Strony

środa, 11 lipca 2012

O złośliwości rzeczy martwych, kleju z gumiżelków i wróżce zębuszce

Od poniedziałku mam urlop, w związku z czym zepsuła mi się zmywarka. Mam wrażenie, że robi mi to co roku. Potem wraca samoistnie do normy, złośliwa bestia. A może to nie złośliwość, tylko niekorzystny wpływ wysokiej temperatury? Tak czy inaczej, godzinkę urlopu dziennie muszę spędzać przy zlewie.

Co gorsza, popsuła się również lodówka i to już dramat. Zamrażarka działa, ale w części górnej panuje temperatura zbliżona do pokojowej. O ile bez zmywarki da się funkcjonować, to bez lodówki już bardzo trudno, szczególnie latem, więc jeśli do jutra nie zaskoczy, przyjdzie nam jechać po nową. A myślałam, że limit wydatków nadprogramowych wyczerpał samochód, który też zrobił nam ostatnio przykry numer. Siła złego na jednego.

Staś odkrył ostatnio w TV kanał Da Vinci Learning i został natychmiast wiernym fanem. Polecam wszystkim młodym odkrywcom, naprawdę dużo fajnych rzeczy można się tam dowiedzieć. Pokazują też ciekawe doświadczenia, które dziecko może przeprowadzić samo lub z niewielką pomocą rodzica. Na przykład dziś robiliśmy klej z... misiów-żelków! Wystarczyło podgrzać kilka żelków z odrobiną wody i gotowe. Dzieci skleiły tym klejem moją porcelanową miseczkę i kurcze, trzyma! Zobaczymy, jak długo, jestem dobrej myśli.

...W tym momencie poszłam po aparat, zrobić fotkę mojej ślicznej, sklejonej przez dzieci miseczce i... aparat wyświetlił komunikat, że zoom nie działa i mam skontaktować się z centrum serwisowym. Zdaje się, że niedawno skończyła się gwarancja.

Czy powinnam zacząć się bać o pralkę i żelazko? Ech...

A z pozytywnych tematów, wczorajszym wydarzeniem dnia było wypadnięcie pierwszego mleczaka Emilki. Była bardzo podekscytowana tym, że już jest "prawie dorosła" oraz spodziewanym nadejściem wróżki zębuszki. Z niecierpliwością wyczekiwała na wieczór, by włożyć ząbek pod poduszkę. Oczywiście planowała przyłapać wróżkę na podkradaniu ząbka, ale wróżka zakradła się cichutko, gdy dzieci spały i dokonała czarodziejskiej wymiany ząbka na kilka monet. Cóż, że wróżka była sporo większa, niż dzieci sobie wyobrażają, ważne, że pieniążki są. Na brak magii też nie możemy narzekać.

Uwielbiam jak Emilka teraz sepleni. Specjalnie podrzucam jej do wymawiania słowa takie, jak "szeleszczący" albo "szczoteczka" i z lubością wsłuchuję się w ten leciutki poświst, który wkrótce zniknie. Dzieci zdecydowanie za szybko dorastają...


poniedziałek, 2 lipca 2012

Komplementy zawsze w cenie

Jedziemy sobie autobusem do parku, ja i dzieciaki. Zajęliśmy 4 miejsca naprzeciwko siebie, a dzieci wyznaczyły dyżury, co ile przystanków zmiana, żeby każdy mógł posiedzieć obok mamy.


Tak sobie siedzieliśmy, rozparci wygodnie, dopóki w autobusie było pustawo, a później wzięłam Emilkę na kolana, zwalniając miejsce dla starszego pana.
Pan miał bardzo miły uśmiech, pomimo znacznych braków w uzębieniu. Od razu nawiązał kontakt z dziećmi, które nie bardzo rozumiały, co pan do nich mówi, ale z moją pomocą jakoś rozmowa się toczyła.

- I ta cała trójka to pani dzieci? - zagaił starszy pan.
- Tak - uśmiechnęłam się z dumą.
- Niemożliwe, w tym wieku już trójka?
- Haha - zaśmiałam się uprzejmie.
- Ale przyzna pani - drążył starszy pan - że to dość nietypowe, w tak młodym wieku mieć już troje odchowanych dzieci.

Powściągnęłam odruch sięgnięcia po lusterko (tym bardziej, że nie noszę go przy sobie), aby sprawdzić, czy mój nowy krem przypadkiem nie zdziałał jakiegoś cudu.

W młodszych latach ów pan był zapewne zdobywcą wielu kobiecych serc, bo wyraźnie galanteria weszła mu w nawyk.

A krem, jak to zwykle krem, niestety.

niedziela, 1 lipca 2012

Kumulacja

Ostatnio dużo się działo. A wiadomo, że jak dużo się dzieje, to nie ma kiedy o tym pisać. A im więcej się tego zbiera, tym trudniej się za pisanie zabrać. Moja pamięć nie sięga dalej, niż na tydzień wstecz. Dni są tak podobne do siebie, że wszystko się zlewa. A więc chociaż ten ostatni tydzień postaram się streścić.

W niedzielę Danusia miała "medaltesty", czyli roczne zaliczenie pierwszej klasy szkoły tańca. Poszłyśmy tam we trójkę, Staś wolał zostać w domu. Bardzo fajna impreza, miło było popatrzeć, ile frajdy dzieciaki mają z tego tańca. Przy tym to całkiem przyjemne widowisko.
Crazy Frog

Wyginam śmiało ciało

Hip-Hop
Emilka strasznie była rozżalona, że nie może tańczyć z nimi. Była trochę zazdrosna i wpychała mi się w kadr, gdy robiłam zdjęcia. W przerwach wybiegała na parkiet i tańczyła solo :)


  

 Na zakończenie Danusia dostała brązowy medal, za rok będzie srebrny :)




Po południu wybraliśmy się całą rodzinką na spacer do lasu, w okolice pełne stawów i bagien. Wbrew temu, jak to brzmi, okolica była piękna, a spacer bardzo przyjemny.







Jedyne, co mogło przeszkadzać, to dość spora liczba przechodniów, rowerzystów. Widać nie tylko my doceniamy urok tego miejsca.

We środę, Stasia klasa przygotowała pokaz dla rodziców, na zakończenie "pierwszego etapu nauki" - Staś idzie teraz do IV klasy. Ani słowem nie zdradził się, co przygotowują, poprosił tylko o rekwizyty, czyli kapelusz męski i szalik.

Staś grał sąsiada babci Zosi, z opowiadania o budziku :) Poza tym dzieci przygotowały jeszcze inne przedstawienia i piosenki. Kosztowało ich to sporo pracy, ale były bardzo dumne z oklasków na koniec. Ja też byłam bardzo dumna. Nie obyło się bez wzruszeń - zresztą ja tak ostatnio mam, że wystarczy, że dzieci zaczynają śpiewać, mnie od razu ściska w gardle.


Czwartek był dniem bardzo przykrym, przejdźmy więc od razu do piątku, czyli zakończenia roku szkolnego.
Staś był już w roli "absolwenta", podczas uroczystości siedział w pierwszej ławce, nudził się jak mops i nawet nie próbował tego ukryć.


Danusia została wyróżniona, jako wzorowa uczennica. Jestem oczywiście bardzo dumna :)


Staś jest przynajmniej równie zdolny, jak Danusia, ale brak mu ambicji. To znaczy owszem, lubi być najlepszy, ale jedynie wtedy, gdy nie kosztuje to zbyt wiele wysiłku. Zobaczymy, jak to będzie dalej.

W klasie Danusi rozdanie świadectw trwało ze 3 minuty...


...i dzieci pomknęły na wakacje. My przenieśliśmy się do klasy Stasia. Tam pożegnania trwały o wiele dłużej, pełne emocji i wzruszeń.


Wróciliśmy do domu obładowani książkami, dyplomami, świadectwami i innymi pamiątkami. Muszę się pochwalić, że w tym roku ja też zdobyłam dwa dyplomy za współpracę, tak nie do końca zasłużone, ale może uda mi się je odpracować za rok :)

To by było na tyle, w foto-telegraficznym skrócie.

PS. Zaczęły się wakacje, więc w co się właśnie bawią moje dzieci?  W SZKOŁĘ!  :D

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...