Strony

czwartek, 18 kwietnia 2013

Sztuka latania

Bolący kręgosłup, zmęczone mięśnie, poczucie wyczerpania. I ogromna satysfakcja, bo nauczyłam Emilkę jeździć na rowerze!

Początki były trudne. Emilka przyzwyczajona była do bocznych kółek i panicznie bała się jeździć bez nich. Tłumaczyłam jej, że jazda na rowerze to bardzo prosta sprawa, że w pewnym momencie zaskoczy jej w mózgu jakiś mały przełącznik i już nigdy nie zapomni, jak się jeździ. Ale zanim ten pstryczek zaskoczył, musiałam się sporo nabiegać.


Zaczęłyśmy na osiedlowych ścieżkach i chodnikach, pełnych przeszkód w postaci dziur i wyrw, przechodniów i ich piesków oraz lśniących samochodów na poboczu, czekających wręcz aż jakaś część rowerka je zarysuje. Widząc, że się trochę męczymy, jakaś życzliwa pani doradziła nam, byśmy poszły na bieżnię przy szkole. Bieżnia jest miękka, równa i przestronna. Świetny pomysł, który polecam wszystkim trenerom jazdy na rowerze.

Na bieżni było już dużo lepiej, jednak przez długi czas musiałam trzymać Emilkę lub rower, bo nie była w stanie przejechać nawet metra. Wszelkie próby usamodzielnienia jej kończyły się o tak:





Rodzeństwo gorliwie kibicowało Emilce...

 a ja biegałam, biegałam i biegałam, aż w końcu...


Udało się! Emilka jechała sama na tyle długo, że zdążyłam ją dogonić i zrobić zdjęcie. Ale po chwili znowu BUM!


Pomimo upadku na buzi gości szeroki uśmiech.
Po godzinie prób, Emilka potrafiła już przejechać całą bieżnię. Obie pękałyśmy z dumy. Nie umiała jednak startować - musiałam ją za każdym razem rozpędzić, zanim złapała równowagę. Zaś zsiadanie z roweru kończyło się tym, że Emi lądowała na ziemi, a rower lądował na niej. Ale nie od razu Kraków zbudowano. Poszliśmy więc na zasłużone lody, pierwsze plenerowe tej wiosny, by następnego dnia próbować dalej.



Następnego dnia bieżnia nie stanowiła już żadnego wyzwania, chociaż czasem nadal zdarzały się gorsze chwile...


Odpalanie rowerka i podstawy opanowania kierownicy również jakoś samo weszło Emi w krew. Możemy zatem robić już małe wycieczki rowerowe po osiedlu i szykować się na coś większego.

Już dawno nic nie sprawiło mi tak ogromnej satysfakcji. Emilka pokochała z całego serca dwukółkowy rowerek. Cieszę się, że nie muszę specjalnie przekonywać moich dzieci do moich pasji - ani do czytania, ani do jazdy rowerem.

4 komentarze:

  1. A my wciąż się męczymy... W dodatku koło nas nie ma gdzie trenować, bo non stop samochody jeżdżą, a chodników nie ma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koło nas jest skate park i bieżnia, jest też pasaż spacerowy, gdzie dziecko może spokojnie nauczyć się jeździć. To nie tak daleko od Was, zapraszamy :)

      Usuń
  2. gratulacje sukcesow :-)))) to naprawde krok milowy w dziecinstwie :-D i gratuluje twojego zaparcia i wytrzymalosci- u nas z nauka jazdy na rowerku bylo inaczej, bo Tadeuszek jezdzil bardzo dlugo na rowerze biegowym , a w przedszkolu trojkolowym , takze nauczyl sie rownowagi i pedalowania osobno i omijajac faze kolek dodatkowych wsiadl na rower i... pojechal!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie moje maluchy niespecjalnie miały ochotę na rowerki biegowe. A Ty masz fajny patent, faktycznie :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...