Strony

czwartek, 14 lutego 2013

Cudownie

Jestem chora, półżywa i mam gorączkę. Dzieci chłodzą rączkami moje rozpalone czoło - uwielbiam to.

Staś:

- Mamo, jak jutro będziesz się źle czuła i nie pójdziesz do pracy, to ja się będę tobą opiekował.

Nieprzespane noce zaczynają się zwracać :)

A to dostałam do łóżka:

poniedziałek, 11 lutego 2013

Łoś, po prostu łoś

Staś jest chory i większość dnia spędził samotnie w domu. Obawiam się, że przedawkował telewizję - gdy Danusia niewinnie poprosiła go, żeby podał jej długopis, zaczął wrzeszczeć:

- Nie! Nigdy w życiu! Choćbyś padła na kolana i zaczęła wyć jak ranny łoś!

Ranny łoś?

Danusi nie trzeba dwa razy powtarzać. Padła na kolana i zaczęła wyć. Oczywiście Emilka poszła w jej ślady.

Czasem bywa u nas naprawdę zabawnie.

Fotka - archiwum

środa, 6 lutego 2013

Tłusta środa

Po męczącym dniu w pracy jeszcze wizyta u kosmetyczki i zakupy, a potem nareszcie można w domu odpocząć.

Czyżby?

Emilka dopadła mnie jeszcze w wejściu wołając, że jutro zamiast śniadania ma do szkoły przynieść pączka.

- Nie ma sprawy, Emilko, upieczemy dziś takie małe pączusie, mogą być?
- EEEEEeeeeee... - zareagowało moje dziecko z umiarkowanym entuzjazmem.
- Będą przepyszne, zobaczysz, kupiłam już serek waniliowy.
- Nieee, ja chcę normalnego pączka.

Jakoś nie czułam się na siłach, by smażyć normalnej wielkości (czyli duże) pączki, ani tym bardziej - o zgrozo! - jeść je (oczywiście tylko dlatego, żeby się nie zmarnowały). Na wyprawę z powrotem do sklepu też brakło mi sił. Na szczęście Emcia przypomniała sobie:

- Pani mówiła, że mogą być też takie paczuchy.
- Co takiego?
- No nie pamiętam tego słowa... Jakieś fruściki, czy coś.
- Aaaa, faworki?
- Tak, faworki!

Sprawdziłam, czy mam potrzebne składniki - i do roboty.

Zagniotłam ciasto, po czym zabrałam się za walenie w nie wałkiem, przy okazji odreagowując nagromadzone gdzieś tam stresy. No i za którymś łupnięciem jedna z rączek wałka się oderwała, a wałek poszybował w powietrze. Szczęściem obyło się bez ofiar w ludziach. Nie poddawałam się jednakowoż i tłukłam dalej, wskutek czego rączka pękła w poprzek, o tak:


Za to wszelkie stresy odeszły w niebyt.

Trochę musiałam się nagimnastykować przy wałkowaniu. Wałek pożyczony od sąsiadki okazał się też mieć jedną rączkę, jakaś plaga. Ale daliśmy radę, a dzieci miały mnóstwo frajdy przy skręcaniu faworków.


Wg przepisu miały wyjść dwa spore talerze faworków, ale trudno mi to ocenić, bo nigdy nie przekroczyliśmy pojemności jednego talerza. Udało się uchować trochę chruścików dla Emilki na jutro do szkoły, a reszta wymieciona co do okruszyny.

A wałek posłuży jako wieloczynnościowy rekwizyt na jutrzejszym balu karnawałowym Danusi.


Życzę Wam wszystkiego najsłodszego w jutrzejszym tłustoczwartkowym dniu :)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Psotnica

W naszym domu zalęgła się jakaś złośliwa istota. A to sok rozleje, a to płatki rozsypie, a to bałagan zrobi okrutnisty. Złośliwie chowa różne rzeczy, których trzeba potem mozolnie szukać. Wkłada brudne sztućce do szuflady. Podjada ciasteczka, schowane w szafce. Zabiera różne rzeczy i nie odkłada ich na miejsce. Ogólnie panoszy się niesamowicie.

Dziwne jest jedynie to, że jeszcze nie miałam okazji zobaczyć tego stworzenia na oczy. Za to wiem, jak ma na imię - Nieja!

- Kto wylał mleko? - Nieja! - odpowiadają dzieci chórem. 
- Kto zjadł ostatni jogurt? Nieja!
- Kto zabrał nożyczki z kuchni? Nieja!

No niech ja ją w końcu dopadnę...


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...