Strony

czwartek, 31 stycznia 2013

O koncentracji i skupieniu

Rozmawiam z Danusią podczas przygotowania kolacji na temat zastrzeżeń jej nauczycielki do zachowania na lekcji.

- Mamo, co to jest brak koncentracji?
- To jest tak, jeśli nie potrafisz skupić się na tym, co robisz. Na przykład gdy zamiast uważać na lekcji bawisz się ołówkiem, albo rozmawiasz z koleżanką. Albo gdy czytasz książkę, a rozmyślasz o niebieskich migdałach. Albo odrabiasz zadania domowe, a pod stołem przebierasz nogami i już myślisz o tym, jak będziesz mogła wyjść na dwór, bawić się z koleżankami. Jak ktoś nie jest skupiony, to może robić różne głupoty i nawet nie zauważyć.

Wyjmuję sandwicze z tostera i...

- O kurcze, zapomniałam dodać sera!
- Dzięki mamo, już rozumiem, o co chodzi z tym brakiem koncentracji.

Pozostawmy to bez komentarza ;)


niedziela, 27 stycznia 2013

Kukem bukem

Dziś będzie anegdotka sprzed wielu lat, jeszcze sprzed czasów pisania bloga. Staś ją uwielbia i poprosił mnie o jej spisanie.

Działo się to gdy Staś miał ze dwa lata i komunikowanie się ze światem dorosłych nie było dla niego zbyt proste.
Pewnego dnia usmażyłam mu po raz pierwszy racuszki, posypałam cukrem pudrem i podałam. Ugryzł parę razy, po czym zaczął się awanturować:

- Kukem bukem!
- Co Stasiu? Chcesz jeszcze?
- KUKEM BUKEM!!!

Kompletnie nie miałam pojęcia, o co chodzi. Usmażyłam kolejnego racuszka, ale nie o to chodziło. Staś nadal wydawał te "murzyńskie" okrzyki. W końcu zaprowadził mnie do kuchni i pokazał paluszkiem jedną z szafek. Wtedy mnie olśniło - Staś po prostu chciał dokładkę cukru pudru :)

A "kukem bukem" do dziś funkcjonuje w naszej rodzinnej gwarze.
Staś w wieku 2 lat

sobota, 26 stycznia 2013

Geniuszem być


- Mamo, u nas w szkole jest tablica ze zdjęciami sławnych ludzi. Kiedyś tam będzie wisiało moje zdjęcie - mówi Staś z przekonaniem.
- A skąd jesteś tego taki pewien? - pyta dumna mama słynnej osoby in spe.
- Przecież jako pierwszy rozwiązałem wielką zagadkę ludzkości - "Co było pierwsze, jajko czy kura?" Oczywiście, że kura musiała być pierwsza, bo ktoś musiał to jajko wysiedzieć.

Całkiem logiczne :)


wtorek, 22 stycznia 2013

Aniołki i drzewo snów

Moje kochane inspiracje wyjechały do Dziadka na ferie, więc pozostaje mi jedynie spisanie wczorajszej bajki o Aniołkach :)

Pewnego dnia znajoma wróżka opowiedziała Aniołkom o drzewie, pod którym śnią się najcudowniejsze sny świata. Aniołki zapragnęły zobaczyć to niesamowite drzewo i zobaczyć, co im się takiego przyśni. Wróżka wytłumaczyła im, jak tam dotrzeć i ruszyły w daleką drogę.

Gdy dotarły we wskazane miejsce i zobaczyły drzewo, aż westchnęły z zachwytu. Drzewo było pokryte cudownymi, różowymi kwiatami i srebrzystymi liśćmi. Pachniało jak najsmaczniejsze owoce świata. Aniołki położyły się pod drzewem, a zapach sprawił, że bardzo szybko usnęły.

Pluszkowi przyśnił się przepiękny, duży dom, w którym były wszystkie zabawki, o których marzył. Chodził po pokojach i odkrywał kolejne cuda. Gdy tylko zapragnął słodyczy, pojawiały się całe ich góry i wcale nie psuły się od nich zęby. Cudownie!

W tym samym czasie Gwiazdka śniła, że jest najpiękniejszym aniołkiem na świecie. Miała złociste włosy do samej ziemi, wielkie, błękitne oczy i długie rzęsy. Każdy, kto ją zobaczył, z zachwytu tracił mowę. Wszyscy wpatrywali się w nią i spełniali jej wszystkie zachcianki.

W końcu Aniołki zbudziły się ze snu. Popatrzyły jeszcze przez chwilę na drzewo i wyruszyły w drogę powrotną.

Gdy już doleciały, Pluszek westchnął:

- Wiesz, Gwiazdeczko, sen, który mi się śnił, był naprawdę cudowny. Mogłem mieć wszystko, o czym tylko zamarzyłem. Ale wiesz - smutno mi było, bo nie miałem się z kim tym podzielić.

- Racja, Pluszku. Mój sen też był wspaniały. Ale musiałam nosić te wszystkie niewygodne sukienki, nie mogłam pobiegać, pobawić się. Wszyscy się tylko na mnie gapili, zamiast ze mną porozmawiać, albo się powygłupiać.

Cudownie jest obudzić się z przyjemnego snu i uśmiechnąć się, bo życie jest jeszcze piękniejsze...

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Teoria prędkości względnej


Oglądamy sobie foteczki z Barbarki. Emilka komentuje:

- Fajnie, że mogłyśmy siedzieć na tych dużych saniach.
- Racja, miałyście tam wygodnie i ciepło.
- Tak, no i szybciej jechałyśmy, niż dzieci z tyłu na saneczkach.
- Jak to szybciej?
- Normalnie. Im bliżej konika, tym szybciej, a na samym końcu najwolniej - tłumaczy z przekonaniem Emilka.

Tak działa fizyka w krainie dzieciństwa.

niedziela, 20 stycznia 2013

Kulig na Barbarce

Mieszkańcom Torunia nie trzeba Barbarki reklamować - świetne miejsce do rekreacji dla dzieci i dorosłych. Dziś po raz pierwszy skorzystaliśmy z zimowej formy wypoczynku i jesteśmy bardzo zadowoleni :)

Staś niestety musiał zostać w domu, bo jest trochę przeziębiony i ominęło go mnóstwo atrakcji.

Ledwo dojechaliśmy, dziewczynki pognały na plac zabaw, gdzie zazwyczaj bawią się latem. Nie dały sobie wytłumaczyć, że to zabawa na cieplejsze dni. No i chyba miały rację, bo radości było co nie miara.








Kolejnym punktem programu był kulig. Trzeba było trochę poczekać w kolejce, bo chętnych było dużo więcej, niż miejsc, no i kto miał silniejsze łokcie, ten więcej pojeździł. Ale w końcu każdy przejechał się choć raz.




W tym czasie Tata postanowił przetestować, co to takiego te narty biegowe. Przepadł na dwie godziny :)


Ale to nie koniec atrakcji! Zmarznięci mogli ogrzać się przy ognisku i upiec sobie kiełbaskę.








I to by było na tyle :)




sobota, 19 stycznia 2013

Gdy dorosnę...





Pokazałam dzieciom powyższy obrazek, ale stwierdziły, że go nie rozumieją. Teraz już nie te czasy, że każde dziecko chce zostać kosmonautą i polecieć na księżyc. Po co lecieć gdziekolwiek, skoro tak dużo fajnych rzeczy dzieje się na ziemi?

Przy okazji tej rozmowy, Emilka stwierdziła:

- A ja chcę zostać kasjerką.
- Kasjerką? To bardzo trudna i trochę nudna praca, trzeba siedzieć cały dzień przy kasie, nie można się pomylić przy liczeniu... Jesteś pewna, że nie wolałabyś być kimś innym?
- Ale wszyscy dają kasjerce pieniądze.
- Ach, to stąd ten pomysł - zrozumiałam. - A wiesz, że kasjerka musi oddawać wszystkie pieniądze swojemu szefowi?

Chwila zastanowienia.

- W takim razie chciałabym zostać szefem - zrewidowała swą decyzję życiową Emilka.




piątek, 18 stycznia 2013

Jak powstają rytuały

Nasze rytuały przedsenne są bardzo rozbudowane i skomplikowane, tworzone przez całe lata. Dzieci nie chcą rezygnować z żadnego elementu, a z czasem dochodzą nowe. Muszę bardzo uważać, by nie tworzyć precedensów, bo jest duża szansa, że na stałe wejdą do rytuału, a kładzenie się spać wydłuży się o kolejne, cenne dla zmęczonej mamy, minuty.

Tak było jakiś czas temu. Danusia już spała, ale Emilka długo nie mogła zasnąć. Było już późno, córcia zapłakana i niespokojna, musiałam coś szybko wymyślić, by ją uspokoić. Poprosiłam, by zamknęła oczka i słuchała. Opowiedziałam krótką historyjkę o parze aniołków, Gwiazdce i Pluszku. I tak powstał pierwszy odcinek Bajki o Aniołkach.

Emcia słuchała jak zaczarowana, na koniec uśmiechnęła się i po chwili już spała.

Od tej pory nie ma mowy, by dziewczyny zasnęły bez Bajki o Aniołkach. Czasem, gdy jestem zmęczona, tworzę choć krótką, kilkuzdaniową bajkę, a czasem daję się ponieść wenie. Nie jest dla mnie łatwe takie improwizowanie, a bajki nie są najwyższych lotów, ale dziewczynki są nimi zachwycone. Zamykają oczy i słuchają. a potem spokojnie zasypiają.

Dzisiejszy odcinek to:

Bajka o smoku

Pewnego dnia Gwiazdka i Pluszek wybrały się na spacer. Spacerowały sobie, jak to aniołki, latając po niebie, odwiedzając ulubione chmurki i gawędząc ze znajomymi ptakami.

Nagle Gwiazdka zauważyła na jednej z chmur... smoka! Aniołki przestraszone zerwały się do ucieczki. Jednak gdy obejrzały się za siebie zauważyły, że smok ich nie goni, tylko lata sobie wśród chmur, raz wyżej, a raz niżej. Był bardzo piękny, kolorowy i miał bardzo długi ogon. Zaintrygowane aniołki ostrożnie podleciały bliżej.

- Hej, smoku, skąd się tu wziąłeś? Chcesz się z nami zaprzyjaźnić?

Smok jednak nie odpowiadał, tylko fruwał sobie tu i tam.

Wtedy Pluszek spostrzegł, że smok przywiązany jest do długiego sznurka. To latawiec!

Aniołki z zachwytem obejrzały smoka ze wszystkich stron. Wpadły na pewien pomysł: podleciały bliziutko i z całej siły dmuchnęły na latawiec, przez co pokrył się błyszczącym pyłkiem. Lśnił w słońcu jak cenny klejnot.

Gdy dzieci ściągnęły swój latawiec na dół i zobaczyły to dziwne zjawisko, długo nie mogły wyjść z podziwu. Od tej pory często go puszczały wśród chmur, a nasze aniołki z przyjemnością patrzyły na swoje dzieło.

KONIEC :)

wtorek, 15 stycznia 2013

Wodne sumo

Niewiele potrzeba, by mocne postanowienia poszły w odstawkę, wróciły złe nawyki, a miesiące wysiłku i starań poszły na marne. A bo zima, święta, komu by się chciało chodzić na basen w taki mróz, a po śniegu rowerem przecież jeździć nie będę. Potem nadrobię, tak sobie myślę. Siedząca praca, mało ruchu, samochód - kondycję diabli wzięli, a ubrania znów jakoś zaczęły się kurczyć. Mam wrażenie, że w pewnym wieku kobieta zamienia się w perpetuum mobile - najlepiej nie jeść wcale, bo cokolwiek zostanie spożyte, osiada w postaci tłuszczu na biodrach i udach. Okropność!

Na szczęście pozbierałam się w końcu i po raz pierwszy od świąt wybrałam się dziś na aquaerobik. Nie było lekko - ciężarki jakoś przybrały na wadze, jakby też się obżerały podczas świąt. Z trudem dotrzymywałam tempa prowadzącej, a chwilami opadałam z sił. Mam jednak specjalny patent na tę okoliczność. Gdy czuję, że tracę siły, wówczas wyobrażam sobie, że przygotowuję się do udziału w olimpiadzie. Od razu siły wracają, mięśnie się prężą, adrenalina krąży w żyłach - taka jest siła autosugestii.

Jednak gdy podczas podwodnych przysiadów czuję, jak falują moje fałdki i fałdeczki, zastanawiam się mimo woli, czy sumo jest dyscypliną olimpijską?

Może mam jeszcze szansę? ;)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Tagujemy i turlamy się ze śmiechu

Przyszło mi wczoraj do głowy, aby do postów dodać etykiety. Ot, taka dodatkowa funkcjonalność, pozwalająca na odszukanie czegoś, co nas interesuje, albo może poszerzenie tematyki bloga? Tak więc wczoraj zaczęłam tagowanie postów, poczynając od najnowszych, w zamierzeniu chcąc w ten sposób oznaczyć wszystkie 432 napisane dotąd posty.

Nawet jeśli jedynym efektem tego planu będzie przejrzenie przeze mnie całego bloga, to i tak było warto. Czytając doceniam, jaki to wielki skarb i wspaniała pamiątka. Cieszę się, że nie poddałam się i nie porzuciłam bloga na dobre. Kiedyś pisało się łatwiej. Przede wszystkim dzieci, gdy były mniejsze, były nieustanną inspiracją. Wystarczyło tylko notować. Łatwiej też było, gdy miałam tu grono wiernych komentatorów - posty były wtedy formą rozmowy, a nie monologiem, jak teraz. Ale to nie takie ważne, bo bloga piszę przede wszystkim dla siebie i dla dzieci. Gdy dorosną, będą miały świetny przewodnik po swoim dzieciństwie.

Tak więc taguję namiętnie, a dzieciarnia oblega mnie ze wszech stron, kibicując mi z zapałem. Niektóre dialogi im czytam i skręcamy się przy tym ze śmiechu. Przy okazji Staś ma okazję sobie przypomnieć, że Danusia nie zawsze była jego rywalką i wkurzającą młodszą siostrą. Gdy była malutka troszczył się o nią, opiekował się nią i okazywał jej dużo serca. Pokazanie mu namacalnych dowodów tego, działa wręcz wstrząsająco. I to kolejna korzyść z bloga :)

A jakie dzieci są dumne, że są bohaterami bloga! Bardzo często przynoszą mi różne anegdotki, do wykorzystania na Ladorusiach. Niestety, przeważnie trudno jest oddać ich urok zapisując je na blogu, a szkoda. Dziś mnie zapytały, czy pisałam na blogu historię o dzikach... W rzeczy samej, nie pisałam, śpieszę to nadrobić:

Było to latem, w agroturystyce mojego szefa oglądaliśmy hodowane przez niego dziki. W pewnej chwili jeden z dzików zaczął się czochrać o ogrodzenie.

- Co on robi? - pyta Staś.
- Nie widzisz? Przecież robi pompki! - odparła rezolutnie Emilka.

Wywołało to całe salwy śmiechu i opowiadanie tej dykteryjki każdemu, kto był na tyle cierpliwy, by jej wysłuchać.

Podsumowując dotychczasowo oznakowane posty, nasz blog jest przede wszystkim o paplaniu, co doskonale oddaje jego treść :)




niedziela, 13 stycznia 2013

Sukesy Ladorusiów

W poprzednim poście wspominałam o szkolnych sukcesach Ladorusiów.

Pierwszy to wyróżnienie Danusi za udział w konkursie kolęd. Śpiewała prześliczną pastorałkę Gawędy pt. Kołacz. Zawsze wzrusza mnie do łez, szczególnie gdy śpiewa ją moje dziecko :) Danusia świetnie sobie poradziła z trudną melodią i jestem z niej bardzo dumna.

Pazurki pomalowane na okoliczność ferii, które właśnie się rozpoczęły.

Natomiast Staś pojechał po całości ;) Pani od przyrody wyznaczyła go do udziału w ogólnopolskim konkursie, organizowanym przez Meditest, na temat zdrowia i jego ochrony, w którym Staś zajął IV miejsce w Polsce! Przyroda to Stasia konik - dużo czyta i ogląda i wszystko zapamiętuje, wykonuje proste eksperymenty i angażuje w nie całą rodzinę.






Przy okazji krótka relacja z Nocy Biologów, w której Staś uczestniczył w ubiegły piątek.
O imprezie dowiedzieliśmy się trochę za późno, bo miejsca na warsztaty dla dzieci klas 0-III były już pozajmowane. Natomiast udało się jeszcze wcisnąć Stasia na "Małą oczyszczalnię" i "Wirtualny las". Aby pocieszyć rozczarowane dziewczynki, jedna z pań zabrała nas do laboratorium i sprezentowała nam rosiczkę w słoiku :)
Gdy odbieraliśmy podekscytowanego Stasia po zajęciach, opowiadał nam, że poznał dwie bardzo sympatyczne osoby: panią Anię - wolontariuszkę, która go zabrała w przerwie do muzeum, aby zagospodarować mu czas.

- A drugi to był pan Paweł, który pomagał mi w zajęciach z oczyszczalni. Przeszliśmy na ty i mówimy do siebie "siema" - relacjonuje Staś.

A propos - dziś WOŚP, więc zaraz biegniemy do miasta, zobaczyć co tam się dzieje z tej okazji.
SIEMA!




środa, 9 stycznia 2013

Mamo, nie musisz iść na wywiadówkę!

Jeszcze nie zdążyłam na dobre wkręcić się w normalne życie po przerwie świąteczno-noworocznej, a już nastał tydzień wywiadówek. W ubiegłym tygodniu Danusia dziwnie wymijająco odpowiadała na moje pytania, kiedy będzie wywiadówka. Wręcz sugerowała mi, że lepiej zostać z nimi w domu, niż iść na zebranie rodziców.

- Mamo, jak nie pójdziesz na zebranie, to pani napisze ci na karteczce wszystko, co ważne. Nie musisz iść!

Znam swoje dziecko na tyle, by wiedzieć, że coś ukrywa. Ale na moje wnikliwe pytania tylko wzruszała ramionami.

Jeśli miałam jakieś wątpliwości, czy powinnam iść, postawa Danusi utwierdziła mnie, że to konieczne ;)

Gdy podczas zebrania otrzymałam oceny opisowe Danusi, wszystko wydało mi się super. Oceny umiejętności przeważnie "znakomicie" i "bardzo dobrze". Jedyny minus to niesystematyczność i czasem nieodrabiane zadania domowe. No i z tego powodu Danusia w tym semestrze niestety nie należy do osób wyróżnionych. Nie przejęłam się tym za bardzo, bo do końca semestru się z pewnością podciągnie - zresztą to nie takie ważne przecież. A nad jej systematycznością powinnyśmy obie pracować, prawda?

Po zebraniu poszłam do pani nauczycielki zapytać, co mogło być przyczyną niepokoju Danusi. Tak, jak się domyślałam, chodziło o brak wyróżnienia. Zdecydowanie mogło być gorzej :)

U Emilki zebranie to była sama przyjemność. Z powodu zebrania u Danusi spóźniłam się, więc tylko w miłym nastroju wypiłam kawę z panią i pogadałyśmy sobie o wszystkim. O Emilce w samych superlatywach (no ba!).

A o ostatnich sukcesach moich dzieciaczków opowiem niebawem, jak będę miała materiał zdjęciowy z apelu zimowego ;)

When I grow up, I will be famous



poniedziałek, 7 stycznia 2013

Trzech Króli

Wczoraj do Torunia wróciła zima. Napadało sporo śniegu i wszystko wygląda odświętnie. Niestety nie zanosi się, by została na dłużej, bo temperatura oscyluje w okolicach zera. Czyli idealne warunki by ulepić bałwanka! Oczy i guziki zrobione były z orzechów, nos standardowo marchewkowy, szalik pożyczony od Stasia, a pudełko po ciastkach z Biedronki robiło za kapelusz.






Dzieci bardzo się napracowały, nie zastanawiając się na ulotnością swego wysiłku. Trochę jak mnisi, tworzący mandalę, no nie? ;) Faktycznie, nie zdążyliśmy zjeść obiadu, nim bałwanek runął w gruzy.

W tym roku kolej Danusi na podpisanie naszych drzwi:



W ubiegłym roku był to Staś:




A za rok kolej Emilki.

Po obiedzie wybraliśmy się na starówkę na spacer i paradę z okazji świeta Trzech Króli.
Największa choinka w Toruniu

Zimowe niedźwiadki

Staś pokazuje goły brzuch ;)

Słoń Melchiora... a może Baltazara?

Po paradzie rozgrzaliśmy się w naszej ulubionej kawiarni. Dzieci "rozgrzewały" się lodami ;)
Danusia demonstruje ręce zgrabiałe z zimna
To była bardzo udana niedziela. Dzieci były wyjątkowo grzeczne i zgodne. Oby to była zapowiedź całego zgodnego roku :)

wtorek, 1 stycznia 2013

Niebo z mojego dzieciństwa

Patrząc wczoraj na niebo jarzące się od niesamowitych fajerwerków, przypomniało mi się nagle, jak w wieku paru lat wychodziliśmy z tatą o północy sylwestrowej przed dom, żeby oglądać race. Było tego zaledwie parę sztuk, odpalanych nad Wisłą kilka kilometrów od naszego domu. Co parę minut raca, zielona, albo czerwona, a my niecierpliwie czekaliśmy na nie na mrozie, pokazując je sobie palcami - "O, patrzcie, tam jest!"

Ciekawa jestem, jak sylwestrowe niebo będzie wyglądać, gdy nasze dzieci dorosną. I czy będą pamiętać, jak dawno temu stały z rodzicami, wskazując paluszkami niebo i chłonąc te magiczne obrazy.

Oczywiście, że będą pamiętać :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...