Korzystając z tego, że dziś wyjątkowo zaczynam
pracę o 10, krzątam się po domu, sprzątam. W radio słychać "Roxanne" The
Police... Niestety nadchodzi pora wyjść z domu, wybiegam... prosto w
słońce, przyjemnie chłodne powietrze, zapach jesieni. Ogarnia mnie fala
szczęścia. Nieważne, że zmierzam do pracy, a gdy wrócę do domu, będzie
świetna pora, by kłaść dzieci do łóżek. Serotonina buzuje, aż słyszę
szum w uszach. I nie wiem, kto mnie tak szczodrze obdarzył? Skąd wzięło
się to całe szczęście teraz, gdy z racji jesieni powinnam się kulić pod
ciosami chandry? Czemu w chwili, gdy wszyscy wokół skarżą się na
depresję, mój organizm jest na nią odporny? Czy to jakaś skaza
genetyczna? A może jestem zbyt płytka by odczuwać tak głębokie i chmurne
uczucia?
Taktownie ukrywam swoją radość, by nie zostać posądzona o chorobę psychiczną.
Sza!
Taktownie ukrywam swoją radość, by nie zostać posądzona o chorobę psychiczną.
Sza!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz