Ta cała bujność za oknem, przesycona zapachami
nastroiła mnie bardzo pozytywnie do życia. Nie daję się nawet zastraszyć
tym, którzy czarno widzą moją przyszłość, przewidując traumatyczne
przeżycia Danusi, skazanej na młodsze rodzeństwo w chwili, gdy
potrzebuje mamy na wyłączność. A ja wierzę, że wrażliwość mojej córci
nie będzie źródłem problemów (choć i te mogą się zdarzyć), ale głównie
miłości i czułości dla maleństwa. W dziwny sposób wróciła też mi wiara
we własne siły, która w ostatnim czasie była mocno nadwątlona. Wiem, że
dam radę - czyż mam inne wyjście?
Gdy zdarza mi się podnieść głos, Staś upomina mnie, bym się nie denerwowała, bo Dzidzia też się zdenerwuje. Podobnie, gdy ktokolwiek w domu (włącznie z nim samym) przeholuje z hałasowaniem, podchodzi do mnie i głaszcze brzuszek, żeby uspokoić Dzidzię. Za każdym razem mnie to rozczula. Sami widzicie, że niegroźne mi negatywne wibracje :)
Palce mnie świerzbią, żeby nimi pogrzebać w ziemi, powyrywać chwasty, siać coś, podlewać... Dopiero teraz widzę, jak nie doceniałam dzieciństwa w domu z ogródkiem, gdzie wystarczyło wyjść z domu, żeby narwać fasolki na obiad (z bułką tartą i masłem - w sezonie nie jadałam nic innego). Teraz... cóż, chyba przynajmniej posadzę kwiaty na balkonie, niech to będzie namiastką.
Wczoraj płakałam... ale to nieważne. Będzie dobrze. Niech tylko skończą się te okropne mdłości.
Gdy zdarza mi się podnieść głos, Staś upomina mnie, bym się nie denerwowała, bo Dzidzia też się zdenerwuje. Podobnie, gdy ktokolwiek w domu (włącznie z nim samym) przeholuje z hałasowaniem, podchodzi do mnie i głaszcze brzuszek, żeby uspokoić Dzidzię. Za każdym razem mnie to rozczula. Sami widzicie, że niegroźne mi negatywne wibracje :)
Palce mnie świerzbią, żeby nimi pogrzebać w ziemi, powyrywać chwasty, siać coś, podlewać... Dopiero teraz widzę, jak nie doceniałam dzieciństwa w domu z ogródkiem, gdzie wystarczyło wyjść z domu, żeby narwać fasolki na obiad (z bułką tartą i masłem - w sezonie nie jadałam nic innego). Teraz... cóż, chyba przynajmniej posadzę kwiaty na balkonie, niech to będzie namiastką.
Wczoraj płakałam... ale to nieważne. Będzie dobrze. Niech tylko skończą się te okropne mdłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz