Strony

wtorek, 13 czerwca 2006

Weekend


Miniony weekend spędziliśmy u Dziadków w Grudziądzu. Jest tam duży dom, ogród wraz z sadem, piaskownica oraz 4 kotki, z czego dwa malutkie. Wyobrażałam sobie, że dzieci przez dwa dni będą bawić się w ogródku, a ja sobie odpocznę, pomogę mamie itp. Okazało się, że nawet w piaskownicy jestem koniecznie potrzebna, a gdy na chwilę znikałam, odzywała się syrena alarmowa marki Danusia. Tak więc przez dwa dni robiłam setki babek, kopałam tunele, budowałam zamki z piasku i co parę minut chodziłam oglądać kotki. No ale dzięki temu użyłam świeżego powietrza, zamiast kisić się w domu. Dzieci też nawdychały się na zapas. Na szczęście pogoda dopisała, bo jeszcze w piątek wieczorem, patrząc na strugi deszczu za oknem, martwiłam się perspektywą dwóch dni w czterech ścianach. W sobotę rano niespodziewanie stał się cud i pogoda zmieniła się diametralnie.



Fajnie byłoby mieszkać za miastem. Można o świcie wyjść do ogródka w piżamie, można jeść czereśnie prosto z drzewa, jeśli ktoś się nie boi pszczół. W sadzie są ule sąsiada, z tego względu chodziłam na czereśnie dopiero wtedy, gdy pszczoły szły spać, a i tak bałam się, że zaraz się obudzą i przerobią mnie na poduszkę do igieł. Ale czereśnie prosto z drzewa warte są odrobiny ryzyka.

Sąsiad, ten od pszczół, okazał się zapalonym myśliwym. Przyszedł pochwalić się, że ustrzelił z wiatrówki dwa szpaki na naszych czereśniach. Co więcej, jednego z martwych ptaków powiesił na drzewie, że niby ma odstraszać inne skrzydlate łasuchy. Obawiam się, że to nie ptaki zostaną w ten sposób zniechęcone do łasowania ;)

Wyjeżdżając na weekend myślałam sobie, że nasza rodzinka odpocznie nareszcie od Shreka. Jakie było moje zdziwienie, gdy zrywając czereśnie usłyszałam męski głos wołający "Fiona, Fiooooona!". Fiona okazała się pieskiem niewiele większym od chomika, a jazgotliwym jak osiołek ("łosiołek", jak mawia Danusia). Ciekawe, czy piesek o zachodzie słońca ulega przemianie, a jeśli tak, to w kogo/co. Chociaż może lepiej nie być zbyt ciekawym... ;)

Fajnie było. Żal było wracać do miasta, a Danusia już w poniedziałek zażyczyła sobie, żeby znów jechać do Babci. Mam nadzieję, że następnym razem będzie tam czuła się jak u siebie i nie będzie się awanturować, gdy mnie straci z zasięgu wzroku. No i już niedługo zaczną się maliny...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...