Czasem się zastanawiam, kiedy minęło tych 5 lat z
hakiem od narodzin Stasia. Dopiero co był kłębuszkiem szczęścia, po czym
nie wiadomo kiedy urósł, wydoroślał, zmądrzał i stał się... zupełnie
niezabawny. Jeszcze nie tak dawno zapełniałam bloga wypowiedziami
Stasia, dopiero uczącego się świata, a dziś słucham go dziwiąc się, że
tak dużo już wie i rozumie. Czasami nawet specjalnie próbuję go
przyłapać na jakiejś rozczulającej nieświadomości, z nadzieją, że będę
miała o czym tu napisać. Ale przeważnie czeka mnie rozczarowanie, jak na
przykład wczoraj.
Szliśmy sobie z przedszkola, po drodze robiąc zakupy na ryneczku, gdy jednemu ze straganiarzy rozsypały się ziemniaki. Staś się przejął, że ktoś może kupić od niego takie brudne:
- Mamo, czy ten pan umyje te ziemniaki?
- Nie musi ich myć, bo zanim ktoś będzie je jadł, musi je najpierw obrać, potem umyć, ugotować i dopiero wtedy zjeść. Więc to nie przeszkadza, że leżały na ziemi. A czy ty Stasiu wiesz, skąd się biorą ziemniaki?
- Ze sklepu - padła standardowa odpowiedź.
- A w sklepie skąd?
- Hmm... z lodówki? - zapytał z wahaniem.
Pomyślałam, że Stasiowi przyda się przyśpieszony kurs przyrody. Podpytywałam więc dalej, ciekawa jego wyobrażeń na tematy okołoogrodnicze.
- Stasiu, a gdzie według Ciebie rosną ziemniaki?
- W ogródku.
- Ale gdzie, na krzaczku? A może na drzewie? Czy pod ziemią?
- Pod ziemią, mamusiu - odparł zdegustowany. - Widziałem na obrazku.
A więc tym razem nie udało się przyłapać Stasia na niewiedzy. Ale chwilę później sam się wkopał, nomen - omen.
- Wiesz, mamo, w przedszkolu uczyliśmy się o kretach. One ryją pod ziemią tunele i do tych tuneli wpadają warzywa, dlatego krety są szkodnikami. A dla kretów zagrożeniem są łasice i... - dodał niepewnie - tygrysy?
Tak więc jeśli chodzi o przyrodę, to świat roślin nie ma przed Stasiem tajemnic. Gorzej ze zwierzętami.
Ja już wiem, jakie zwierzę pomyliło się Stasiowi z tygrysem. A Wy domyślacie się o kogo chodzi?
Szliśmy sobie z przedszkola, po drodze robiąc zakupy na ryneczku, gdy jednemu ze straganiarzy rozsypały się ziemniaki. Staś się przejął, że ktoś może kupić od niego takie brudne:
- Mamo, czy ten pan umyje te ziemniaki?
- Nie musi ich myć, bo zanim ktoś będzie je jadł, musi je najpierw obrać, potem umyć, ugotować i dopiero wtedy zjeść. Więc to nie przeszkadza, że leżały na ziemi. A czy ty Stasiu wiesz, skąd się biorą ziemniaki?
- Ze sklepu - padła standardowa odpowiedź.
- A w sklepie skąd?
- Hmm... z lodówki? - zapytał z wahaniem.
Pomyślałam, że Stasiowi przyda się przyśpieszony kurs przyrody. Podpytywałam więc dalej, ciekawa jego wyobrażeń na tematy okołoogrodnicze.
- Stasiu, a gdzie według Ciebie rosną ziemniaki?
- W ogródku.
- Ale gdzie, na krzaczku? A może na drzewie? Czy pod ziemią?
- Pod ziemią, mamusiu - odparł zdegustowany. - Widziałem na obrazku.
A więc tym razem nie udało się przyłapać Stasia na niewiedzy. Ale chwilę później sam się wkopał, nomen - omen.
- Wiesz, mamo, w przedszkolu uczyliśmy się o kretach. One ryją pod ziemią tunele i do tych tuneli wpadają warzywa, dlatego krety są szkodnikami. A dla kretów zagrożeniem są łasice i... - dodał niepewnie - tygrysy?
Tak więc jeśli chodzi o przyrodę, to świat roślin nie ma przed Stasiem tajemnic. Gorzej ze zwierzętami.
Ja już wiem, jakie zwierzę pomyliło się Stasiowi z tygrysem. A Wy domyślacie się o kogo chodzi?
stare komentarze |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz