- Mamusiu ten znak oznacza przejście dla pierszych. A piersi to ludzie i dzieci!
Dobrze, że nie "ludzie, kobiety i dzieci"...
Nabytych w przedszkolu informacji o znakach nie omieszkał wykorzystać praktycznie w domu. A było to tak: zmęczona całym dniem poza domem, przygotowuję kolację i co chwila strofuję Stasia, bawiącego się w kuchni. Nie ruszaj tego, zostaw to, nie baw się tym... W końcu mój synek ma tego dość i mówi:
- Mamusiu, najlepiej powieś w kuchni znak, że tu nic nie można robić!
Sarkazm u trzylatka? Nieźle się zapowiada...
- Stasiu, nie wyjadaj Danusi z talerza.
- Mamo, ja tylko się z nią dzielę!
Do misia:
- Misiu, jesteś taki mięciutki, jesteś moją przytulanką i kaniną!
Kaniną? Hmm... Aaa, TKANINĄ!
Czyżby to w przedszkolu tak rozwijali słownictwo dzieciaków?
Do ulubionej kaszy manny Stasia dodaję parę jagód, próbując je przemycić jako kropeczki biedronki.
- Mamo, zabierz te jagódki! One są dla mnie za czarne! Będę miał od nich w buzi bakterie!!!
- Mamo, ja tylko się z nią dzielę!
Do misia:
- Misiu, jesteś taki mięciutki, jesteś moją przytulanką i kaniną!
Kaniną? Hmm... Aaa, TKANINĄ!
Czyżby to w przedszkolu tak rozwijali słownictwo dzieciaków?
Do ulubionej kaszy manny Stasia dodaję parę jagód, próbując je przemycić jako kropeczki biedronki.
- Mamo, zabierz te jagódki! One są dla mnie za czarne! Będę miał od nich w buzi bakterie!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz