Strony

poniedziałek, 5 grudnia 2005

Sprzątanie Marsa

Mój osobisty Marsjanin wrócił w sobotę z pracy ok. 20 wieczorem, zmęczony i głodny. Zobaczył nieład panujący w mieszkaniu i, normalna sprawa, wkurzył się. Jako że ja właśnie od jakiejś godziny próbowałam uśpić dzieci, mąż postanowił posprzątać na własną rękę. Wziął więc wielki worek i wrzucił do niego wszystko, co zaburzało jego poczucie porządku. W worku, oprócz zabawek, znalazły się:
- wyprasowane koszulki Stasia,
- jeden kapeć Dany, którego następnego dnia nie mogłam znaleźć,
- chrupki chlebek, porzucony przez dzieci,
- cukierki - groszki,
- odświeżacz powietrza w spray'u.

Że też ja na to nie wpadłam, że sprzątanie może być tak szybkie i łatwe! Wystarczy kupić duże worki - i jazda! Co prawda zgromadzone pod ścianami worki mogą trochę zaburzyć przyjęte ogólnie poczucie estetyki, ale co tam - kupi się jakieś ładne worki, w kwiatuszki na przykład - i będzie cool.

Ależ zjadliwa jestem dzisiaj... Ale to dlatego, że naprawdę było mi przykro. Bo sobota naprawdę była dla mnie ciężkim dniem, chociaż wolnym od pracy. Bo Staś miał dziwne problemy żołądkowe, wskutek czego zabrudził trzy komplety odzieży i trzy razy musiałam go kąpać. Bo w sobotę zawsze sprzątam do późnej nocy, a zaczynam gdy tylko uśpię dzieci, więc o 20 dom miał prawo być zapuszczony. Bo mąż nie zauważył, że w domu pachną świeżo wyprane firanki. Bo gdyby przyszedł pół godziny później, to bym zdążyła uśpić dzieci i chociaż trochę sprzątnąć. Co nie znaczy, że ma przychodzić z pracy później - ale więcej wyrozumiałości poproszę!

Marzę o tym, żeby mieć pięknie wysprzątany dom, dzieci zadbane, nakarmione, w kuchni zapach świeżo upieczonego ciasta. Staram się jak najlepiej wypełniać moje domowe obowiązki, ale naprawdę nie jestem supermanką!

Drogi mężu, zanim następny raz zrobisz takie show, najpierw trochę się zastanów, dobrze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...