Staś jest na diecie lekkostrawnej, dzięki której poznał tak zaskakująco smaczne dania, jak choćby ryż z jabłkiem i cynamonem. Dziś ma się już trochę lepiej, więc na kolację dostał tosty z masłem. Wsuwał je, aż mu się uszy trzęsły, a między jedną kromką a drugą wygłosił taki oto monolog:
- Tak sobie jem ten chleb i myślę, jakie to jest przepyszne, i wtedy przypomina mi się Top Chef, jak ten facet próbuje jakiegoś dania i mówi rozczarowany: "Przecież to jest takie zwyczajne!". I myślę sobie, że niemożliwe, żeby jakieś kalmary, przegrzebki lub langusty były smaczniejsze od tego, co teraz jem.
A gdy zaproponowałam mu, żeby posypał sobie chlebek cynamonem, odmówił grzecznie i rzekł:
- Mamo, to jest idealne, tego nie da się poprawić!
Podobne myśli nachodzą mnie zawsze, gdy wsuwam fasolkę szparagową z bułką tartą na maśle. Czy jakiś kawior z bieługi albo foie gras mogą być smaczniejsze?
PS. Wiem, że to się trochę gryzie z poprzednim postem - tym o eksploracjach kulinarnych ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz