Strony

sobota, 14 listopada 2009

Biedroneczka

Zostałyśmy z Emilką same na weekend. Emi właśnie przeszła ospę. Jest już wprawdzie zdrowiutka, ale zostały jeszcze liczne kropeczki, które mogłyby odstraszać towarzystwo. Choroba minęła dość spokojnie, obyło się bez gorączkowania. Wprawdzie krostki mocno swędziały, ale Emi nie rozdrapywała ich. Jednak dziś zauważyłam, że manipuluje przy strupku na policzku.

- Mamo, zobacz, ja zdejmę tą kropeczkę.
- Emilko nie ruszaj tego! Jak zdejmiesz, to zostanie ci dziurka, zobacz - ja też mam taką - mówię, pokazując jej ślad na czole. - Jak byłam mała, też byłam chora na ospę i sobie zdrapałam kropeczkę i została mi taka dziurka.
- Moje biedactwo... - mówi Emilka, przytulając mnie i całując mnie w czółko.

To było przemiłe, takie zaskakujące i czułe, aż mi głos odebrało.
W ten sposób niewielki ślad na moim czole zyskał wyjątkowe znaczenie :)

 

Emcia w kropeczki ;)



poniedziałek, 9 listopada 2009

Takie sobie pitu pitu


Z cyklu KULINARIA...


- Mamo, a będzie dziś na obiad zupka?
- A jaką zupkę byś chciała Emciu?
- Pitomolowom....


I wszystko jasne - wszak to ulubiona zupa wszystkich Polaków :P


sobota, 24 października 2009

Toast

Podzielę się z Wami historyjką, jaką słyszałam kiedyś. Jest to wstęp do toastu.

Pewnego dnia pewien człowiek idzie przez park i widzi na ławce chłopaka całującego piękną dziewczynę. "Szczęściarz" - pomyślał i poszedł dalej.
Drugiego dnia przechodząc parkiem widzi tego samego chłopaka, całującego zupełnie innną, acz równie piękną dziewczynę. "A to szczęściarz..." - pomyślał.
Trzeciego dnia, jak się pewnie domyślacie, zobaczył znanego nam już chłopca, całującego się z kolejną pięknością.

A toast brzmi - "Wypijmy za stałość mężczyzn i zmienność kobiet" :)

Tak.... a co to ma wspólnego z Ladorusiami?

Otóż Adrian, kolega Danusi z przedszkola, który niejednokrotnie wyznawał jej miłość, stwierdził ostatnio, że teraz kocha ją "tylko trochę", natomiast "bardzo kocha Konstancję".
Danusia jest z tego powodu trochę markotna... Wcześnie poznała tę słynną męską stałość.

 

stare komentarze

czwartek, 15 października 2009

Nazywam się Morska. Świnka Morska.

Do tej pory dzieci nie poruszały tematu zwierzaka w domu. Stan ten nas - rodziców bardzo cieszył i liczyliśmy na to, że tak pozostanie. Niestety w odwiedzinach u Stasia kolegi - Marcela, dzieci zobaczyły jego świnką morską. No i się zaczęło...
Najbardziej zaangażowała się Danusia, od paru dni wciąż smęci i mendzi, niejednokrotnie wspomagając się krokodylimi łzami.

- Mamusiu, ale JA CHCĘ świnkę morską!
- Danusiu, już o tym mówiliśmy. Jak nauczycie się utrzymywać porządek w swoich pokojach, to uznamy, że można wam powierzyć zwierzątko. Na razie nie ma mowy.
- Ale JA CHCĘ ŚWINKĘ MORSKĄ!!!

I tak w kółko. A z tym porządkiem to różnie bywa... Zdecydowanie niezadowalająco w naszej ocenie. No i trzeba być konsekwentnym.

Wczoraj Danusia popłakiwała z żalu i tęsknoty za własnym zwierzątkiem. Staś postanowił ją pocieszyć i ulepił z plasteliny uroczą morską świnkę, białą w czarne łaty, z różowym noskiem, naprawdę cudnie mu to wyszło. Dziewczynki były zachwycone, zresztą cała trójka chciała się bawić tym zwierzaczkiem. Zbudowali jej domek, przyrządzali zbilansowane posiłki - plastelinowe zboże, plastelinowa sałata, a nawet trochę prawdziwego szczypiorku z mojej kanapki. Jeśli tak będą dbać o żywe zwierzątko, to jestem spokojna - chociaż pewnie szybko im się znudzi...

Pozostaje jeszcze kwestia imienia. Trójka dzieci, to oczywiście trzy propozycje.

Staś: - Nazwijmy ją Pączuś!
Danusia: - Nie, nazwijmy ją Perełka!
Emilka: - Nie, to jest pseciez Molska!

W końcu dzieci doszły do porozumienia i nazwały świnkę Titi Ladorusia.
Staś przygotował jej nawet metryczkę z datą 14 października, aby nie zapomnieć kiedy obchodzi urodziny.

Widzę, że zwierzątko w domu to dobry pomysł, a jeśli przy okazji da się wyegzekwować porządek w pokojach, to już zupełna rewelacja. Oczywiście nie liczę na długotrwały entuzjazm i w efekcie dojdzie mi jeszcze jeden obowiazek, ale widząc jak się dzieciaki zaangażowały w opiekę nad plastelinowym stworzonkiem myślę, że chyba warto spróbować.


PS. Specjalna dedykacja dla Dziadka Stasia, który nie mógł się doczekać kolejnej notki :)

piątek, 28 sierpnia 2009

...bo fantazja, fantazja...

Staś, jak to bywa u dzieci w jego wieku, ma bardzo bujną wyobraźnię. Rysuje komiksy, wymyśla różne historie, tworzy przedstawienia, do udziału w których wciąga siostry. Ostatnio zrobił wrażenie na wujku Leszku, bawiąc się z nim ludzikami LEGO, obmyślając fantastyczne przygody które ich spotykały.

Wujek postanowił sprawdzić, jak dziecko obdarzone taką fantazją, rozwiąże odwieczny problem, dręczący filozofów i poetów...

- Stasiu, a jak myślisz, co jest po drugiej stronie lustra?

Staś popatrzył na wujka uważnie.

- No jak to co? Ściana.

A więc raczej trzeźwo myślący jest ten mój synek - marzyciel.

czwartek, 23 lipca 2009

Przynależność gatunkowa

Dla Stasia przedszkola czas już minął. Smutno nam było zamykać ten szczęśliwy okres jego życia. Jak to zwykle bywa w przełomowych momentach, Stasia naszły dylematy egzystencjalne.

- Mamo, kim ja teraz jestem? Nie jestem już przedszkolakiem, nie jestem jeszcze uczniem... Kim jestem? Nikim?

Na szczęście te niewesołe rozważania doprowadziły do pomyślnego rezultatu.

- Już wiem kim jestem! Jestem Ladorusiem!!!

 


stare komentarze

niedziela, 19 lipca 2009

Wybawienie

Kupiłam ostatnio w promocji opiekacz do kanapek. To się chyba nazywa sandwiczer czy jakoś tak. Mieliśmy już kiedyś takie urządzenie i cieszyło się sporym powodzeniem, ale się zepsuło. Od tej pory minęło dość dużo czasu, gdyż jakoś zawsze były pilniejsze wydatki.

Gdy dzieci dostały na kolację świeżo sprasowane kanapki, Staś bardzo się uradował:

- O, mamo, naprawiłaś toster! - (Niech będzie toster, w sumie jaka to różnica, grunt że wiadomo o co chodzi).
- Nie naprawiłam, tylko kupiłam nowy - sprostowałam.
- Nareszcie wybawiłaś nas od beztostowego życia! Dziękuję ci mamusiu, dziękuję!

Nie wiedziałam, że nasze życie bez tostów było takie marne.
Swoją drogą, jak niewiele trzeba by uszczęśliwić siedmiolatka ;)


stare komentarze

wtorek, 16 czerwca 2009

Laureat

Z pewnym opóźnieniem donoszę, iż mój pierworodny synek zajął III miejsce w konkursie grafiki komputerowej, organizowanej przez Przedszkole Nr. 5 w Toruniu :)

Temat prac: "Pocztówka z Europy".
W przypadku Stasia to oczywiście Europa Średniowieczna :D

   

Po rozdaniu nagród odbył się festyn. Dzieci bawiły się znakomicie, ja zresztą też.

   

 

Był teatrzyk, występy zespołów tanecznych, loterie i konkursy, dla zgłodniałych chleb ze smalcem, a dla łasuchów pyszne ciasto, wszystko za darmo albo za symboliczną złotówkę. Nawet pogoda dopisała o tyle, że przez te trzy godziny nie lało, a nawet chwilami przebijało się słońce.
Swoją drogą, czy to nie przesada z tą słotą? Wszak to nie listopad...
stare komentarze

piątek, 5 czerwca 2009

Sposób na nianię

Wprawdzie przed nami całe lato, lecz ja nie mogę przestać myśleć o nieuchronnie zbliżającym się wrześniu, gdy nasze życie stanie na głowie. Staś pójdzie do szkoły, Emilcia do przedszkola, z czym wiąże się niestety odejście od nas opiekunki Emilki, zwanej przez dzieci ciocią Gosią. Była z nami przez trzy lata, więc jest prawie członkiem rodziny. Przy tym to naprawdę wspaniała osoba, bardzo nam pomaga, przepada za naszymi dzieciakami, a Emilkę wprost uwielbia, zresztą z wzajemnością. Chętnie byśmy ją zatrzymali choćby na część etatu, ale trudno wymagać od niej tego, by jechała przez całe miasto po to, by pobyć u nas przez marne 2-3 godziny.

Gdy w Dzień Matki pani Małgosia kupiła 3 różyczki po to, aby dzieci mogły mi je wręczyć, wprost mi mowę odebrało. Później wieczorem, gdy opowiedziałam o tym mężowi, nagle zaświtała mi pewna myśl, którą natychmiast się podzieliłam.

- Heh już wiem jak u nas zatrzymać panią Gosię!
- Jak? - zapytał mój mąż z nadzieją.
- Myślę, że nowe dziecko załatwiłoby sprawę.

Słysząc te słowa, mój mąż nie uciekł z obłędem w oczach, z czego wniosek, że zależy mu na naszej niani równie mocno, jak reszcie rodziny  papa
stare komentarze

sobota, 16 maja 2009

Z archiwum X

Od jakiegoś czasu w naszym samochodzie pojawił się dziwny zapach.
Nabierał intensywności szczególnie po uruchomieniu się klimatyzacji.
Zaczęliśmy podejrzewać, że jakieś zwierzę zdechło nam pod maską, albo chociaż tam nabrudziło. Otóż nie.
Właśnie się okazało, że pod maską tkwił... uwaga... kotlet mielony.

Niestety moja wyobraźnia wysiada, gdy próbuję dojść do tego, jak ten kotlet tam trafił.

Cóż, są na świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom.

 roza  roza  roza 

A na deser małe deja vu:

majówka 2006

 

i majówka 2009

  
stare komentarze

niedziela, 15 marca 2009

Pomoc domowa

Mieliśmy dziś odwiedziny rodzinki
(pozdrawiamy, bo nasi goście pewnie to czytają!  haha )

Dzieci jak zwykle pomagają nakrywać do stołu. Każde wedle możliwości.

Dziewczynki rozkładają talerze, sztućce, szklanki...

 

Całkiem nieźle sobie radzą :)

 

Stasiowi przypadło w udziale coś cięższego...

 

- Stasiu, jaką wielką miskę surówki przyniosłeś - mówi mój brat Grześ.
- Tak, i ani razu mi nie spadła! - odpowiada z dumą Staś.

Dziękujemy za odwiedziny, było bardzo miło :)
stare komentarze

poniedziałek, 9 marca 2009

Eksperyment naukowy

Moje dzieci uwielbiają się kąpać. Na razie kąpiel wygląda tak, że wrzucam całą trójke do wanny. Mam chwilę wytchnienia, podczas gdy one tam się pluskają, interweniując w razie potrzeby. Oczywiście potem jest trochę sprzątania, ale uwierzcie mi, chwila spokoju, gdy nikt mi nie wchodzi na głowę, jest tego warta :)

Inspiracja dzieci nie zna granic. Wczoraj jakimś cudem Emilcia przemyciła do wanny tiktaki, jakąś resztkę - ze 3 sztuki w pudełku. Z tej okazji dzieci postanowiły przeprowadzić eksperyment naukowy: do pudełka z tiktakami wlały wodę i dodały trochę mydła. Następnie pudełko zostało odstawione na bok, celem sprawdzenia, jaka reakcja chemiczna zajdzie po upływie 1 doby.

Emilka, nieświadoma tego, że niszczy obiekt badań, wylała mieszaninę po prostu do wanny, czego Staś z Danusią nie zauważyli. Po chwili Staś wziął do ręki pudełko, obejrzał zawartość i dokonał analizy wyników badania:

- Popatrz, mamo - jak tiktaka rozpuści się w mydlanej wodzie, powstaje powietrze!

Hmmm... jak myślicie, doczekam się w przyszłości syna Noblisty? :)


PS. Dziadek się dopomina, zresztą bardzo słusznie, aby wspomnieć o Stasia urodzinach. Tak tak, Staś skończył 7 lat, niewiarygodne, prawda? Imprezka urodzinowa dla dzieci odbyła się w Śmiecholandii, było naprawdę fajnie, nawet Emcia się świetnie bawiła, choć była dużo młodsza od reszty towarzystwa. Przy okazji wrzucę zdjęcia.
stare komentarze

niedziela, 1 lutego 2009

Chatka sześciolatka

Proszę, oto przepis (wystarcza na 4 domki):

Składniki:

- 40 herbatników
- 1/4 kg zmielonego białego sera
- 1/2 szklanki cukru pudru
- 1/4 kostki masła
- 1 łyżka kakao
- polewa czekoladowa
- wiórki kokosowe lub posypka do dekoracji

Utrzeć ser, cukier, masło i kakao. Herbatniki smarować masą i składać po dwa w "kanapki", a następnie budować z nich domki, takie jak na zdjęciach. Polać polewą, ozdobić wedle uznania.

Jak ktoś z Was zrobi, proszę o linka do zdjęć z dowodem rzeczowym :)
stare komentarze

środa, 28 stycznia 2009

Palce lizać

Staś przyniósł z przedszkola przepis na "chatkę sześciolatka".
Pycha... a jaka świetna przy tym zabawa :)

   

 

  

stare komentarze

wtorek, 20 stycznia 2009

Ile lat ma tata?

Epizod 1.

Danusia:

- Mamo, kocham cię tak bardzo, bardzo mocno, tak mocno.... tyle ile lat ma tata!


Epizod 2.

Ja:
- Stasiu dam ci tyle ciasteczek, ile masz lat.

Staś:
- Dobrze, że tata nie chciał ciasteczek, bo musiałabyś mu dać więcej niż 100!


Mój mąż jest przyzwyczajony do tego, że ludzie dają mu więcej lat niż ma w rzeczywistości. No ale Staś odrobinę przesadził :D

stare komentarze

czwartek, 15 stycznia 2009

Miłość wyższego stopnia

Nie tak dawno zachwycałam się słysząc po raz pierwszy słowo "kocham" z ust Emilki.
Próbowałam powtórzyć to wrażenie, ale przez dłuższy czas w efekcie słyszałam:

- Emi kocha NIE!
- Emi NIE KOCHA!
- NIE KOCHA EMI!!!

Tak więc dałam dziecku spokój... najwyraźniej słusznie.

Pewnego wieczoru usłyszałam:

- Ejoouuu mama!

No cóż, nie od parady jestem już od lat wdrożona w bycie mamą, więc łapię w mig co dziecko do mnie mówi. Otóż to słodkie "ejoouuu" to nic innego jak "ajlowiu", ulubione wyznanie Danusi.

Od tej pory mamy taki rytuał przed zaśnięciem:

Emi:  - Ejouuu mama!
Ja:  - I love you Emi!
Emi  - Kocham...
Ja:  - Kocham...
Emi:  - Pimy...
Ja:  - Śpimy...

Po czym Emi zwija się w kłębuszek i zasypia. A ja jeszcze przez chwilę leżę obok, rozkoszując się jej ciepłem i bezwarunkową miłością... Tak tylko dzieci potrafią kochać. I mamy :)

stare komentarze
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...