Dziś zaliczyliśmy ostatni dzień adaptacji w
przedszkolu. Ten dzień był bardzo ważny, ponieważ po pół godziny
wspólnej zabawy w sali gimnastycznej, pani wróciła do sali zabaw z
dziećmi, zostawiając rodziców na zewnątrz. Po chwili konsternacji,
dzieci spokojnie zajęły się zabawą, a mamy stłoczyły się przy drzwiach,
próbując coś dojrzeć przez szparę i nerwowo nasłuchując, czy nie
rozlegnie się płacz ich dziecka. Z początku mamy siedziały ze zbielałymi
kostkami u zaciśniętych rąk, najwyraźniej nie wierząc, że ich dziecko
potrafi spokojnie znieść ich nieobecność. Później widać było stopniowe
rozluźnienie, zaczęły się rozmowy (o dzieciach i przedszkolach, rzecz
jasna). Ale gdy ktoś wychodził z sali, mamy nadal podrywały się do
drzwi, żeby przy okazji zajrzeć do środka. Ja to znosiłam lżej, bo Staś
chodził do żłobka i wiedziałam, że poradzi sobie beze mnie, ale przyznam
się, że i tak parę razy zerknęłam.
Dzieciaki spisały się doskonale, prawie nie zauważając nieobecności mam. Po godzince wybiegły z sali rozweselone, prosto w ich ramiona. "Wszędzie cię szukałem, mamusiu! Myślałem, że poszłaś sama do Torunia!" - powiedział Staś, gdyż w jego mniemaniu "Toruń" to nasz blok, plac zabaw i parking :).
Staś stwierdził, że w przedszkolu jest fajnie i chętnie pójdzie tam znowu. Wytłumaczyłam mu, że następnym razem zostanie tam na cały dzień, a ja pójdę do pracy. Przyjął to bez emocji, ale czy z zostaniem nie będzie problemu, okaże się w praniu.
Jutro wyjeżdżamy do Chodcza gdzie Staś zostanie na cały tydzień, więc "rok przedszkolny" rozpoczniemy z małym opóźnieniem.
Jestem bardzo szczęśliwa, że tak gładko to poszło (póki co) i jestem dumna z mojego synka-przedszkolaka. Podoba mi się przedszkole, panie przedszkolanki, dzieciaki i mamy też :). Przy okazji dokonałam lustracji trzyletnich panienek i postarałam się zapamiętać imiona, żebym później wiedziała, w kim się Staś zakocha :). Jednak mogę mieć problem z rozróżnieniem, bo są to prawie same Julki...
Dzieciaki spisały się doskonale, prawie nie zauważając nieobecności mam. Po godzince wybiegły z sali rozweselone, prosto w ich ramiona. "Wszędzie cię szukałem, mamusiu! Myślałem, że poszłaś sama do Torunia!" - powiedział Staś, gdyż w jego mniemaniu "Toruń" to nasz blok, plac zabaw i parking :).
Staś stwierdził, że w przedszkolu jest fajnie i chętnie pójdzie tam znowu. Wytłumaczyłam mu, że następnym razem zostanie tam na cały dzień, a ja pójdę do pracy. Przyjął to bez emocji, ale czy z zostaniem nie będzie problemu, okaże się w praniu.
Jutro wyjeżdżamy do Chodcza gdzie Staś zostanie na cały tydzień, więc "rok przedszkolny" rozpoczniemy z małym opóźnieniem.
Jestem bardzo szczęśliwa, że tak gładko to poszło (póki co) i jestem dumna z mojego synka-przedszkolaka. Podoba mi się przedszkole, panie przedszkolanki, dzieciaki i mamy też :). Przy okazji dokonałam lustracji trzyletnich panienek i postarałam się zapamiętać imiona, żebym później wiedziała, w kim się Staś zakocha :). Jednak mogę mieć problem z rozróżnieniem, bo są to prawie same Julki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz