W Waszych komentarzach pojawiają się czasem
pytania, jak mi się udaje utrzymać tak dobre relacje pomiędzy dziećmi.
Od razu zastrzegam, że te relacje nie są tak idealne, jak by wynikało z
bloga, ale chyba nie ma sensu, bym tu opisywała, jak dzieci wyrywają
sobie zabawki, czego chyba i tak nie da się wyeliminować.
Zapoznawanie
Stasia z nową sytuacją zaczęło się gdy byłam w ciąży. Staś został
poinformowany jako drugi, że rodzina się powiększa. Wątpię, by coś z
tego wtedy zrozumiał, jako że miał wtedy 1,5 roku. W każdym razie
"mieszkaniec brzuszka" stał się pełnoprawnym członkiem rodziny, a w
miarę, gdy brzuszek rósł, wzbudzał coraz większą uwagę Stasia. Bardzo
mnie rozczuliło i wzruszyło, gdy sam z siebie Staś pocałował "dzidzię".
Wygląda na to, że instynktownie rozumiał więcej, niż nam się wydawało.
Ulubioną bajką na dobranoc była historia o malutkim Stasiu, który
mieszkał w mamy brzuszku.
Gdy zbliżał się termin porodu, coraz
bardziej się bałam, jak Staś zaakceptuje Maleństwo. Rodzina proponowała
nam, że zabiorą Stasia na ten okres. Pomimo tego, że Staś uwielbia u
nich bywać, nie chciałam się na to zgodzić, bo obawiałam się, że nasz
synek będzie sobie tłumaczył, że mamy teraz nową dzidzię, więc go już
nie chcemy. Mimo to musiał pojechać tam na parę dni, gdy już poszłam do
szpitala rodzić, gdyż mój mąż musiał chodzić do pracy. Razem z Jarkiem
uzgodniliśmy, że Staś koniecznie musi być przy naszym wypisie ze
szpitala, więc na tę ważną chwilę został przywieziony przez dziadka.
Moment ten przypadł jednak na czas jego popołudniowej drzemki, więc
zasnął w przyciasnym foteliku samochodowym, czekającym na Danusię... Tak
na marginesie, po trzech dniach spędzonych z maluteńką Danusią, byłam w
szoku, jaki ten Staś jest ogromny! Jaką ma dużą głowę i wielkie rączki!
Zabawne uczucie, jakby urósł przez te 3 dni.
Malutka Danusia
nie przeszkadzała raczej Stasiowi. Starałam się tylko, by nie bywał o
nią zazdrosny. Całe szczęście natura obdarzyła matki dwoma kolanami,
więc pomieścili się oboje (ale co robią mamy obdarzone liczniejszym
potomstwem?). Powtarzałam sobie, że jedyne, czego trzeba Danusi w tym
wieku, jest zaspokajanie jej podstawowych potrzeb i poczucia
bezpieczeństwa. Natomiast Staś musi czuć, że jest przez nas kochany,
starałam się więc jak najczęściej to okazywać. Podkreślałam też, że
jesteśmy wszyscy rodziną, Danuśka też! W Stasiu urodziło się
przywiązanie do niej, co objawiało się tym, że gdy ktoś głupio żartował,
że weźmie sobie naszą Danusię, Staś gwałtownie protestował i mocno się
obrażał na taką propozycję. Z drugiej strony, gdy nudził się czasem zbyt
długim karmieniem Danusi proponował, by ją włożyć z powrotem do mamy
brzuszka.
Bajka na dobranoc o malutkim Stasiu stawała się coraz
dłuższa - opowiadałam, jak był malutki, nie umiał chodzić ani mówić,
nie mógł jeść różnych pysznych rzeczy - to tak aby zrozumiał, że bycie
maleństwem, oprócz niewątpliwej zalety, że ma się duży kawałek mamy
tylko dla siebie, ma też sporo wad. Niosło też przesłanie, że Danuśka
też w końcu nauczy się mówić i chodzić i będzie się bawić ze Stasiem (i
czytać mu książeczki, i budować mu zamki z klocków LEGO).
Tak
właściwie to już cała historia. Dalej toczyło się już samo, raz lepiej,
raz gorzej. Im starsza jest Danusia tym jest lepiej, bo mogą już czasem
bawić się razem. Zabawy te przeważnie są szalone i polegają na
demolowaniu mieszkania, ale co tam, ważne, że cementują miłość. Staś
zresztą podkreśla: "Mamusiu, patrz jak się ładnie razem bawimy!", bo
wie, że go za to pochwalę.
Ważne jest, by nie faworyzować żadnego z
dzieci, nie stawać po stronie młodszego "bo młodsze", nie kazać
ustępować za każdym razem, tylko tłumaczyć, tłumaczyć, tłumaczyć. Staś
teraz już sam powtarza "Bo Danusia ma na razie mały rozumek".
Z
drugiej strony patrząc, Danuśka za bratem przepada. Zawsze ogromnie
cieszy się na jego widok, aż piszczy z radości. Gdy go nie ma, widać
wyraźny niepokój, szuka go po całym domu. Cieszy mnie taka reakcja,
ponieważ czasem zdarza się, że Staś ją troszkę maltretuje. Przeważnie
jest to zbyt mocne przytulenie albo całowanie jej na siłę, gdy ona się
próbuje wykręcić. Celowe dokuczanie raczej się nie zdarza, co najwyżej
Staś odpycha ją, gdy Dana niebezpiecznie zbliża się do jego zabawek albo
wyłącza mu telewizor.
Ciekawa jestem, w jakiej części aktualne
relacje pomiędzy dziećmi wynikają z moich starań, a w jakiej są efektem
ich dobrych charakterów (oczywiście po mamusi!). Druga sprawa, jak
długo to potrwa, czy te relacje będą równie dobre, gdy dzieci będą
starsze. Zrobię wszystko co się da, by tak było.
"O nie, on znowu mnie przytula!"