Strony

wtorek, 29 listopada 2011

Baba Jaga

Konkurs w przedszkolu dla dzieci i rodziców:
Forma przestrzenna na temat "Bohater literatury dziecięcej".

Czemu Baba Jaga? A jakoś tak od razu mi przyszła do głowy. Może dlatego, że w jej przypadku nie do końca wiadomo, czy brzydota jest zamierzona, czy też jest wynikiem niepowodzeń w walce z opornym materiałem ;)

Początek pracy: niedziela, godzina 15.

Głowa: wykonana ze skarpetki niemowlęcej, wypchanej watą. Oczy z koralików. Nos z zawieszki do firanek. Włosy wykrojone z karnawałowej peruki. Chustka z ozdobnej apaszki. Kołnierz z lalczynej spódniczki. Korpus z wałka do włosów.Strój, ręce oraz nogi z kawałków starych krawatów. Dłonie i stopy z palców od rękawiczek. Miotła z listewki, wykończona krepą. Jak widzicie, u nas nic się nie zmarnuje ;)



Koniec pracy:  godz. 19.



 Satysfakcja z wykonanego dzieła - bezcenna ;)

Emilcia pomagała jak mogła. Na każdym etapie dokonywała wyboru, co do koloru włosów, stroju itp. Kilkakrotnie mnie pytała, czy na pewno dostanie nagrodę. Hmm... Mam nadzieję, że przewidziano nagrody pocieszenia ;)


PS. Jak się okazało, wszystkie dzieci, które przystąpiły do konkursu, dostały w nagrodę maskotkę i dyplom, a więc jestem usatysfakcjonowana ;) Poniżej wystawa prac, niektóre naprawdę powalające!




niedziela, 27 listopada 2011

Bonusik do urodzinowej imprezki

Emilka demonstruje cioci Ewie prezent - kotka-skarbonkę do samodzielnego pomalowania.Ciocia chwali zabawkę i obdarowuje Emilkę pieniążkiem do skarbonki na dobry początek. A potem zwraca się do Danusi:

- A ty masz skarbonkę?
- Nie mam - mówi rozczarowana Danusia. - Ale mam portfel! - dodaje szybciutko.

To się nazywa mieć refleks ;)

niedziela, 20 listopada 2011

Już 5 ;)


Już od wielu miesięcy, może nawet od roku, Emilcia nader często przeprowadzała ze mną następujący dialog:

- Mamooooo, a kiedy będą moje urodziny? 
- W listopadzie, jesienią.
- A kiedy będzie listopad?
- Po październiku.
- A kiedy będzie październik?
- Po wrześniu.

Oszczędzę Wam dalszego ciągu tej rozmowy.

Gdy wreszcie nastał wyczekiwany listopad, Emilka z dnia na dzień była coraz bardziej podekscytowana zbliżającym się jej osobistym, wielkim świętem. Co dzień kontrolowała kalendarz, w którym dzień jej urodzin był zaznaczony czerwonym serduszkiem. W ostatnim tygodniu, dialog zmienił nieco formę i jednocześnie znacznie zwiększył częstotliwość...

- Mamoooooo, to kiedy te moje urodziny?
- W niedzielę.
- A kiedy będzie niedziela?
- Po sobocie.
- A kiedy będzie sobota???...

I tak dalej. Świetne ćwiczenie cierpliwości, polecam ;)

Aż w końcu nadeszła sobota, wigilia urodzin. Układając Emilkę do snu szepnęłam jej do uszka, że gdy się obudzi, będzie już pięciolatką! Nawet, jeśli zbudzi się w środku nocy, jak trafnie zauważyła Emi.

Dzień był bogaty w emocje i przyjemności. Zaczął się miłą pobudką, zbiorowym odśpiewaniem "Sto lat", wręczeniem prezentów. Danusia i Staś złożyli się na prezent i samodzielnie go zapakowali. Dawanie prezentów sprawia im dużą przyjemność. Aczkolwiek otrzymywanie nadal górą ;)

Na zdjęciu poniżej - wspólne przygotowywanie tortu.



Na dobranoc szepnęłam Emilce:

- Dobranoc, moja kochana pięciolatko!

Emilka spojrzała na mnie z urazą.

- Czemu wszyscy mówią na mnie "pięciolatka"? Przecież ja jestem Emilka.


Wszystkiego najlepszego, kochana Emilko :)


PS. Ciekawe kiedy rozpocznie się kolejna tura wyliczanki pt. "Kiedy będzie listopad?" ;)

środa, 16 listopada 2011

Budujemy dom


Zadanie domowe Danusi: Wykonaj domek dla lalek.
Świetna forma integracji dla całej rodziny!


 
Trwają prace wykończeniowe

 
Z wysuniętym językiem wydajniej się pracuje :P

 
Pani deweloper we własnej osobie

Efekt końcowy - Danusia twierdzi, że nasz domek był najładniejszy w całej klasie.

PS. Okna wykonała Emilka, niestety podczas robienia dokumentacji fotograficznej przeprowadzała toaletę wieczorną.

niedziela, 13 listopada 2011

13 listopada

Tego ranka obudziły mnie jakieś szepty. Nie otwierałam oczu, domyślając się tego, co się zaraz wydarzy. Po chwili usłyszałam, jak Staś i Danusia śpiewają "Sto lat". Do chóru dołączyła zachrypniętym głosikiem ledwo rozbudzona Emilka, która tej nocy przywędrowała do naszego łóżka. Otwieram oczy, widzę szeroko uśmiechnięte dzieci z tacą z własnoręcznie przygotowanym śniadaniem w postaci chleba z dżemem, do tego jabłko i ciastko na deser, wszystko pięknie ułożone i udekorowane. Na tacy kwiatek (a konkretnie kaktus) moje ulubione ciastka - jeżyki oraz prezent - piękne kolczyki. Emilka do tego dołożyła laurkę, mój portret z balonikami i kwiatkami.

Rzut oka na zegarek... 7 rano, pora dość mordercza jak na niedzielę, szczególnie że poprzedniego wieczora świętowałam z przyjaciółmi. Ale domyślam się, że dzieci nie mogły się już doczekać wyrazu mojej twarzy. Myślę, że się nie rozczarowały moim szczerym zachwytem i dumą. Urzekło mnie to, że tak się przygotowały, obmyśliły szczegóły i że sprawiło im to wielką frajdę. Nauczyły się, jaką radość może sprawiać dawanie. Spodobało im się to do tego stopnia, że już mają obmyślony prezent na moje kolejne urodziny. Ja wolę o nich nie myśleć, bo to będą przełomowe, okrągłe...

Doceniam również, że po tej małej ceremonii, dzieci pozwoliły mi dospać jeszcze troszkę :)

Dzieciaki kochane, dzięki Wam to były najcudowniejsze urodziny w moim życiu!

piątek, 11 listopada 2011

Patriotycznie

- Mamo, zaśpiewam ci piosenkę, której uczyliśmy się w przedszkolu, ale znam tylko kawałek. "Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy..." - i w tym miejscu Emilka się zacięła.
- "Co nam obca przemoc wzięła..." - podpowiadam.
- O, ty też to znasz? - dziwi się Emilcia.
- Każdy Polak to zna - odparłam.
- To rodzice też są Polakami?
- Tak, wszyscy, którzy mieszkają w Polsce są Polakami - odpowiedziałam, nieco upraszczając to zagadnienie.
- To może staniemy sobie całą rodziną na górce i będziemy wyglądać jak Polacy?

Chociaż usilnie próbowałam wydobyć od córci o co chodzi z tymi Polakami na górce, niczego się nie dowiedziałam. Może chodzi o to, że "...wszyscy Polacy to jedna rodzina", tylko czemu na górce? Brakuje mi czasem pomysłów w rozszyfrowywaniu toku myślenia moich dzieci ;)

wtorek, 1 listopada 2011

Przez żołądek do serca

Cała nasza piątka, a szczególnie ta młodsza trójka, uwielbia wszelkiego rodzaju tosty, zapiekanki, grzanki, czyli wszelkie kombinacje chleba i sera. No może źle powiedziane, że wszelkie, bo każdy ma swoje preferencje. Na przykład Emilka lubi tosty zgrzewane z parówkami i pieczarkami, Staś z szynką, a Danusia wcale. Danusia lubi natomiast grzanki z mikrofalówki z samym serem. Wszyscy przepadają za grzankami z piekarnika, ale też każdy z dodatkami, które lubi. Natomiast każdy bez wyjątku uwielbia przyprawę do tostów i zapiekanek, posypując co się da grubą warstwą ;)
Sztuka bycia mamą polega również na tym, by pamiętać o wszystkich tych niuansach i nie mylić co powinno trafić do kogo. Na szczęście dzieci doceniają te starania, czego przykład poniżej.

Zazwyczaj wygląda to tak, że jedząc kolację, Emilka dziwi się:

- Mamusiu, skąd wiesz, że chciałam tosta z pieczarkami?
- Czytam w twoich myślach, kochanie :)

Pewnego wieczoru spieszyłam się i zrobiłam Stasiowi i Emilce jednakowe tosty, licząc na jednorazową akceptację ze strony Emilki (Staś nie dotknąłby nawet tosta a'la Emcia). Rozżalona zwróciła mi uwagę:

- Mamo, tym razem nie czytałaś w moich myślach. Nie chciałam z szyneczką, tylko z parówkami. I nie ma pieczarek.
- Emilko posmakuj chociaż, jest bardzo smaczny, posmaruj sobie majonezem i zobaczysz, jakie to dobre.

Po chwili...

- Miałaś rację, mamusiu, jest pyszne. A wiesz przez co?
- Przez majonez?
- Nie, przez miłość...

A jednak warto się starać :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...