Strony

poniedziałek, 5 września 2005

Obgryzając paznokcie...

... czekam na moment, gdy będę mogła wyjść z pracy i odebrać moje maluchy ze żłobka i z przedszkola, gdzie spędzają pierwszy samodzielny dzień.
Staś trochę marudził po drodze, że chce, żebym z nim tam została, ale gdy dotarliśmy na miejsce, zupełnie o mnie zapomniał! Pobiegł do dzieci i tyle go widziałam. Danusię odprowadził Jarek, bo myślę, że łatwiej jej rozstać się z tatą niż z mamą (przynajmniej teoretycznie). Podobno nie było większych problemów z oddaniem jej - no ale wiecie sami, że jest mnóstwo sytuacji, które w mgnieniu oka mogą zmienić sielankę w koszmar...

 rozarozaroza

Dziadek Staś, czyli mój tata, skończył w sobotę 75 lat! Moi rodzice mieszkają w Grudziądzu, około 70 km stąd. Jarek niestety pracował w sobotę, więc ja bohatersko zdecydowałam się pojechać pociągiem. Ostatni raz korzystałam z usług PKP jakieś 5 lat temu, jadąc z Jarkiem w jego rodzinne strony, żeby zostać przedstawioną oficjalnie jako jeszcze-nie-narzeczona ;). Ale od tej pory nic się w polskich kolejach nie zmieniło na lepsze...
Nie będę opisywać tej "drogi przez mękę", bo albo z autopsji znacie podróże z wózkiem, albo możecie łatwo sobie to wyobrazić. Przede wszystkim brak podjazdów - jak sobie z tym radzą niepełnosprawni? Poza tym tłok w autobusie, "usłużni" ludzie, brud, dziecko uciekające z wózka... Dość, że dojechałam do Grudziądza mokra jak szczur, już przerażona wizją powrotnej drogi.

Danuśka w Grudziądzu była w swoim żywiole, brojąc ile się da (pewnie chciała mi dostarczyć materiału do pisania). Najciekawsze było to, że moja córcia, ostatnio niejadek, dostawała nieoczekiwanie ataków nagłego apetytu. Najpierw rzuciła się na resztki, przygotowane przez babcię dla psa (musiałyśmy jej to wyjmować z buzi), a później próbowała kotom podbierać whiskas prosto z miski. Ale smakowały jej też maliny prosto z krzaka - naprawdę pyszne, ciepłe od słońca...

W niedzielę, po obiedzie w rodzinnym gronie, wyruszyliśmy w drogę powrotną. Na szczęście mój bratanek Michał, na prośbę babci zawiózł nas do Torunia samochodem. Danka w drodze wymiotowała - załamałabym się, gdyby to się zdarzyło w pociągu.

A oto porcja zdjęć weekendowych:



Piaskownica pod jabłonką




Malinowy chruśniak




Dziadek Staś, który właśnie uśpił Danuśkę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...