Strony

środa, 31 sierpnia 2005

Fotki i... kotki

Dorwałam się do zawartości naszego aparatu, więc wklejam fotki weekendowe.


Dzieci zmęczone imprezowaniem zasnęły. Na zdjęciu może to wyglądać trochę drastycznie ;)




Nowy kumpel!
kotekkotekkotekkotek



Nie ma to jak śniadanie na dworze...




Pokaz fotek kończy Dana, która smacznie śpi, gdy tata naprawia samochód...

wtorek, 30 sierpnia 2005

Babskie popołudnie

W związku z tym, że Staś spędza ostatni tydzień wakacji poza domem, a Jarek pojechał na dwudniowe szkolenie, od wczoraj jesteśmy z Danusią zdane na siebie. Planowałam, że po powrocie z pracy położymy się i odeśpimy weekendowe ekscesy (samochód nam się popsuł w drodze powrotnej, więc trafiliśmy do łóżek grubo po północy). Wizja popołudniowej drzemki bardzo mnie pociągała, ale gdy już dotarłam do domu okazało się, że żadna z nas nie jest śpiąca. Wobec tego wybrałyśmy się na długi spacer do lasu. Co prawda w tym "lesie" więcej jest psich kup niż drzew, a poza tym zawsze mam obawy, czy nie napadnie nas jakiś pies, wyprowadzany bez kagańca. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma... Po spacerze i kolacji Dana usnęła kamiennym snem, a ja wreszcie mogłam zabrać się za sprzątanie. Ale najpierw zajrzałam na bloga, odpowiedziałam na komentarze, trochę poczytałam co nowego u znajomych i... tak jakoś nagle zrobiła się 22. Wyłączyłam komputer, żeby mnie nie kusił i doprowadziłam mieszkanie do ładu. Znów poszłam spać po północy...

Obudziłam się około 3 nad ranem, w egipskich ciemnościach. Co się dzieje, nie ma prądu? Ale na klatce jest jasno. Sprawdziłam korki przyświecając sobie komórką - były włączone. Przeraziłam się, że nam wyłączyli prąd, bo zapomniałam o jakimś rachunku za energię - i co ja biedna mam zrobić sama, w ciemną noc? Lodówka mi się rozmrozi, no i co sobie o nas pomyśli Dany opiekunka??? Na szczęście jakimś cudem przypomniałam sobie, że jest jeszcze coś takiego, jak bezpiecznik główny, na klatce schodowej - udało mi się go znaleźć i włączyć. Uffff... jest światło...

Ale dziś niewyspana jestem... No to może po powrocie z pracy utnę sobie z Daną drzemkę? A może lepiej nie mieć tak daleko idących planów? :)

rozarozaroza

Rozmowa ze Stasiem sprzed paru dni:

Staś: - Mamo, a dlaczego mamy nowy samochód?
Ja: - Musieliśmy kupić nowy, bo tamten nam złodzieje ukradli...
Staś: - A ten też nam ukradną ci złodzieje?
Ja: - O Boże, mam nadzieję, że nie!
Staś: - Bo się już zmęczyli tym ukradaniem?

No comments...

poniedziałek, 29 sierpnia 2005

Mała rzecz, a cieszy :)

Fajnie jest wejść na główną stronę onet.blog i zobaczyć tam zdjęcie rycerza - Stasia :). Dziękuję Madzi i Mai za to, że dały mi znać o tym, że onet nas promuje, bo gdyby nie to, łamałabym sobie pewnie głowę, skąd tu nagle taki ruch. Swoją drogą nigdy by mi nie przyszło do głowy, że mój skromny blog zostanie wypromowany. Wylosowali nas, czy jak? Ale nie ukrywam, że jest mi ogromnie miło :).

rozarozaroza

W sobotę byliśmy na osiemnastce u Małgosi, kuzynki Jarka. Była to kolejna impreza z tej okazji i Staś załapał się już na drugą z rzędu. Tydzień wcześniej impreza była podwójna - jedna dla młodzieży, w pomieszczeniu nieczynnego jeszcze sklepu, z muzyką i tańcami, a część dla dorosłych w domu - standardowa nasiadówka. Staś szalał w części młodzieżowej. Zajrzał też na chwilę do dorosłych. Ciocia próbowała go zatrzymać - "Zostań z nami, Stasiu, tu też jest fajna impreza!". A Staś spojrzał krytycznie na ludzi siedzących przy suto zastawionym stole, stwierdził: "Tu nie może być fajna impreza!" i wrócił do młodzieży.
Grunt to szczerość :).

Tym razem był skazany na nasiadówkę dla dorosłych i wyraźnie mu się nudziło.

- Mamo, jedźmy już do Torunia.
- Stasiu, nie możemy dziś jechać do Torunia, bo tatuś wypił winko i nie może prowadzić samochodu.
- To niech tatuś wysiusia to winko i jedźmy już.
(Tu musiałam się wewnętrznie wyśmiać)
- Wiesz Stasiu, to nie jest takie proste. Jak się wypije wino to nie można być kierowcą, bo się wtedy źle widzi i można spowodować wypadek. Jakby nas zatrzymała policja i zobaczyła, że tatuś pił winko, to by nam zabrali samochód!
- I musieliby nas przeprosić?

O święta naiwności...

rozarozaroza


piątek, 26 sierpnia 2005

Koniec adaptacji

Dziś zaliczyliśmy ostatni dzień adaptacji w przedszkolu. Ten dzień był bardzo ważny, ponieważ po pół godziny wspólnej zabawy w sali gimnastycznej, pani wróciła do sali zabaw z dziećmi, zostawiając rodziców na zewnątrz. Po chwili konsternacji, dzieci spokojnie zajęły się zabawą, a mamy stłoczyły się przy drzwiach, próbując coś dojrzeć przez szparę i nerwowo nasłuchując, czy nie rozlegnie się płacz ich dziecka. Z początku mamy siedziały ze zbielałymi kostkami u zaciśniętych rąk, najwyraźniej nie wierząc, że ich dziecko potrafi spokojnie znieść ich nieobecność. Później widać było stopniowe rozluźnienie, zaczęły się rozmowy (o dzieciach i przedszkolach, rzecz jasna). Ale gdy ktoś wychodził z sali, mamy nadal podrywały się do drzwi, żeby przy okazji zajrzeć do środka. Ja to znosiłam lżej, bo Staś chodził do żłobka i wiedziałam, że poradzi sobie beze mnie, ale przyznam się, że i tak parę razy zerknęłam.

Dzieciaki spisały się doskonale, prawie nie zauważając nieobecności mam. Po godzince wybiegły z sali rozweselone, prosto w ich ramiona. "Wszędzie cię szukałem, mamusiu! Myślałem, że poszłaś sama do Torunia!" - powiedział Staś, gdyż w jego mniemaniu "Toruń" to nasz blok, plac zabaw i parking :).

Staś stwierdził, że w przedszkolu jest fajnie i chętnie pójdzie tam znowu. Wytłumaczyłam mu, że następnym razem zostanie tam na cały dzień, a ja pójdę do pracy. Przyjął to bez emocji, ale czy z zostaniem nie będzie problemu, okaże się w praniu.

Jutro wyjeżdżamy do Chodcza gdzie Staś zostanie na cały tydzień, więc "rok przedszkolny" rozpoczniemy z małym opóźnieniem.

Jestem bardzo szczęśliwa, że tak gładko to poszło (póki co) i jestem dumna z mojego synka-przedszkolaka. Podoba mi się przedszkole, panie przedszkolanki, dzieciaki i mamy też :). Przy okazji dokonałam lustracji trzyletnich panienek i postarałam się zapamiętać imiona, żebym później wiedziała, w kim się Staś zakocha :). Jednak mogę mieć problem z rozróżnieniem, bo są to prawie same Julki...

środa, 24 sierpnia 2005

Przebudzenie

Dana budzi się pierwsza. Otwiera oczka i piszczy z radości na widok śpiącego obok Stasia. Poklepuje go po pleckach, wołając go po swojemu. Staś otwiera oczy, uśmiecha się szeroko, przytula siostrzyczkę i całuje.

Szczęściem jest mieć rodzeństwo - wiem coś o tym.

Przez resztę dnia będą walczyć o zabawki, a Staś na widok siostry będzie wołał: "Mamo, weź ją! Zabierz ją ode mnie!". Ale myślę, że mimo to się kochają.


wtorek, 23 sierpnia 2005

Drugi dzień w przedszkolu

Staś od wczoraj chodzi do przedszkola na adaptację. Polega to na tym, że przez cały tydzień chodzimy tam razem na dwie godzinki, żeby dzieci miały szansę oswoić się z nowym otoczeniem w towarzystwie rodziców (większość to mamy). Nie wiem, czy tak jest we wszystkich przedszkolach, ale moim zdaniem to bardzo dobry pomysł.

Wczoraj Staś trochę się nudził, gdyż po krótkiej zabawie zespołowej, dzieci zajęły się oswajaniem z nowymi zabawkami. Niestety nie było nic dla rycerzy, więc Staś nie był zachwycony. Klocki i samochody ma przecież w domu. Po upływie 1,5 godziny zaczął marudzić, że się nudzi i chce iść do domu. Na to zareagowała jedna z pań mówiąc: "Jak się nudzisz, to idź do pani i powiedz, że już się zmęczyłeś". Staś poszedł dzielnie sam do pani przedszkolanki i powiedział: "Proszę pani, ja już się zmęczyłem i idę do domku, do widzenia." :) Fajnie, bo ja też się trochę znudziłam :).

Dziś nie miał wielkiej ochoty na wyjście do przedszkola, ale bez większych problemów wyszliśmy. Było zabawniej, bo wyszliśmy na plac zabaw. Całkiem przyjemny ten plac. Podzielony jest na części wg grup wiekowych - w części dla najmłodszych sprzęty są najbezpieczniejsze, najmniejsze. Staś razem z kilkoma kolegami opanował samochód. Bawiliśmy się w naszą podróż do Gdyni. Niestety gdy zatrzymaliśmy się, żeby zatankować, chłopiec imieniem Mikołaj podsiadł Stasia na miejscu kierowcy. No i mamy problem, żaden z chłopców nie chciał ustąpić, a trudno powiedzieć, po czyjej stronie jest racja, w końcu jest tylko jeden samochód i trzeba się nim jakoś dzielić... Staś wpadł w histerię. Chłopcy przepychali się i szarpali. W końcu mama siłą zabrała Mikołaja, który się rzecz jasna rozpłakał, a ja zabrałam Stasia, chociaż teraz mógł już jechać dalej swoim samochodem. Nie chciałam jednak, by się nauczył stosowania podobnych rozwiązań na przyszłość. Poszliśmy do piaskownicy, budowac zamek rycerski. Staś wyciszył się, uspokoił. Wtedy powiedziałam: "Stasiu, chyba pora przeprosić Mikołaja". Staś wstał, otrzepał ręce i podszedł do tego chłopca ze słowami: "Przepraszam Cię Mikołaju". Wszyscy wokół zdębieli, a pani opiekunka zaczęła bić brawo i powiedziała, że takiego przypadku jeszcze nie widziała :). Chyba dobrze wyszliśmy z tej przykrej sytuacji, a Staś i Mikołaj pewnie zostaną kumplami :).

Ciekawe, jak będzie jutro?

poniedziałek, 22 sierpnia 2005

Fotoplastykon

Dziś poświęcam cenne megabajty pamięci bloga na fotki moich maluchów (i nie tylko!).


Dana je sama
A na kalkulatorze liczy kalorie :)


Brudna i szczęśliwa


Moje kochane dziewczyny
Z lewej bratanica - Ola, z prawej siostrzenica - Monika
z ogromnym podziękowaniem za poświęcenie dzieciakom kawałka wakacji!
Nie poradziłabym sobie bez Was...
serce roza serce roza serce


Dziś pierwszy dzień Stasia w przedszkolu!!!
Prawie jak w domu...

piątek, 19 sierpnia 2005

Bliskie spotkania z popularnym dziennikarzem TVP

Zdarzyło się to dawno temu, gdy jeszcze w Toruniu był festiwal Camerimage. Siedzę sobie na premierze "Królowej Margot", na chwilę przed rozpoczęciem seansu. Podchodzi do mnie jakiś facet i pyta:
- Czy to miejsce jest wolne?
- Przykro mi, zajęte.

Po bliższej lustracji pytającego, do siebie:
- O kurcze, to Piotr Kraśko!

Parę lat później, w Sopocie przy molo, na wystawie samochodów terenowych, siedzę w jeepie mojego kolegi. Podchodzi do mnie jakiś facet i pyta:
- Przepraszam bardzo, jaki jest rocznik tego samochodu?
- Niestety, nie orientuję się, proszę zapytać tamtego pana. - wskazałam kolegę stojącego opodal.

Po bliższej lustracji pytającego, do siebie:
- O kurcze, to Piotr Kraśko!

Nie ma chłop szczęścia do mnie. Dwa razy go spławiłam...


czwartek, 18 sierpnia 2005

Jak tatuś śpi

Ostatnio popisujemy się przed znajomymi nową umiejętnością Danusi:

- Danusiu, jak tatuś śpi?
- Chrrrchrrchrr chrrrrrchrrrrrrrr

No tak, właśnie tak to brzmi, mniej więcej.

rozarozaroza

Staś buduje wieżę z drewnianych klocków. Zbliżająca się Danusia, przewyższająca rzeczoną wieżę o głowę, skojarzyła mi się jednoznacznie z pewną filmową postacią...
-  Uważaj Stasiu, Godzilla nadciąga!

Parę godzin później Dana idzie spać. Macha Stasiowi rączką na dobranoc, a ja cienkim głosikiem mówię:
- Dobranoc, Stasiu!
- Dobranoc, Godzillo! - odpowiada Staś.

środa, 17 sierpnia 2005

Mama szamanki

Szamańskie skłonności są u nas wyraźnie dziedziczne...
Miałam sen, że moja koleżanka jest w ciąży. Gdy ją spotkałam okazało się, że naprawdę jest - w drugim miesiącu. Gdy się teraz nad tym zastanawiam, tak właściwie czułam, że ten sen jest prawdziwy jeszcze zanim ona to potwierdziła. Hmm...
A najciekawsze jest to, że w dalszym ciągu tego snu okazało się, że urodziłam ślicznego synka o karnacji jeszcze ciemniejszej, niż Staś :). A jeśli to sen proroczy i będzie więcej Ladorusiów? ;)
idea
Tata po przyjściu z pracy: - Stasiu, kto tu tak strasznie nabałaganił?
Staś: - Danusia.
Tata: - A kto to teraz posprząta?
Staś: - Najlepiej ty tatusiu. Tu do tego worka pozbieraj.

Dobry pomysł! :)
Najwyraźniej ma predyspozycje do stanowisk kierowniczych. Tak trzymaj, Stasiu!

wtorek, 16 sierpnia 2005

I wróci Odys do swej Itaki...

Nie było nas zaledwie tydzień, a z taką radością powitaliśmy dom, że czuję się jak Odyseusz wracający z wyprawy po złote runo :). Bez złotego runa, ale to nieważne.

Wprawdzie, pomimo paskudnej, listopadowej pogody, wyjazd był całkiem udany, ale takich domatorów jak Staś i ja ze świecą można szukać. Staś od pierwszego dnia pytał co chwilę "Kiedy wracamy do naszego Torunia?". Znudziło mu się w okolicach środy.
Staraliśmy się dzieciom uatrakcyjnić pobyt, w miarę możliwości pogodowych, ale nie ma to jak własny-ciasny domek.
Sporą część budżetu musieliśmy przeznaczyć na zakup ciepłej odzieży. A pogoda, rzecz jasna, zaczęła się poprawiać ostatniego dnia naszego pobytu nad morzem...

Cały nasz wyjazd minął pod znakiem zamków i rycerzy. W drodze do Gdyni wpadliśmy do Malborka, gdzie Staś czuł się jak w krainie ze snów. Wszędzie rycerze, zbroje, mosty zwodzone i kraty... Pełnia szczęścia. Przy okazji dokonaliśmy upgrade'u Stasiowego uzbrojenia, wykonanego z plastyku, do wersji drewnianej, znacznie okazalszej i trwalszej. O, takiej:

 

Kolejne dni spędziliśmy na zwiedzaniu, oglądaniu i chowaniu się przed deszczem i wiatrem ;). Zwiedziliśmy ZOO w Oliwie, Park Oliwski, pochodziliśmy po Starówce w Gdańsku, po molo w Sopocie i w Gdyni. Goniliśmy czapki, które porywał wiatr i zapieraliśmy się nogami, żeby nas nie wrzucił wraz z wózkiem do morza. Same atrakcje :).

A słowo, które mnie ostatnio strasznie wkurza to "opalenizna" ;). Może trzeba było się wybrać do solarium nad tym morzem - wygrzałby się człowiek i wyglądał odpowiednio...

Cały ten pobyt miał jeden wielki plus: zatrzymaliśmy się w mieszkaniu mojego kolegi, w którym nie było działającego telewizora. Nie było też, rzecz jasna, komputera. Dzięki temu cała rodzina odpoczęła od tych zdobyczy techniki.
kawa
A teraz - kawa i czas na wędrówkę po zaprzyjaźnionych blogach.

sobota, 6 sierpnia 2005

Pszczółki

Staś robi sobie na kolację bułkę z miodem (tak! sam sobie robi!). Skończył, ale nie pozwala zamknąć słoika.
- Bo muszą przylecieć pszczółki i zanieść ten miód do kwiatków!

rozarozarozarozarozarozarozarozarozarozarozarozarozarozarozarozarozarozarozarozaroza

W niedzielę wyjeżdżamy do Gdyni na tydzień - oby pogoda dopisała. Nie będę miała dostępu do netu i chyba dobrze mi zrobi ten odwyk ;). Będzie o czym pisać jak wrócimy. Do zobaczenia!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...