Strony

czwartek, 3 listopada 2005

Asertywność- zero.

W związku z tym, że wracam do firmy jako pełnoprawny pracownik, muszę przejść przez gehennę zwaną niewinnie badaniami wstępnymi. Wybrałam się więc dziś wczesnym rankiem, na wszelki wypadek na czczo, do odpowiedniego przybytku. Zajęłam miejsce w kolejce do okulisty i spokojnie zajęłam się czytaniem książki. Po upływie 1,5 godziny do gabinetu wszedł pan, po którym miałam wejść ja. Spakowałam więc książkę i stanęłam profilaktycznie przy samych drzwiach. Drzwi się otworzyły, a przez nie śmignęła do środka jakaś smarkula. Nie podejrzewałam jeszcze chamstwa, myślałam, że może tylko po jakiś podpis, albo co... Wyszła po chwili, a po niej zaraz druga, myk do środka. Zagotowało się we mnie i tłumaczę ludziom, że mnie wypchnięto z kolejki. Ale kogo to obchodzi... Próbowałam więc rozmawiać z dziewczyną, która była następna w kolejce, tłumacząc jej, że przecież czekam dłużej niż ona. "Wszyscy się śpieszymy, proszę pani". Nic nie wskurawszy, oddałam kartę pani w recepcji i ze łzami wściekłości w oczach poszłam do pracy.

Gdybym była moim pracodawcą, to chyba bym przemyślała zatrudnienie osoby tak życiowo niezaradnej na moje stanowisko...  Powinnam się zapisać na jakiś kurs asertywności. Tylko patrzeć a wszyscy wejdą mi na głowę, łącznie z dziećmi, a ja zostanę zahukaną szarą myszką, która nie ma nic do powiedzenia nawet we własnym domu. Ale cóż, już w podstawówce wychowawczyni powiedziała, że mam zbyt słabe łokcie by do czegoś w życiu dojść...

Jutro drugie podejście, trzymajcie kciuki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...