- Mamo, czy mogę iść bez kurtki?
Na dworze ziąb, chociaż słonecznie. Ludzie okutani po szyję, a stopień okutania jest wyraźnie zależny od wieku. Niektóre starsze panie nie pożegnały się jeszcze z kożuchami.
- Widziałam przez okno chłopca w krótkim rękawku!
W krótkim rękawku? Wzdrygam się.
Ale lawina wspomnień już ruszyła. Przypomina mi się, jak wracaliśmy z kolegami ze szkoły z kurtkami pod pachą, chociaż kałuże jeszcze ścinał lód. Wszak trzeba było zakląć wiosnę, żeby przyszła na dobre. Czapki i szale ją odstraszają, wiadomo. Czy było nam zimno? Pewnie nie. Słonko grzało, a my nie chodziliśmy równomiernym, dorosłym krokiem, tylko biegaliśmy, goniliśmy się, wspinali na murki…
Ależ było cudownie.
Zdejmuję szalik, rozpinam kurtkę, uśmiecham się do słońca.
- Tak, córeczko, idź bez kurtki.
Przecież już wiosna.
Ja ciągle chodzę w kurtce zimowej (bo mi zimno), a eM w samej bluzce (i dalej się poci) :D
OdpowiedzUsuńTia. Jeść też mogą ile chcą. Nie ma to jak dziecięcy metabolizm :)
Usuń