Strony

piątek, 30 grudnia 2011

Zgadywanki

Ulubioną zabawą naszych dzieci są zgadywanki. Szczególnie fajnie sprawdza się w czasie podróży, bo dzięki niej czas szybko mija. Polega na wymienianiu 10 określonych rzeczy, np. "10 rzeczy które wieszamy na choince", albo "10 przekąsek". Dopasowujemy je trudnością do możliwości dziecka, na przykład Staś może wymieniać 10 województw, a Danusia 10 zwierząt, które mieszkają w lesie. Śmiechu przy tym co nie miara.

- Emilko, wymień 10 zwierząt, które można hodować w domu:
- Chomik morski...

- 10 rzeczy, które znajduje się w łazience.
Mała podpowiedź: tata używa tego do golenia się.
- Golonka?

- Danusiu, wymień 10 istot, które występują w bajkach, a nie ma ich w rzeczywistym świecie.
Mała podpowiedź: koń z rogiem na głowie.
- NOSOROŻEC!

A Staś z własnej inwencji dorzuca:
- Do tego pytania pasowaliby też "zgodni politycy" ;)

Trafna uwaga ;)

środa, 28 grudnia 2011

...i po Świętach


Emilka i Barbie z Akademii Księżniczek

Staś obładowany LEGO

Danusia i maskotka Zhu Zhu

Ja i gofrownica :)
 Wniosek się nasuwa taki: czyżby Święty Mikołaj czytywał bloga o Ladorusiach? ;)

środa, 21 grudnia 2011

List do Mikołaja

Miło, że Staś z własnej inwencji wyręczył całą rodzinę w pisaniu listów do Mikołaja (no, oprócz taty, który jest zbyt skryty, by się obnosić ze swoimi marzeniami). A w dodatku pomyślał o tym, żeby zadbać o Świętego we własnej osobie!

Drogi Święty Mikołaju, liczę na tę gofrownicę, a cała rodzinka już ślini się na myśl o gofrach ;) Mam nadzieję, że małe przekupstwo ze strony Stasia przyczyni się do tego, byśmy dostali to, co sobie wymarzyliśmy.

A Wam wszystkim życzę wymarzonych prezentów pod choinką. Wesołych Świąt!

czwartek, 15 grudnia 2011

Basiunia

Pewnie nie pamiętacie moich dywagacji sprzed dwóch lat, czy nasza rodzinka dojrzała już do tego, by mieć zwierzątko. Napisałam wtedy posta o tym, jak dzieci ulepiły świnkę morską z plasteliny i karmiły ją plastelinową sałatą i ziarenkami. Szalenie rozbawił mnie wówczas jeden z komentarzy zabłąkanej tu istoty, która nas oskarżyła o nieodpowiedzialność, gdyż nieodpowiednio karmimy nasze (plastelinowe) zwierzątko. No cóż, czytanie ze zrozumieniem to wielka sztuka i nie każdemu właściwa ;) Świnka plastelinowa nie zatruła się jednak sałatą, a żywot swój zakończyła wskutek przypadkowego rozpłaszczenia. Na szczęście plastelinowe zwierzątka mają szansę na reinkarnację.

Minęło parę miesięcy. Dzieci przestały wspominać o zwierzaku, a ja im z własnej woli nie zamierzałam przypominać. Mimo to, szczerze się ucieszyłam, gdy Staś dostał chomika na 8 urodziny. Dzieci nazwały chomika Pysią i serdecznie się do niego (a właściwie do niej) przywiązały. Z przyjemnością obserwowały akrobatyczne wyczyny zwierzaka i podziwiały cierpliwość w nieskończenie długim biegu w chomiczej karuzeli. Do teraz Stasia marzeniem jest, by pobiegać w takiej karuzeli ludzkich rozmiarów ;) Każde z dzieci miało dyżur 2 dni w tygodniu i obowiązek pilnowania, by chomik miał jedzenie i wodę, a mi pozostawało jedynie sprzątanie klatki. Cieszy mnie, że dzieci rozumiały, że od nich zależy, by nasze zwierzątko czuło się dobrze i było zdrowe i wiedziały jak ważne jest, by dostawał odpowiednie pożywienie i miał dobre warunki.

Z czasem skończyły się jednak akrobatyczne wyczyny. Smutno było patrzeć, jak szybko chomik się starzeje, aż pewnego dnia jego krótkie chomicze życie dobiegło końca. Urządziliśmy chomikowi piękny pogrzeb w lesie. Jeszcze przez jakiś czas dzieci płakały z żalu za chomikiem, szczególnie wieczorami. Emilka w ogóle nie zrozumiała, dlaczego musieliśmy Pysię zostawić w lesie i często pytała, czy możemy ją tam odwiedzić.

Minęło trochę czasu. Byłam przeciwna temu, by szybko przygarnąć kolejne zwierzątko. Nie chciałam, by stało się ono łatwym lekarstwem na smutki. Tak się jednak złożyło, że kuzynka dzieci - Ola, musiała pozbyć się dwóch swoich świnek morskich. Tym sposobem jedna z nich trafiła do nas. Jest to śliczne zwierzątko o imieniu Basia.



Basia jest bardzo towarzyska. Lubi być brana na ręce i przytulana. Czasem się tego dopomina swoim zabawnym popiskiwaniem. Jej przysmak to zielona pietruszka, którą zajada, aż jej się uszka trzęsą. Najbardziej przywiązana do niej jest Danusia, którą Basia chyba uważa za swoją mamę ;) Dzieci bardzo ładnie się o nią troszczą, zgodnie z grafikiem, a mi nadal pozostaje sprzątanie klatki, co w przypadku świnki jest nieco bardziej uciążliwe. W każdym razie świnki morskie żyją o wiele dłużej niż chomiki, bo nawet ponad 10 lat.

Niech nam długo żyje i niech jej będzie u nas dobrze :)

środa, 7 grudnia 2011

Mikołajkowe zakupy z dziećmi na karku

Ciekawa jestem, czy próbowaliście kiedyś kupować dzieciom prezenty w ich obecności, tak, żeby tego nie zauważyły. Jest to dość karkołomne przedsięwzięcie. Ma swoje plusy, gdyż odwiedzając sklepy wraz z dziećmi można zaobserwować, co wzbudza ich największy entuzjazm, a następnie zignorować zachwyty nad zabawkami z najwyższej półki cenowej i wybrać coś, co jedynie w umiarkowanym stopniu przekracza aktualne możliwości finansowe. Najlepiej byłoby załatwić to w dwóch etapach, czyli najpierw pochodzić po sklepach z dziećmi, a drugi raz wybrać się samotnie, jednak nie zawsze to się da tak prosto załatwić. Poza tym wówczas musimy sobie zaserwować podwójną dawkę stresu, związanego z odwiedzeniem centrum handlowego w sezonie przedświątecznym, co jest zdecydowanie niezdrowe. Oczywiście jest też opcja zamówienia tychże zabawek przez internet, ale powiedzmy, że w tym przypadku ta możliwość z pewnych względów nie jest dobrym rozwiązaniem.

Tak więc mamy niedzielę, Mikołaj przychodzi za dwa dni, jesteśmy całą rodziną w nowo otwartym centrum handlowym i przystępujemy do akcji. Dzikich tłumów, o dziwo, brak. Dzieci ciągną nas w kierunku schodów ruchomych, ale jesteśmy nieugięci i po kolei wizytujemy sklepy, obserwując reakcje dzieci. Nie trzeba było długo czekać, by dziewczynki zachwyciły się jakimiś pluszakami. Rzut oka na cenę pozwala zakwalifikować ją do przedziału "da się znieść", a przy tym zabawki całkiem ładne i nie wyglądają na to, by miały się rozpaść przy okazji pierwszej zabawy. I w tym momencie przydają się ruchome schody. Mrugam do męża, aby wyprowadził dzieci ze sklepu i pozwolił im chwilę pojeździć, ja zaś zmierzam do kasy. Zaznaczam, że nasze dzieci nie są zmorą centrów handlowych i całkiem świadomie pozwalam im na te schody wiedząc, że nie będą jeździły pod prąd, darły się wniebogłosy albo biegały po nich. Tak więc przy kasie proszę o dodatkową reklamówkę, aby ukryć pierwszą zdobycz przed wścibskimi, małymi oczkami i ruszamy w dalszą drogę.

Prezent dla Stasia miałam już wcześniej upatrzony. Chwilę potrwało, zanim go namierzyłam w wielkim sklepie z zabawkami. W tym czasie Staś oglądał zestawy LEGO i wyglądał, jakby go siłą nie dało się stamtąd oderwać. Dziewczynki też się zabunkrowały wśród lalek. Więc ja chyłkiem podążyłam ze swoją zdobyczą do kasy. A tam niestety mały zator się zrobił, bo pani przy kasie nie mogła znaleźć kodu towaru klientki przede mną. Nagle, nie wiadomo skąd, wyrósł przede mną Staś. Na szczęście jego prezent był niewielki gabarytowo, więc szybko go ukryłam licząc na to, że ochrona nie będzie mnie podejrzewać o próbę przemycenia towaru do torebki ;)

- Mamo, co robisz przy kasie, kupujesz coś?
- Nie, muszę o coś zapytać pani. Idź, poszukaj taty.
- Ale gdzie tata jest?
- No, przed sklepem, poszukaj go.

Minęła chwila. Sprzedawczyni nadal walczy z kodem, a Staś wraca jak bumerang.

- Mamo, nie widzę nigdzie taty.
- No to go poszukaj, bo jeszcze sobie pójdzie bez nas. Na pewno gdzieś tam jest. Znajdź go i powiedz, żeby chwilę zaczekał.

Staś niechętnie ruszył na poszukiwania, a pani w końcu zlitowała się nade mną i przyjęła ode mnie pieniądze. Wyszłam ze sklepu, ale Staś mi nie odpuścił tak łatwo.

- Mamo, o co pytałaś tą panią w sklepie?

Kurcze... nie przygotowałam sobie odpowiedzi na to pytanie.

- No... pytałam, czy Mikołaj przychodzi na pewno w ten wtorek.
- Przecież mogłaś mnie zapytać, to bym ci powiedział!
- No tak, ale czy jesteś pewien, czy w tym roku nie ma jakiegoś poślizgu? Ta pani współpracuje z Mikołajem, więc jest na bieżąco. A co, jeśli w tym roku przyszedłby dzień wcześniej, a Wy nie mielibyście wyczyszczonych butów? Mógłby być problem...

Staś pokiwał głową, akceptując te mętne tłumaczenia. Swoją drogą, to nawet trochę dziwne, że nasze dzieci wciąż wierzą w Św. Mikołaja i nawet trochę nieswojo się czuję i zastanawiam się, czy bardzo się rozczarują moją prawdomównością, gdy dowiedzą się prawdy. Chyba zbliża się pora poważnej rozmowy, ale jeszcze tegoroczne Święta im odpuszczę.

Ostatnio Danusia przyszła ze szkoły z rewelacją:

- Mamo, a moje koleżanki mówią, że Mikołaj i Wróżka Zębuszka nie istnieją! I że to rodzice kupują prezenty! A ja przecież wiem, że ty byś nie miała tyle kasy, żeby nam tyle zabawek kupować!

Ups...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...