Przygotowanie niedzielnego obiadu zaczyna się zazwyczaj o 8 rano wstawieniem rosołu, dzięki czemu niedzielne przedpołudnie zawsze jest przesycone jego zapachem. Później przygotowuję pozostałe elementy: ulubioną surówkę pekińską Danusi, ulubiony sos pieczarkowy Stasia (pieczarki odcedzam, bo Staś lubi sos, a pieczarki już nie), ziemniaki pure, zwane przez dzieciarnię "mielaczkiem", oraz kurze udka, czyli "mięsko z kością". Jeszcze tylko makaron do rosołu i gotowe.
Miło popatrzeć, jak rodzinka wsuwa obiad, aż uszy się trzęsą. To żadne frykasy, ale wszystko przyrządzone z sercem i tak jak lubią.
Gdy dzieci wzdychają, że "takie dobre", tata żartuje:
- Dzieci, nie chwalcie tak mamy, bo nam od tych pochwał odleci.
- No a jak odlecę, to nie będzie miał kto wam gotować. Będziecie musieli stołować się w KFC! - dodaję.
- Eee, my wolimy domowe obiadki, prawda dzieciaki? Kto by wolał jeść w KFC zamiast tego co mama gotuje? - pyta ryzykownie tata.
Chwila konsternacji, po czym Emilka odważnie podnosi rączkę. Po chwili dwie kolejne ręce wędrują nieśmiało w górę.
No cóż, jestem realistką, więc nie miałam złudzeń, co do moich szans w tej rywalizacji. Mam tylko nadzieję, że z wiekiem miłość do fast foodów im minie!
ale mi zapachniało... rosołkiem, nie kfc :)
OdpowiedzUsuńZapraszam, jak będziesz w pobliżu ;)
Usuńzakończenie znakomite :))))))
OdpowiedzUsuńgdbyś do każdego dania dodawała chińskie badziewie jakieś do jednorazowego użytku, twoje obiadki kochaliby tak samo :D
Przemyślę to :D
UsuńMówisz, zamiast rosołku, zupka chińska? Hmmmm ;)
Na dłuższą metę nawet KFC szybko by im się znudziło i zatęskniliby za maminym obiadkiem ;)
OdpowiedzUsuńKto wie :) Może byśmy wcześniej zbankrutowali ;)
Usuńhe he fajnie :) A ja z mężem czasem mam tak wielką ochotę na coś bardzo niezdrowego do jedzenia, że jedziemy sobie do jakiegoś fast fooda i wcinamy aż się nam uszy trzęsą. Ale na co dzień uwielbiamy domowe obiady i to uwielbienie jest zdecydowanie większe. Ale pamiętam szkolne wycieczki i to podekscytowanie gdy zajeżdżalismy do McDonalda ;)
OdpowiedzUsuńIlona
Ja mam słabość do kebabów :) Na szczęście nie ma nic smacznego w okolicy, w związku z czym jem ze 2 razy w roku.
UsuńPozdrawiam :)
No niby zaden rarytas, ale u mnie w bloku z kazdego mieszkania w niedziele roznosi sie won rosolu... Mniam... Uwielbiam... A dzieciaczki, jak dorosna to i docenia "mamina" kuchnie. I beda do niej wracac tak, jak my wracamy do dan naszych mam, babc...
OdpowiedzUsuńRacja, smaki dzieciństwa pozostają na zawsze. Ile ja bym teraz dała za sernik mojej Mamy... Pozdrawiam :)
Usuń