Strony

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Świętowanie

Chociaż w kalendarzu grudzień, za oknem listopad, albo może marzec? Taka pogoda nie sprzyja świątecznemu nastrojowi, ale przynajmniej nie utrudnia zakupów i krzątaniny. My, jak co roku, na Święta spędzamy z rodziną męża, a w domu zostają kotki pod opieką sąsiadów. Do mnie należy tylko przygotowanie ciast, w domu już pachnie, a ja postanowiłam zrobić sobie chwilę przerwy.

Zdążyliśmy zaliczyć już dwa spotkania świąteczne. Jedno z nich zorganizowała nauczycielka Emilki. Było połączone z Jasełkami, w których Emilka odgrywała główną rolę żeńską ;) Co prawda uroda Emilki, jej pucołowata buzia i perkaty nosek, krótka fryzurka raczej nie predystynują jej do roli Maryi, ale to w niczemu nie przeszkadzało, bo wypadła znakomicie! Przy okazji nie obyło się bez małych dramatów. Najpierw mój, bo gnałam do szkoły z pracy na łeb na szyję, żeby zdążyć i prawie płakałam, że przegapię ten występ, czego córka by mi nie wybaczyła (ani ja sobie). Drugi dramacik - Danusia czekała na mnie przy drzwiach do sali, w których odbywało się przedstawienie. Ja weszłam innymi drzwiami i byłam pewna, że Danusia jest na sali, a ona przez cały występ stała przy wejściu i płakała. Próbowała się do mnie dodzwonić, ale oczywiście miałam wyciszony telefon. Nie było łatwo ją uspokoić i miała wielki żal, że przeze mnie nie widziała Jasełek. A trzeci dramacik, już naprawdę malutki - starannie udrapowana chusta na głowie Emilki - Maryi zaraz na początku zsunęła się na podłogę. Nauczycielka przewiązała więc ją jedynie prowizorycznie jak na zdjęciu poniżej. A ponieważ się spóźniłam, nie mam żadnego zdjęcia Emilki w oryginalnym przebraniu. Ale mimo wszystko przedstawienie i spotkanie wigilijne będziemy miło wspominać.



Drugie spotkanie zorganizowane było przez grupę cyrkową Cool Kids, do której dziewczęta od niedawna należą. Jestem ogromnie zadowolona z zajęć cyrkowych. Grupa jest zgrana, panuje w niej świetna atmosfera, a niektóre z dzieci (właściwie już młodzież) należą do niej już od 7-10 lat. Byłam na jednym z przedstawień i naprawdę niesamowite było, co dzieci są w stanie zademonstrować. Akrobacje i żonglerka tych starszych była na wysokim poziomie, a młodsze dzieci nadrabiały entuzjazmem i przejęciem.


Na spotkanie wigilijne dzieci miały wykonać własnoręcznie prezenty dla wylosowanej osoby. Nie miałam zbyt wiele czasu na kombinowanie i zdecydowałam się na pierniczki. Chociaż okazało się to bardzo pracochłonnym zajęciem - ponad 3 godziny zajęło nam pieczenie i zdobienie.



Niektóre z prezentów były naprawdę świetne i pomysłowe, a niektórzy poszli na łatwiznę i kupili prezent w sklepie. Nie lubię.



Danusia dostała książkę i ozdoby świąteczne (ze sklepu, ale wybaczam), a Emilka... pierniczki :) Zresztą pierniczki były najbardziej popularnym prezentem na tej imprezie.

No to koniec przerwy... wracam już do świątecznych przygotowań, a Wam Kochani życzę spokojnych, pełnych miłości Świąt Bożego Narodzenia!

poniedziałek, 9 grudnia 2013

StarForce 2013


Gdyby nie Staś, pewnie nigdy nie obejrzałabym Gwiezdnych Wojen. Próbowałam kiedyś, ale filmy te zwyczajnie mnie nudziły. Ale oglądając film z dzieckiem ma się zupełnie inną perspektywę. Nie da się ukryć,  że fenomen Star Wars zawładnął również mną. Mam już za sobą kilkukrotne obejrzenie całej sagi, a czasem daję się namówić też na oglądanie wersji animowanej. Ale daleko mi do takiego pasjonata, jak Staś, który swym entuzjazmem zaraził obie siostry. W każdym razie gdy 4 lata temu po raz pierwszy usłyszeliśmy o imprezie StarForce, postanowiliśmy wziąć w niej udział. Nie udało się z powodów logistycznych, gdyż tamtego roku Bydgoszcz była organizatorem (zmieniają się co rok z Toruniem), ale w 2011 roku już poszło lepiej i przeżyliśmy niezapomnianą przygodę zagubionego i odzyskanego autografu Jeremy'ego Bullocha. Rok później podołaliśmy wyprawie do Bydgoszczy, a w tym roku już od miesięcy datę 30 listopada mieliśmy zaklepaną na zlot. Jak co roku mieliśmy wielkie plany związane z kostiumami, ale i w tym roku spełzły na niczym (szkoda). Mimo to było naprawdę świetnie, a Staś stanowczo oznajmił, że to najlepszy zlot StarForce, w jakim uczestniczył. Wcale mnie to nie dziwi, ale zacznijmy od początku.

Z początku byliśmy trochę rozczarowani, że termin zlotu wyznaczono na przełom listopada i grudnia. Wskutek tego całość imprezy musiała odbyć się pod dachem, co wykluczało zorganizowanie parady. Ale jak się okazało, CSW stanowi znakomite lokum dla takiego wydarzenia. Wystarczyło miejsca na wszystkie prelekcje, warsztaty i konkursy, a pomimo tłumów nie było ciasno.

Zaczęliśmy od gry terenowej, polegającej na wykonywaniu po kolei zadań wręczanych nam na różnych stanowiskach. Zadania były proste, ale ich głównym celem było obejście wszystkich podstawowych punktów zlotu. Pierwsze zadanie polegało na uniesieniu piłeczki siłą woli i koncentracji poprzez specjalne urządzenie, odczytujące fale mózgowe.


Nie wiem, na czym dokładnie polegało działanie urządzenia - grunt, że wykazało, że cała trójka Ladorusiów ma zadatki na Jedi ;)

Następnie odwiedziliśmy wioskę Tuskenów, którzy przybyli z Tatooine, albo z Gorzowa Wielkopolskiego, zależy której wersji się trzymamy.


Napotkaliśmy całą masę egzotycznych postaci...





...a potem skończyła mi się bateria w aparacie (to bolało) i byłam zdana tylko na komórkę. I jedynie w ten sposób udało mi się uwiecznić kluczowy dla moich dzieci moment imprezy, czyli konstrukcyjny konkurs Lego Star Wars. Od początku wiedziałam, że to coś dla Stasia, którego największą pasją jest LEGO, a drugą - Star Wars. Dlatego nieskromnie mówiąc - nawet nie byłam zaskoczona tym, że zdobył pierwszą nagrodę za figurkę mistrza Yody.



Danusi konstruowanie nie szło zbyt dobrze, praca rozsypała się kilka razy, nie obyło się bez łez. I wtedy jej kochany brat podszepnął jej, co mogłaby fajnego zbudować. Tym sposobem Danusia zgarnęła II nagrodę, a Staś zyskał jej dozgonną wdzięczność.


Emilka zbudowała prześliczny, kolorowy domek, który jednak trudno zaliczyć do świata Star Wars. Dlatego musiałam przyznać jej nagrodę specjalną i sfinansować ją z własnej kieszeni ;)


Ponadto Staś zajął III miejsce w konkursie plastycznym - inspiracją był również mistrz Yoda:



Bardzo się cieszę, że w naszym mieście odbywa się taka fajna impreza. Jestem pełna uznania dla wolontariuszy, którzy mieli mnóstwo cierpliwości dla młodych adeptów, a nawet sprawiali wrażenie, że bawią się równie dobrze, jak dzieciaki. A więc czekamy na przyszłoroczną bydgoską edycję i może tym razem przygotujemy choć symboliczne przebrania (dla dzieci, rzecz jasna, wolę nie wzbudzać aż takich sensacji ;)).

Na koniec - niesamowita rzeźba z lodu, której tworzeniu mogliśmy się przyglądać:






Ukoronowaniem dnia dla dzieci była pizza na Prostej, a nas - dorosłych czekała tego dnia jeszcze impreza Andrzejkowa, ale to już zupełnie inna historia...

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Pytanie do czarodziejskiej kuli


Andrzejkową noc spędziliśmy z przyjaciółmi, a dzieci zostały w domu ze swoim starszym kuzynem Igorem. Oczywiście nie zabrakło wróżb - co prawda nie pozwoliłam na lanie wosku pod moją nieobecność, ale było przestawianie butów, wróżby z losów, no i - idąc z duchem czasu, wróżby online!

Jak się okazało, można w internecie nawet wróżyć z wosku. To ciekawe...
Jest też kryształowa kula, której można zadawać najmroczniejsze, najsekretniejsze i najważniejsze pytania. Kula odpowiada TAK lub NIE i nigdy się nie myli!

Gdy przyszła kolej na Emilkę, po krótkim zastanowieniu wypaliła:

- Czy ty jesteś niebieska?

Takie oto pytanie dręczyło Emilkę w Andrzejkową noc...

W każdym razie dzieci zgodnie stwierdziły, że dzięki Igorowi miały najfajniejsze Andrzejki jak do tej pory. Dzięki Igor!!!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...