Powrót z pracy ciemną, deszczową nocą, o tej porze doby, która jeszcze niedawno bywała popołudniem, nie należy do przyjemności. Chyba, że...
Dźwigam zakupy, zastanawiając się, co ja takiego ciężkiego kupiłam. Fakt, że z ledwością daję radę. Widząc to Danusia przejmuje jedno ucho od siatki i z ogromnym wysiłkiem próbuje mi pomóc.
- Dziękuję Danusiu, jesteś kochana, że mi pomagasz!
- Prawda, mamusiu, że masz cudowne córeczki? Sama bym chciała takie mieć!
Prawda, przecież każdy by chciał :)
A tak serio, to nie mogłabym sobie nawet wymarzyć fajniejszych dzieciaków. Po kim one takie świetne są?
Mówią na nas Ladorusie. Jak się pewnie domyślacie, pochodzi to od naszego nazwiska. Ladorusie mieszkają w Toruniu, najpiękniej pachnącym mieście w Polsce.
Strony
czwartek, 29 listopada 2012
sobota, 24 listopada 2012
Znowu wygrałam
Muszę się pochwalić, że znowu coś wygrałam. Nie w totka, bo
nie gram, chociaż może by trzeba było. Czasem wygrywam - bilety na Kari
Amirian ostatnio, kiedyś książkę w Trójce, a teraz, znowu w Trójce,
bilety na dowolny seans na Camerimage.
Festiwal ten nasuwa mi miłe wspomnienia ze studenckich czasów, gdy aby się dostać, wystarczyło sobie skserować identyfikator i powiesić na szyi... Naoglądaliśmy się wtedy cudnych filmów do woli. W kolejnym roku już nie było tak łatwo, ale mimo to udało się jakoś załatwić niewykorzystane wejściówki dla prasy. Mój kolega Marek wtedy podpadł, gdyż miał wejściówkę na nazwisko Vincent Sorrell, a po francusku nie potrafił sklecić ani jednego zdania ;) To był ten pamiętny festiwal, gdy na miejscu obok mnie chciał usiąść Piotr Kraśko, ale mu powiedziałam, że zajęte (bo było!) i siedział biedak na schodach w przejściu między rzędami. Tak więc z przyjemnością pojadę i zobaczę, jak bardzo się Camerimage zmieniło przez te 10 lat.
A było to tak: w Trójce zapowiedzieli, że wejściówki na dowolny seans czekają na zgłoszenia telefoniczne pod numerem "dwie dwójki i siedem trójek". Złapałam za telefon i oczywiście w pośpiechu wykręciłam siedem siódemek, dodzwaniając się do znanej firmy kurierskiej. Pomyślałam wtedy, że te siódemki przyniosą mi szczęście. Po chwili jednak trochę zwątpiłam, bo numer był bez przerwy zajęty, ale w końcu za którymś razem trafiłam na ciągły. Nie mogłam wprost uwierzyć, że udało mi się dodzwonić. Przez myśl mi przemknęło, że pewnie biletów już i tak nie ma. Usłyszałam w słuchawce aksamitny głos męski, w typie mojego ukochanego Suzina, który bardzo sympatycznie poinformował mnie, że bilety mogę odebrać w dowolnym czasie na dowolny seans. Swoją drogą, fajną ma pracę ten gość - przyjemnie jest przekazywać komuś miłą wiadomość, słyszeć czyjś drżący od emocji głos albo okrzyki radości. Też bym tak chciała.
Tak więc w niedzielę jedziemy do Bydgoszczy. Wybraliśmy "Bestie z południowych krain". A przy okazji spotkamy się ze znajomymi. Zatem mam podwójny powód do radości, bo to osoby bliskie memu sercu :)
Festiwal ten nasuwa mi miłe wspomnienia ze studenckich czasów, gdy aby się dostać, wystarczyło sobie skserować identyfikator i powiesić na szyi... Naoglądaliśmy się wtedy cudnych filmów do woli. W kolejnym roku już nie było tak łatwo, ale mimo to udało się jakoś załatwić niewykorzystane wejściówki dla prasy. Mój kolega Marek wtedy podpadł, gdyż miał wejściówkę na nazwisko Vincent Sorrell, a po francusku nie potrafił sklecić ani jednego zdania ;) To był ten pamiętny festiwal, gdy na miejscu obok mnie chciał usiąść Piotr Kraśko, ale mu powiedziałam, że zajęte (bo było!) i siedział biedak na schodach w przejściu między rzędami. Tak więc z przyjemnością pojadę i zobaczę, jak bardzo się Camerimage zmieniło przez te 10 lat.
A było to tak: w Trójce zapowiedzieli, że wejściówki na dowolny seans czekają na zgłoszenia telefoniczne pod numerem "dwie dwójki i siedem trójek". Złapałam za telefon i oczywiście w pośpiechu wykręciłam siedem siódemek, dodzwaniając się do znanej firmy kurierskiej. Pomyślałam wtedy, że te siódemki przyniosą mi szczęście. Po chwili jednak trochę zwątpiłam, bo numer był bez przerwy zajęty, ale w końcu za którymś razem trafiłam na ciągły. Nie mogłam wprost uwierzyć, że udało mi się dodzwonić. Przez myśl mi przemknęło, że pewnie biletów już i tak nie ma. Usłyszałam w słuchawce aksamitny głos męski, w typie mojego ukochanego Suzina, który bardzo sympatycznie poinformował mnie, że bilety mogę odebrać w dowolnym czasie na dowolny seans. Swoją drogą, fajną ma pracę ten gość - przyjemnie jest przekazywać komuś miłą wiadomość, słyszeć czyjś drżący od emocji głos albo okrzyki radości. Też bym tak chciała.
Tak więc w niedzielę jedziemy do Bydgoszczy. Wybraliśmy "Bestie z południowych krain". A przy okazji spotkamy się ze znajomymi. Zatem mam podwójny powód do radości, bo to osoby bliskie memu sercu :)
czwartek, 22 listopada 2012
O świętowaniu słów kilka
Melduję, że żyję. Można powiedzieć, że nawet drugim życiem, gdyż od czasu poprzedniego wpisu stuknęło mi 40 lat ;)
Zamieszaniem z tego powodu tłumaczę długą przerwę w pisaniu. Odbył się szereg spotkań i wyjść, z których na szczególną uwagę zasługuje ostatnie, w ścisłym gronie rodzinnym, na lody do naszej ulubionej cukierni - Lenkiewicza. (Dwie inne imprezy, które dziwnym trafem łączy fakt, że na obu tańczyłam przy rurze, ze zrozumiałych względów pominę milczeniem.) No więc u Lenkiewicza byłoby miło, gdyby Emilka nie zamówiła lodów o smaku Snickers, których, jak się poniewczasie okazało, nie lubi. Ostatnio wciąż marudzi i nic jej się nie podoba i w zasadzie nie powinnam jej ustępować, ale tak długo czekała na to wyjście, gdyż lody w porze jesienno-zimowej jemy tylko przy wyjątkowych okazjach... Zamówiłam jej więc kolejną porcję, a najszczęśliwszy z tego powodu był Staś, który w porywach miał aż 3 lody ;)
A w sobotę, w sobotę czeka mnie nalot 6-latków z okazji urodzin Emilci. Będzie ostro!
Zamieszaniem z tego powodu tłumaczę długą przerwę w pisaniu. Odbył się szereg spotkań i wyjść, z których na szczególną uwagę zasługuje ostatnie, w ścisłym gronie rodzinnym, na lody do naszej ulubionej cukierni - Lenkiewicza. (Dwie inne imprezy, które dziwnym trafem łączy fakt, że na obu tańczyłam przy rurze, ze zrozumiałych względów pominę milczeniem.) No więc u Lenkiewicza byłoby miło, gdyby Emilka nie zamówiła lodów o smaku Snickers, których, jak się poniewczasie okazało, nie lubi. Ostatnio wciąż marudzi i nic jej się nie podoba i w zasadzie nie powinnam jej ustępować, ale tak długo czekała na to wyjście, gdyż lody w porze jesienno-zimowej jemy tylko przy wyjątkowych okazjach... Zamówiłam jej więc kolejną porcję, a najszczęśliwszy z tego powodu był Staś, który w porywach miał aż 3 lody ;)
Osiołkowi w żłoby dano? |
Różyczka pożyczona z kawiarnianego wazonika ;) |
Emcia uszczęśliwiona truskawkowymi lodami |
Zbiorowa fotka, w centrum uwagi kurtka Danusi ;) |
Danusia, bo nie ma jej na zbiorowej fotce (jest tylko jej kurtka) |
niedziela, 11 listopada 2012
Mama, a Marta powiedziała...
Emilka:
- Mamo, a Marta powiedziała, że jej tata ma taki pamiętnik brzydkich wyrazów, no i ona do niego zajrzała i tam było napisane, że KURA to brzydkie słowo!
O, kura!
- Mamo, a Marta powiedziała, że jej tata ma taki pamiętnik brzydkich wyrazów, no i ona do niego zajrzała i tam było napisane, że KURA to brzydkie słowo!
O, kura!
czwartek, 8 listopada 2012
Magnes na szajs
Postanowiłam podjąć wyzwanie Harva Ekera i przez tydzień nie narzekać, nawet w myślach.
Nie lubię narzekanctwa, również własnego, więc będę miała motywację, by to u siebie kontrolować.
Jak mnie przyłapiecie na narzekaniu, to proszę, zwróćcie mi uwagę :)
Bo tak naprawdę, to nie mam na co marudzić. Chyba, że na pogodę, wszak mamy listopad. Ale nie narzekam! ;)
Kiedy narzekasz, stajesz się prawdziwym „magnesem na szajs”. (Harv Eker)
Sformułowanie niezbyt eleganckie, ale coś w tym jest.
No to powodzenia, Aniu :)
Nie lubię narzekanctwa, również własnego, więc będę miała motywację, by to u siebie kontrolować.
Jak mnie przyłapiecie na narzekaniu, to proszę, zwróćcie mi uwagę :)
Bo tak naprawdę, to nie mam na co marudzić. Chyba, że na pogodę, wszak mamy listopad. Ale nie narzekam! ;)
Kiedy narzekasz, stajesz się prawdziwym „magnesem na szajs”. (Harv Eker)
Sformułowanie niezbyt eleganckie, ale coś w tym jest.
No to powodzenia, Aniu :)
niedziela, 4 listopada 2012
Że jaki park??
- Mamo, gdzie było zrobione to zdjęcie? - pyta Danusia
- Nie pamiętasz? W Warszawie, w parku, gdy byliśmy u Moniki - odpowiadam.
- Ahaaa, pamiętam! W Parku TOALETA! - zaskoczyła Danusia.
Jak byłam mała, nazwa tego parku kojarzyła mi się podobnie :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)