Strony

sobota, 31 marca 2007

Kurze łapki i te pe

Gdy dzieci wyrastają z pieluch, ich rodzice powinni się przygotować na to, że ich przepony czekają ciężkie przejścia. Skuteczny krem też jest wskazany, bo zmarszczki mimiczne, kurze łapki i te sprawy tylko czekają, żeby się rozgościć. Powód jest oczywisty: śmiech, śmiech i jeszcze raz śmiech.

Abyście wiedzieli, co mam na myśli, podam parę zapamiętanych przeze mnie wyczynów Danusi z ostatnich dni:

Mama: - Danusiu, podnieś spodenki z podłogi.
Danusia: - Ale tu tylko jedno spodenko leży.

Danusia: - Pójdziemy z Emilką do pani doktor i Emilkę usmaży*.
* zważy, chyba?

Danusia (bojąca się odkurzacza, na widok mamy z suszarką):
- Nie odkurzaj włoski!

Danusia (tuląc mamę i Emilkę): - Moje kochane córeczki!

Danusia (udając groźną bakterię): - Jestem patelnia! Uaaaa!

I na koniec zostawiam sam miód, z udziałem Stasia:

Mama: - Dzieci, co zjecie na kolację?
Staś: - Chlebek z... miodzikiem!
Danusia: - Chlebek z... miodzikiem!
Mama: - Danusiu, jesteś pewna, że z miodzikiem? Ty przecież nie lubisz miodu.
Staś: - Z miodzikiem, Danusiu! Jesteś tego warta!

A teraz dobry krem na noc... i idę spać :-)

  
stare komentarze

poniedziałek, 19 marca 2007

Wielki dzień małej Emilki

Wczoraj Emilka przyjęła Chrzest Św. w parafii Matki Boskiej Królowej Polski w Toruniu.

Ten dzień od jakiegoś czasu spędzał mi sen z powiek. Tak chciałam, żeby wszystko się pięknie udało, żeby wszyscy zapamiętali ten dzień jako cudowny. I wiecie co? Udało się :)

 

Emilka była bardzo grzeczna. Już zanosiło się na to,  że prześpi całą mszę, ale jednak polewanie główki wodą to było zbyt mocne przeżycie, by je przespać.


  Jedyne co nam nie dopisało, to pogoda. Krótko mówiąc, była paskudna. Ale to nie popsuło nikomu humoru.

  
A teraz pragnę świadomie i szczerze zareklamować lokal, w którym odbyło się przyjęcie. Jest to niewielka knajpka o nazwie Skrzynka. Lokalik jest cudnie i przytulnie urządzony, jedzenie bardzo smaczne, a obsługa miła. Wszystko na wysokim poziomie. Polecam wszystkim Torunianom :)

  
Zdjęcie nie oddaje uroku lokalu ani tego, jak pięknie nakryty był stół. Zresztą trochę już zdążyliśmy nabałaganić.

 
Goście dopisali, humory też, nawet dzieci świetnie się bawiły w miłym towarzystwie.

A Emilka miała ogromne powodzenie - przechodziła z rąk do rąk. Nic dziwnego, rozdawała uśmiechy na lewo i prawo i zachowywała się jak gwiazda. To w końcu był jej dzień :)

 
Emilka z Matką Chrzestną

 
A tu z Ojcem Chrzestnym

  
...z jednym Dziadkiem...

 
...i z drugim Dziadkiem...

 
...z dumną mamą...


...i z tatą...
To był piękny dzień, chociaż zimny i deszczowy.
Dziękujemy wszystkim, którzy spędzili go z nami.
stare komentarze

sobota, 10 marca 2007

Tąpnięcie

Czy ja już kiedyś pisałam, jak u nas wyglądają sprawy łóżkowe?

Około 20.30 kładę się do łóżka (tego małżeńskiego) w środek pomiędzy dziewczynkami, i karmiąc młodszą, czytam starszej książeczkę. Potem gasimy światło i opowiadam bajkę tak długo, aż Danusia uśnie (albo ja). Następnie Emilka ląduje w swoim łóżeczku, a ja idę uśpić Stasia w jego pokoju. Później Danusia zostaje przeniesiona do Stasia. Niedługo zakupimy łóżko piętrowe, ale póki co śpią w jednym łóżku. Przeważnie po tym całym usypianiu mam siłę jedynie na wpół lunatyczne udanie się do łóżka, gdzie po jakimś czasie dołącza mój małżonek dołącza do mnie, słodko śpiącej.

Za parę godzin do naszego łóżka przenosi się Staś, którego prawdopodobnie budzi wiercąca się przez sen Danusia. Często musimy się jeszcze bardziej ścieśnić, bo Danusia też w środku nocy nabiera ochoty na przytulenie się do jednego z rodziców. W takich chwilach przeważnie odczekuję chwilę, aż dzieci usną, a następnie zostawiam tłoczące się towarzystwo i idę wygodnie wyciągnąć się na pustym łóżku w dziecinnym pokoju. Czasami i tak budzę się w towarzystwie Stasia i Danusi, bo w końcu z nikim się tak fajnie nie śpi, jak z mamą.

Jedyną osobą, która nie daje się zwariować jest Emilka, która śpi sobie do rana we własnym łóżeczku. Ona chyba rozumie, że gdybym w tym całonocnym zamieszaniu musiała jeszcze szukać miejsca, żeby ją nakarmić, to wolałabym w ogóle zrezygnować ze snu.

No i pewnego dnia stało się: gdy w środku nocy liczba użytkowników naszego łóżka wzrosła niebezpiecznie do czterech, a my spróbowaliśmy przewrócić się na drugi bok, nasze swarzędzkie łóżko tego nie wytrzymało i oberwało się, na szczęście zatrzymując się na ozdobnych balaskach, tworząc lekki skos. Towarzyszył temu huk, który pewnie obudził najbliższych sąsiadów z naszego pionu. Ciekawe, co sobie pomyśleli wyrwani ze snu przez to tąpnięcie. Trzęsienie ziemi? Terroryści? Nie, to tylko rodzinka Ladorusiów otrzymała wyraźny znak, że niektórzy jej członkowie powinni przejść na dietę.

A te swarzędzkie meble niby takie wytrzymałe są! Śmiechu warte! :-]

stare komentarze

niedziela, 4 marca 2007

Moja kolej

Chyba już wszyscy wiedzą, na czym ta zabawa polega. Wyznać 5 tajemnic czy grzeszków, a potem wyznaczyć 5 osób, które zrobią to samo. Mnie zaprosiła do zabawy Małgosia, a ja pewnie będę już miała problem, żeby znaleźć kogoś, kto jeszcze nie brał w tym udziału... Poszukamy, zobaczymy :)
Nie oczekujcie ode mnie jakichś dogłębnych wynurzeń, w końcu rodzinka to czyta.
 rumieniec

A więc oto 5 wydarzeń z mojego życia, każde z innej parafii:

1. Ania - kiepska babysitter
Mając lat kilkanaście opiekowałam się moim 1.5 rocznym bratankiem. On się grzecznie bawił na podłodze, a ja zatonęłam w lekturze "Szaty" Douglasa. Gdy po jakimś czasie spojrzałam na Łukaszka, on właśnie bawił się jajkami. Kurzymi, rzecz jasna. Jajka tego nie przeżyły, a ja zyskałam opinię fatalnej babysitter :->

2. Ania - insekto-eksterminator
Gdy jakieś 10 lat temu wprowadziłam się do mieszkania w wieżowcu, okazało się, że jest ono opanowane przez prusaki (robale takie). Trochę to trwało, zanim sobie z nimi poradziłam. Nie zapomnę ich do końca życia dlatego, że kiedyś pijąc sok pomidorowy, wypiłam jednego takiego robala. Natychmiast go wyplułam, ale od tej pory krwawej mary nie tknęłam i nie tknę.

3. Ania - osoba bez odwagi cywilnej
Z moim pierwszym chłopakiem zerwałam korespondencyjnie. Na randkę wysłałam koleżankę z listem, w którym napisałam, że nie mogę się z nim spotykać, bo wróciliśmy do siebie z poprzednim chłopakiem. Poprzedniego rzecz jasna nie było, skoro ten był pierwszy ;-)

4. Ania - bezczelna
Miało to miejsce na Węgrzech. Wycieczka młodzieżowa. Jedną z atrakcji Węgier było to, że nikt tam nas nie rozumiał, wobec czego mówiłyśmy różne rzeczy, zaczepiając ludzi, ot tak, dla żartu. Ja powiedziałam pewnemu panu, że ma fatalną fryzurę, bo rzeczywiście miał idiotyczne loczki na czubku głowy. Domniemany Węgier spojrzał na mnie z wyrzutem, co mnie trochę zdziwiło. Okazało się, że jest to kierownik zaprzyjaźnionej wycieczki z Bydgoszczy. Ciekawe, czy on też to pamięta do dziś.

5. Ania - love story ;)
W wieku lat 4 kochałam się w Suzinie. Do tego stopnia, że namiętnie całowałam telewizor :-)

A może w punkcie piątym trzeba było opisać kąpiel nago w świetle księżyca? Ale niech już tak zostanie :)

Do kontynuacji zapraszam:
- Ciebie Iza :) Może Cię to skłoni do powrotu?
- Sabcię - która też ostatnio się trochę leni
- Graziellę
- Freaky-kociak
- Gosika

Miłej zabawy!



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...