Strony

sobota, 31 maja 2014

Na walizkach

Ostatnie dni były bardzo intensywne, jeden festyn po drugim, na jeden trzeba było upiec 50 bułeczek, a na drugi przygotować dziewczyny do występu. A to wszystko z duszą na ramieniu przed wyjazdem do dalekiego kraju, który jest z pewnością piękny, ale mnie trochę przeraża...


Dzieci już od dawna przeżywają mój wyjazd, zresztą ja też trochę się martwię rozłąką. Czy sześć dni to długo? Może i nie, ale chyba nie zdarzyła mi się równie długa nieobecność w rodzinie.

Siedzę i przytulam mocno Emilkę.

- Będę tęsknić za tobą, słoneczko. Kto będzie cię przytulał, gdy mnie nie będzie?
- Tatuś! - odpowiada pogodnie Emcia.
- A kto będzie mnie przytulał? - pytam smutno.
- Hmmm... Twoja szefowa? - odpowiada triumfalnie.

Bywajcie, moi drodzy, niedługo wracam!

poniedziałek, 26 maja 2014

O mojej Mamie

Jej ulubione kwiaty to niezapominajki. Jako dziecko często ryzykowałam przemoczeniem butów, polując na te kwiatki, rosnące nad brzegiem jakiejś rzeczki. Takich z kwiaciarni nigdy nie lubiła, jako bardzo oszczędna osoba uważała je za wyrzucanie pieniędzy.

Bardzo lubiła czerwone sweterki, które ożywiały jej twarz i sprawiały, że była z daleka widoczna na swoim rowerze (kiedyś odblaski nie były tak popularne). A rower był Jej ulubionym środkiem transportu. Uwielbiała stare komedie; do tej pory niektóre filmy mam w pamięci otagowane jako "obejrzane z Mamą". Ulubiona dyscyplina sportu? Chyba jazda figurowa. Pamiętam, jak z zachwytem oglądałyśmy piruety par fruwających na lodzie.

Całymi miesiącami gromadziła kapsle od napojów, żeby pobawić się z moimi dziećmi w sklep, w którym były środkiem płatniczym. I wiecie, ten sklep właśnie Danusia i Staś najczęściej wspominają, gdy mówimy o Babci. Emilka niestety zna Babcię tylko ze zdjęć.

Nieskończenie pracowita, skromna i cierpliwa, o sercu szczerozłotym. Sama będąc mamą, staram się Ją naśladować, okazując własnym dzieciom miłość i dumę, chwaląc je i motywując. To lepsze niż wszelkie poradniki świata.

Do tej pory mam czasem odruch chwytania za słuchawkę, gdy wydarzy się coś szczególnego, z czym chciałabym się z Nią podzielić. Albo na przykład by zapytać, jak zaprawia się ogórki.

Nigdy nie przestanę tęsknić.


piątek, 23 maja 2014

Toruński Rower Miejski - tak się jechało

Dziś po raz pierwszy miałam okazję skorzystać z roweru miejskiego.

Przede wszystkim ogromnie się cieszę, że taki system w Toruniu zaistniał. Idea ogromnie mi się podoba. Słyszałam trochę o różnych niedociągnięciach systemu, ale postanowiłam przymknąć na nie oko. Dziś nadarzyła się znakomita okazja by skorzystać z TRM. Komunikacją miejską zawiozłam Emilkę na zajęcia plastyczne, a wrócić postanowiłam wypożyczonym rowerem. Nie znoszę jeździć autobusem w upały, wolę nawet dłuższe odcinki pokonywać pieszo, a rower miejski to wręcz idealne rozwiązanie. Zwłaszcza, że jedna ze stacji znajduje się niemal pod moim domem.

Skorzystałam z konta, które założył mój mąż, gdyż własnego nie mogłam doładować. Przypuszczam, że ten problem leży po stronie mojego banku, nie TRM. Procedura wypożyczenia jest bardzo prosta, tylko trzeba nosić przy sobie te numerki oznaczające login i PIN. Po chwili już siedziałam na rowerze. Rower - no cóż, może szału nie robi, trochę stukał podczas jazdy. Trudno mi było przestawić się na tylko jeden hamulec ręczny. Za to są przerzutki (aż trzy!) i po równej drodze jedzie się przyjemnie, ale pod górkę już nieco gorzej. A pod górkę i pod wiatr, to już całkiem słabo. Ale to niezależnie od roweru chyba ;)



Przejechałam te prawie 5 km całkiem zadowolona z jazdy, odstawiłam rower na stojak postojowy i poszłam do domu. Według instrukcji teraz powinien przyjść sms potwierdzający prawidłowe oddanie roweru. Oczywiście nie na mój numer, tylko mojego męża. Ale w ciągu kolejnych 10 minut nie przyszedł. Wróciłam więc na parking by sprawdzić, czy dobrze odstawiłam rower. Faktycznie, zapięcie chyba nie zaskoczyło jak trzeba, więc poprawiłam je i wróciłam do domu. Nadal brak potwierdzenia. Zadzwoniłam więc na infolinię. Szok, dodzwoniłam się bez problemu! Pan przyjął zgłoszenie i obiecał oddzwonić. Nie oddzwonił, sms nie przyszedł, w historii wypożyczeń na koncie męża brak jest jakichkolwiek zdarzeń. Napisałam więc maila ze zgłoszeniem tej sytuacji.

Ciekawa jestem, czy będzie jakiś ciąg dalszy tej historii, na przykład rachunek za przywłaszczenie sobie roweru.

Szkoda, bo ta przykra sytuacja popsuła mi całą przyjemność z przejażdżki rowerem miejskim. Firmę, która zarządza tym systemem, czeka jeszcze sporo pracy. Mam nadzieję, że się do tego przyłoży i korzystanie z rowerów miejskich będzie już czystą przyjemnością.

A Wy - jakie macie doświadczenia z rowerem miejskim?

UPDATE: Dziś (czyli następnego dnia) dostałam maila z przeprosinami i informacją, że wszystko ok :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...