Parę chwil później do domu wpadł też mój mąż, w ostatnim momencie przed ministrantem anonsującym przybycie księdza. Zdążyliśmy jeszcze podyskutować, czy dawać księdzu kopertę, czy nie dawać. Ja byłam przeciw, gdyż konto parafii jest znane i można tam wpłacić ile uważa się za stosowne, a wręczanie koperty jest trochę niezręczne. Niemniej jednak koperta została przygotowana. W tym całym zamieszaniu zignorowałam Emilkę, szepczącą coś o pieniążkach.
Ksiądz przyszedł jakiś nowy, pierwszy raz go widziałam na oczy. Rozmowa duszpasterska została zdominowana przez tematy sportowe - zaczęło się od medali wiszących na ścianie, a skończyło się na namawianiu Stasia do zostania ministrantem, gdyż księdzu brakuje chętnych do drużyny piłki nożnej. Staś nie jest chętny ani do ministrantowania, ani do grania w piłkę, co nieco rozczarowało księdza.
Chwilę później żegnamy się, koperta przechodzi z rąk do rąk, a Emilka usiłuje coś wcisnąć księdzu w dłoń. Następuje krótka szamotanina, zdezorientowany ksiądz wyrywa się Emilce i wychodzi.
Cóż się okazało: Emilka wysupłała ze swojego portfelika zawrotną sumę 1 zł 23 gr i chciała to podarować księdzu. Była ogromnie rozczarowana, że jej dar nie został przyjęty, a skręcające się ze śmiechu rodzeństwo doprowadziło ją niemal do łez. A ja bardzo mocno ją uściskałam, bo jej miły gest bardzo mi się spodobał. Następnym razem powiem jej, żeby wcześniej przygotowała sobie kopertę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz