Strony

środa, 25 stycznia 2006

Spożywczy antymarketing

Dostałam od Was wiele świetnych przykładów, jak można zachęcić dziecko do jedzenia, zmieniając nazwę dania. Ale czy można w ten sam sposób uzyskać efekt przeciwny, czyli zniechęcić małolata?

Gdy tłukę kotlety schabowe, często przypomina mi się moja mama, przygotowująca kotlety na jakąś ważną imprezę rodzinną, lat temu bez mała 30. Czasy były ciężkie, zdobycie schabu niełatwe, więc mama własną piersią gotowa była bronić kotletów przed domowymi wyjadaczami.

Skuszona zapachami dochodzącymi z kuchni, nadciąga pięcioletnia wówczas Ania i pyta:

- Mamusiu, co to jest?
- A to, córeczko, konina - mówi mama, w nadziei, że ta nazwa córcię zniechęci.

Ania łatwo odstraszyć się nie daje, bo przecież wie, że słoniny nie robi się ze słonia, a więc pochodzenie koniny wcale nie jest takie jednoznaczne. Częstuje się więc niewielkim kotlecikiem i z godnością opuszcza kuchnię.

Najwyraźniej bossski smak koniny utrwalił się małej Ani na dobre, ponieważ przy okazji imprezy u cioci, gdy podano schabowe, z radością zakrzyknęła:

- O, hurra, konina! Mamusiu, konina!

Miny cioci niestety nie pamiętam, ale huragan śmiechu, jaki rozpętał się przy stole, mam w uszach do dziś...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...