Strony

piątek, 2 września 2005

Każdemu się może zdarzyć...

Po notce o wyrzuconych pieniądzach możecie sobie myśleć, że mój mąż ma przechlapane z tak roztrzepaną żoną. A jednak jest to chyba cecha właściwa Ladorusiom (a w każdym razie tym dorosłym)...

Pewnego dnia mój mąż wychodzi do pracy. Po kilku minutach wraca, zmieniony na twarzy. "Samochód nam ukradli!". O Boże... Zadzwonił zaraz do swojego ojca z tą informacją oraz do pracy - że się z tego powodu spóźni. Poszedł na policję zgłosić kradzież, a ja w tym czasie dotarłam do pracy i poskarżyłam się wszystkim, jakie nas spotkało nieszczęście. Wszyscy serdecznie nam współczuli.

Nagle - telefon:
- Kochanie, samochód się znalazł!
- Hurra! Policja go znalazła? A może złodzieje podstawili go nam pod dom?
- Nie, stoi przy miniMalu...

Oto co się wydarzyło: poprzedniego wieczora mój mąż pojechał na myjnię, potem podjechał do miniMala po niewielkie zakupy, a że ten sklep jest bliziutko naszego domu, zapomniał, że pojechał tam samochodem i wrócił pieszo. Samochód został tam do rana. Dopiero po złożeniu zeznań, przechodząc koło miniMala, Jarek znalazł samochód. Musiał więc wrócić na policję, żeby odwołać zeznania. Trochę bał się tam jechać samochodem, zgłoszonym jako kradziony, żeby go policja nie złapała i nie skuła :). Ale na miejscu powiedziano mu, że to norma i ludzie nagminnie gubią samochody i potem je znajdują (przeważnie gdy wytrzeźwieją).

Trochę głupio było nam tłumaczyć się wszystkim, że tak naprawdę samochodu nie ukradli - ale więcej warta była nasza radość.

Po paru miesiącach, gdy ten samochód został naprawdę ukradziony - przez dłuższą chwilę głowiliśmy się, czy nie ma możliwości, by został przez nas gdzieś porzucony przez roztargnienie. Ale niestety nie odnalazł się do tej pory...

Kochanie, jeśli to czytasz - nie gniewaj się, że to opublikowałam :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...