Strony

czwartek, 15 września 2005

Ostatni gasi światło

Już druga z kolei opiekunka moich dzieci poinformowała mnie, że wyjeżdża na stałe za granicę. Wyjechała cała rodzina sąsiadów z dołu (ci od "wyrzuconych pieniędzy"), wyjechał też kolega z pracy razem ze swoją dziewczyną... Co chwilę słyszę, że ktoś wyjechał albo planuje wyjechać, znajomi podrzucają mi swoje c.v. do przetłumaczenia na angielski... Każdy ma kogoś z rodziny za granicą. Skala tego zjawiska mnie przeraża. Niestety jest to zrozumiałe, gdy nie ma tu szans na pracę albo na pensję, pozwalającą utrzymać rodzinę. Ale ile trzeba mieć odwagi, determinacji... Ja bym nigdy się na to nie zdobyła, chociaż w swoim czasie Jarek mocno mnie namawiał do wyjazdu.

Dawno temu, krótko po studiach, miałam okazję wyjazdu do USA. Długo się nad tym zastanawiałam, bardzo nieszczęśliwa, że w ogóle otrzymałam taką propozycję. Wiem, że wiele bym się tam nauczyła, zyskałabym cenne kwalifikacje, zarobiłabym dużo pieniędzy... W końcu usiadłam i próbowałam sobie wyobrazić swoje życie TAM. W wyobraźni doszłam do tego, jak idę do sklepu zrobić zakupy. Wchodzę do sklepu i widzę kilkadziesiąt gatunków kawy. Który mam wybrać? Skąd mam wiedzieć, która będzie mi smakować? Ile czasu zajmie mi przetestowanie wszystkich gatunków i wybór ulubionej kawy??? A przecież to tylko kawa, najmniejszy z problemów...

O nie! Zostaję!

Nigdy nie żałowałam decyzji. Zresztą gdybym wyjechała, nie byłoby Ladorusiów...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...