Od wczoraj jesteśmy nareszcie wszyscy razem. Pierwsze spotkanie było bardzo emocjonujące, ale po kolei...
Gdy
Jarek z dziećmi dotarli do domu, była już prawie 21 i nie była to
najlepsza pora na tak ważne wydarzenia. Dzieci były zaspane, zmęczone i
bardzo stęsknione za mamą i za domem. Rzuciły się na mnie i przez
dłuższą chwilę nie było mowy nawet o zdjęciu kurtek. Później bez
większych emocji obejrzały śpiącą Emilkę i wróciły do witania się ze
starymi kątami.
Po chwili Emilka obudziła się i wtedy nastąpiło
właściwe powitanie. Było wzruszająco, gdy dzieci całowały siostrzyczkę w
główkę i gdy Staś powiedział, że Emilka jest przecudowna. Chwilę
później było dramatycznie, gdy obie panny zaczęły płakać, a ja nie
mogłam się rozdwoić, żeby je obie uspokoić - jedna z nich chciała jeść, a
druga potrzebowała mamy tylko dla siebie i tata w przypadku żadnej z
nich nie mógł mnie zastąpić. Sytuację uratowała Emilka... robiąc kupę,
co bardzo zainteresowało starsze rodzeństwo, a Danusi z wrażenia
obeschły łzy. Mogłam wtedy wciągnąć dzieci do pomocy - podawanie
pieluszki, skarpetek i śpioszków. Później tata zdecydowanie zabrał
dzieci do drugiego pokoju, a ja w tym czasie uśpiłam Emilkę. Później
bardzo długo usypiałam starsze dzieci, trochę się denerwując co będzie,
gdy Emi obudzi się, zanim one zasną. Na szczęście tak się nie stało,
chociaż wskutek nadmiaru emocji dzieci zasnęły dopiero krótko przed
północą.
A dziś, już na spokojnie, miałam okazję oswoić dzieci
nawzajem ze sobą. Ze Stasiem nie ma absolutnie problemu - biegnie do
Emilki na każdy odgłos jej płaczu, robi do niej śmieszne minki żeby ją
rozbawić i nie może się doczekać, aż urośnie i będzie mógł się nią
opiekować. Myślę, że zdaje sobie sprawę z tego, że to nieprędko się
stanie.
Danusia - nie da się ukryć, jest wyraźnie zazdrosna o
czas poświęcany przeze mnie Emilce, bo karmienie zajmuje dość dużo
czasu. Ale na razie obywa się bez płaczu. Dzielnie asystuje przy
przewijaniu, pomaga mi nawet zapinać pampersa. Pozwoliłam jej "uczesać"
Emilkę miękką szczoteczką. Widzę, że Danusia też potrafi być delikatna.
Gdy zobaczyła "chory" pępuszek, podmuchała delikatnie, żeby Emilkę nie
bolało. Tyle, że gdy karmię Emilkę (na leżąco), Danusia chce, żebym
przodem była zwrócona do niej, czego niestety nie da się osiągnąć, chyba
że jest się kobietą-wężem, a może i wtedy też nie. Podczas karmienia
próbuję ją czymś zająć, na przykład gotowaniem dla mnie i Emilki obiadu
albo opowiadaniem nam bajek. No i jakoś to się na razie sprawdza.
W
każdym razie jest chyba trochę lepiej, niż zakładałam, mając w pamięci
Stasia w pierwszych tygodniach życia Danusi. Chociaż z drugiej strony
nie powinnam chwalić dnia przed zachodem słońca - na razie Emilka ma
urok nowości, oby się rodzeństwu nie znudziła.
Wspólnych zdjęć na
razie brak, bo nie chcę błyskać małej fleszem po oczkach, a jest trochę
za ciemno na zdjęcia bez lampy. Może jutro się uda coś zmajstrować.
PS.
Przepraszam, że nie odpowiadam na komentarze, ale na razie mam niewiele
czasu na siedzenie przy komputerze (teraz ciocia Ewa zabrała Stasia i
Danusię na spacer, więc mam minutkę). A neostrada tak się muli, że przy
przejściu do kolejnego komentarza można spokojnie zrobić sobie herbatkę i
wrócić, żeby się przekonać, że strona się jeszcze nie otworzyła.
Wyczerpał nam się limit na ten miesiąc i dlatego to tak wolno chodzi.
Czytam wszystkie komentarze i odpowiadam na nie niestety tylko w
myślach... Ale wrócę do odpisywania tak szybko, jak się da. Jeszcze raz
wszystkim Wam dziękuję za ciepłe słowa i za pamięć. Notki będą teraz
częściej, bo jest tyle ważnych rzeczy, które chciałabym utrwalić. Na
przykład to:
Wydarzenie dnia
Dziś,
w szóstym dniu życia, Emilka po raz pierwszy wyraźnie i szeroko się
uśmiechnęła. Do tej pory pojawiało się coś w rodzaju uśmiechu, ale tym
razem był to wyraźny i szczery uśmiech, który przypadł w udziale cioci
Ewie, którą Emilka widziała dziś po raz pierwszy. Wyraźnie coś
zaiskrzyło pomiędzy nimi - a ja zazdroszczę ;)