dzieci do kościoła wiedzą
dobrze, jaki moment mszy jest dla dziecka najważniejszy. A mianowicie
jest to chwila, gdy rozgrzany od długotrwałego ściskania w rączce
pieniążek wreszcie ląduje na tacy. Mam wrażenie, że jest to równie
istotny moment dla niektórych dorosłych - można się rozerwać, podpatrzeć
kto ile wrzuca, a kogo można skarcić wzrokiem, że się od tego wymiguje.
W niedzielę byliśmy w kościele w małym miasteczku, gdzie pewne zwyczaje
dość mocno odbiegają od panujących w kościelnych molochach dużych
miast. W pewne zdziwienie wprawił mnie fakt, że w trakcie ogłoszeń,
ksiądz odczytał długą listę nazwisk darczyńców, wraz z podaniem
wpłaconej kwoty. Po odczytaniu listy, ksiądz poinformował, że wpłynęła
do kancelarii skarga z powodu faktu, że lista darczyńców nie jest
odczytywana na mszy o 7 rano, za co kancelaria serdecznie przeprasza i
obiecuje naprawić to niedopatrzenie. Tak więc widzicie, że niektórzy
przychodzą do kościoła głównie po to, aby napawać się wygłoszeniem z
ambony swojego nazwiska, jako wielkiego darczyńcy, zasilającego kasę
parafii kwotą powiedzmy 10 zł. Jak to się ma do zalecenia, by dając
jałmużnę "niech nie widzi lewica, co czyni prawica"?
Ale zostawmy te dygresje i wróćmy do ściskanego przez Stasia pieniążka. Otóż ksiądz z tacą się zbliża, Staś w rosnącym napięciu czeka na ten moment i wreszcie... JUŻ! Można wrzucić monetę! Sympatyczny ksiądz głaska Stasia po główce, na co Staś wykonuje słynny już gest premiera Marcinkiewicza, to jest unosi w górę ręce i woła "Yes yes yes!".
Gdy już opanowałam wybuch śmiechu, po głowie zaczęły mi krążyć rozważania na temat analogii pomiędzy sytuacją, w jakiej premier wykonał swój gest w Brukseli oraz tą, która zaszła przed chwilą. Doszłam do wniosku, że gdybym była eurosceptykiem, mogłabym doszukać się wielu zbieżności (w obu przypadkach chodziło o zasilenie cudzego budżetu i w obu nastąpił fakt głaskania po główce), ale że jestem euro-zrezygnowanym-zwolennikiem, nie wypada mi o nich pisać...
Ale zostawmy te dygresje i wróćmy do ściskanego przez Stasia pieniążka. Otóż ksiądz z tacą się zbliża, Staś w rosnącym napięciu czeka na ten moment i wreszcie... JUŻ! Można wrzucić monetę! Sympatyczny ksiądz głaska Stasia po główce, na co Staś wykonuje słynny już gest premiera Marcinkiewicza, to jest unosi w górę ręce i woła "Yes yes yes!".
Gdy już opanowałam wybuch śmiechu, po głowie zaczęły mi krążyć rozważania na temat analogii pomiędzy sytuacją, w jakiej premier wykonał swój gest w Brukseli oraz tą, która zaszła przed chwilą. Doszłam do wniosku, że gdybym była eurosceptykiem, mogłabym doszukać się wielu zbieżności (w obu przypadkach chodziło o zasilenie cudzego budżetu i w obu nastąpił fakt głaskania po główce), ale że jestem euro-zrezygnowanym-zwolennikiem, nie wypada mi o nich pisać...