Strony

piątek, 28 czerwca 2013

Koniec budy!






Czy dziś mówi się na szkołę "buda"? Chyba nie, przynajmniej nie słyszałam tego określenia od moich dzieci. Ja z pewnością tak wołałam w ostatnim dniu szkoły, uszczęśliwiona perspektywą dwóch miesięcy laby ("laba" chyba też się nie mówi).


Aby zaliczyć wszystkie trzy imprezy musiałam wziąć urlop. Z rana mieliśmy małe zamieszanie, gdyż Emilka twierdziła, że ma do szkoły na 8.05. Niestety jej klasy o tej godzinie nie było, a gdy zadzwoniłam do jednej z mam dowiedziałam się, że zakończenie jest o godz. 12. No więc nie było wyjścia, zabrałam obie dziewczynki na uroczystość u Stasia, która rozpoczęła się o 9.

Te uroczystości są, mówiąc wprost, nudne. Najpierw przemówienia, muszę przyznać, skrócone do minimum. Niestety późniejsze wręczanie wyróżnień ciągnie się w nieskończoność. W każdej klasie wyróżnionych jest kilkanaście osób, więc to trochę trwa. Gdy zaczyna się program artystyczny, wszyscy są już mocno znudzeni, poza tym niewiele widać z tylnych rzędów. Szczerze doceniam pracę dzieci i nauczycieli, które te programy przygotowują, bo widać, ile wysiłku kosztuje przygotowanie tego, ale cóż, z przyjemnością ogląda się tam tylko swoje dziecko, przynajmniej w moim egoistycznym przypadku. Jeśli mam wybierać, najbardziej lubię, gdy dzieci tańczą. Skecze i wierszyki trudno zrozumieć, a ze śpiewem bywa różnie, chociaż bywają też dzieci bardzo utalentowane. W każdym razie, gdy mam zaliczyć dwie tego typu imprezy pod rząd (plus zakończenie zerówki u Emilki) to już jest dla mnie duże wyzwanie.

Pewnie nie mielibyście problemu ze zgadnięciem, jaka piosenka królowała w programach artystycznych. Tak, oczywiście, "Ona tańczy dla mnie" - została zaprezentowana u Stasia i u Emilki. Nie rozumiem tego fenomenu, ale rytm porywa wszystkich! Dzieci z widowni spontanicznie dołączały do tańca i to było bardzo fajne. Zerówczaki tańczyły świetny układ taneczny do tego kawałka.

Jeśli chodzi o świadectwa, to szału nie ma. U Danusi jest jeszcze ocena opisowa, więc trudno to streścić w jednym zdaniu, u Stasia prościej: pięć trój. Za to z matmy i przyrody ma piątki, więc nie czepiam się za bardzo reszty przedmiotów.

Gdy w końcu dotarłyśmy przed 12 do grupy Emilki okazało się, że miała być w szkole od 9.30 i była już ogólna panika (bo jest solistką w jednym z numerów). Nie obyło się bez nerwów i łez. Szkoda, że tej informacji nie było w dzienniczku, nie byłoby niepotrzebnego stresu. Za to program artystyczny był bardzo fajny. Może dlatego, że w mniejszym gronie i moje dziecko występowało w większości numerów. Ale przecież o to chodzi :)

Po wszystkim poszliśmy do KFC by uczcić ten dzień przy udku i skrzydełku - dzieci uszczęśliwione, ja też, zwolniona z pośpiesznego pichcenia obiadu.

A teraz - WAKACJE!!!

2 komentarze:

  1. Ja zawsze płaczę na tego typu imprezach hihihi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w przedszkolu zaczynałam płakać, ledwo dzieci zdążyły wyjść na scenę :) Teraz się już trochę opanowuję, chociaż na Emilkowej imprezce nie dałam rady. Wzrusza mnie ten zapał maluchów, którego u starszych dzieci już nie widać tak wyraźnie.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...