Strony

wtorek, 2 lipca 2013

O walorach edukacyjnych półkolonii

Zaczęły się wakacje, czyli dla większości rodziców okres kombinowania, jak zapewnić dzieciom opiekę, podczas gdy muszą pracować. Każdego roku musieliśmy się mocno napocić, by jakoś zapełnić te osiem tygodni, ale im dzieci większe, tym łatwiej.


Udało mi się znaleźć dla dzieciaków miejsce na półkoloniach, organizowanych przez pobliską szkołę. Cena dość przystępna (przynajmniej przed przemnożeniem przez 6), odległość niewielka, więc dzieci wracają same. Program zajęć niestety był jedną wielką niewiadomą, ale w desperacji uznałam, że cokolwiek to będzie - grunt, że dzieci mają opiekę.

Mimo wszystko pierwszego dnia byłam trochę zestresowana. Wprawdzie dziewczynki łatwo zadowolić i zawsze wszystko im się podoba, to ze Stasiem jest już gorzej. Wiadomo - jest starszy, bardziej samodzielny, obawiałam się, że po pierwszym dniu będzie chciał zrezygnować.

A tu w poniedziałek o 15 odebrałam telefon od dzieciaków, wychodzących ze szkoły.
Cała trójka przekrzykiwała się wołając, jak było fajnie!

W domu dopytałam o szczegóły.

Najważniejszym punktem dnia było wyjście do Muzeum Informatyki (nie miałam pojęcia, że coś takiego w Toruniu istnieje) gdzie dzieci miały okazję zobaczyć, jak wyglądał komputer w mojej młodości (a nawet wcześniej). Dla Stasia, zafascynowanego tą gałęzią wiedzy, ta wyprawa to była nie lada gratka.

Ale najciekawsze zostawię na koniec:

- Mamo, na półkoloniach poznałem panie z Brazylii, Kolumbii i Japonii! Rozmawiałem z nimi po angielsku! Byłem nawet tłumaczem dla innych dzieci! To było super!!!

Nie ukrywam, że byłam dość zaskoczona. Staś ma ledwo "dostatecznie" z angielskiego (wstyd). A tu okazał się takim poliglotą.

- A o czym rozmawiałeś z paniami?

- O tym co lubią robić, jakie są ich ulubione potrawy i o innych sprawach. Mogę jutro wziąć ze sobą słownik?

Jak się okazało, panie to studentki z wymiany studenckiej, podczas półkoloniach służą pomocą i są dodatkową atrakcją, jak widać - niebagatelną. Staś już jedną z nich dodał do znajomych na facebooku!

Myślę, że do Stasia dopiero dotarło, że angielskiego uczy się w szkole po to, aby móc się kontaktować z ludźmi, posługującymi się tym językiem. Do tej pory był to po prostu jeden z przedmiotów szkolnych, nudnych i męczących. Mam nadzieję, że teraz jego podejście się zmieni. Już się umówiliśmy na wspólne rozmówki i naukę słówek.

Po drugim dniu półkolonii, entuzjazm dzieci wcale nie zmalał, a jutro idą na basen, więc pewnie nawet wzrośnie.

Polecam serdecznie, na drugi tydzień są chyba jeszcze wolne miejsca :)

6 komentarzy:

  1. A z ciekawości - jakie są u Was ceny? Bo mnie powaliły - 300-600zł za TYDZIEŃ półkolonii (podczas, gdy za miesiąc w dyżurnym przedszkolu zapłaciłam 350zł)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 110 zeta od osoby za tydzień i to jest bardzo tanio. 600 nie widziałam, ale 300-400 owszem. Z tym, że to w ośrodkach komercyjnych, typu sale zabaw. Może i atrakcji więcej, ale cóż. Zresztą nie ma co wybrzydzać, nasze są FAJNE :))))

      Usuń
    2. No to ta cena faktycznie zachęcająca. A jeśli jeszcze dzieciaki zadowolone - to nie ma co wybrzydzać czy narzekać :) Udanych wakacji życzę! :)

      Usuń
  2. Fajna cena - je zrezygnowałam na widok niektórych stawek :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba szukać w szkołach i spółdzielniach, tam jest dofinansowanie i tanio.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...