Strony

wtorek, 15 stycznia 2013

Wodne sumo

Niewiele potrzeba, by mocne postanowienia poszły w odstawkę, wróciły złe nawyki, a miesiące wysiłku i starań poszły na marne. A bo zima, święta, komu by się chciało chodzić na basen w taki mróz, a po śniegu rowerem przecież jeździć nie będę. Potem nadrobię, tak sobie myślę. Siedząca praca, mało ruchu, samochód - kondycję diabli wzięli, a ubrania znów jakoś zaczęły się kurczyć. Mam wrażenie, że w pewnym wieku kobieta zamienia się w perpetuum mobile - najlepiej nie jeść wcale, bo cokolwiek zostanie spożyte, osiada w postaci tłuszczu na biodrach i udach. Okropność!

Na szczęście pozbierałam się w końcu i po raz pierwszy od świąt wybrałam się dziś na aquaerobik. Nie było lekko - ciężarki jakoś przybrały na wadze, jakby też się obżerały podczas świąt. Z trudem dotrzymywałam tempa prowadzącej, a chwilami opadałam z sił. Mam jednak specjalny patent na tę okoliczność. Gdy czuję, że tracę siły, wówczas wyobrażam sobie, że przygotowuję się do udziału w olimpiadzie. Od razu siły wracają, mięśnie się prężą, adrenalina krąży w żyłach - taka jest siła autosugestii.

Jednak gdy podczas podwodnych przysiadów czuję, jak falują moje fałdki i fałdeczki, zastanawiam się mimo woli, czy sumo jest dyscypliną olimpijską?

Może mam jeszcze szansę? ;)

2 komentarze:

  1. ha ha ha - :-))) super porownanie - ja to od razu drugi i trzeci podbrodek rejestruje u siebie - brawo , ze sie ruszasz! - ja mam kondycje zerowa i uparcie czekam do wiosny!gratuluje samozaparcia- mnie zadne wyobrazenia nie ruszaja i mobilizuja, jak po calym dniu zapadam sie w kanape

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, Ty masz świetną figurę i nie musisz się przejmować :) A wiosna napewno nam wszystkim zrobi lepiej :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...