Strony

niedziela, 18 stycznia 2015

Nowi przyjaciele

Chciałabym Wam kogoś przedstawić.

To jest Bruno:

Bruno wydaje się być nienajmłodszym już psem, ale z radości potrafi wręcz fruwać! Jest miły i przyjacielski, bardzo łagodny

A oto Mars:

Marsio to piękny, bardzo bystry piesek, z entuzjazmem okazujący czułość swym ludzkim towarzyszom. Imię Mars nie pochodzi od planety, a od batonika, z uwagi na kolorystyczne podobieństwo.

Tak naprawdę, Bruno i Mars nie mają imion. Mają tylko numery i mieszkają w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt.

Odkąd dowiedziałam się od Ewy, Torunianki i autorki bloga Kieszenie jak ocean, że można wyprowadzać schroniskowe pieski, planowałam wybrać się tam z dziećmi. Dopuszczalne godziny są niestety mało przyjazne osobom pracującym i uczącym się - od 13 do 15 codziennie oprócz niedziel, a więc w naszym przypadku w grę wchodzą tylko soboty. Już raz zdarzyło nam się tam wybrać, ale trafiliśmy jak kulą w płot, bo akurat tego dnia piesków nie wydawali. Dzieci były wtedy bardzo rozczarowane, bo już od kilku dni tematem przewodnim wszystkich rozmów były pieski. Do wieczora musiałam walczyć z fochami. Za to dziś powiodło nam się znacznie lepiej.

W schronisku poprosiliśmy o dwa niezbyt duże pieski. Wręczono nam smycze bez zbytnich ceregieli i po chwili byliśmy już w parku. Wyobraźcie sobie dwa kłębuszki szczęścia - tak właśnie wyglądały pieski, ciągnące nas w podskokach po parkowych ścieżkach, aż trudno było za nimi nadążyć. "Wymyślcie im jakieś tymczasowe imiona" - rzuciłam. "Bruno", "Mars" - bez namysłu odpowiedziały dzieci i tym sposobem zwierzaki zyskały tożsamość.



Polecono nam, by w czasie spaceru zwierzaki nakarmić. Odszukaliśmy więc jakiś sklep, zakupiliśmy puszki z psią karmą, a potem radziliśmy sobie jakoś bez misek. Następnym razem pójdziemy lepiej przygotowani, bo i wodę trzeba psiakom jakoś podać.

Pogoda trafiła nam się wspaniała. Wprawdzie trochę straszyła mżawką, ale później pięknie się rozpogodziło. Trochę spacerowaliśmy, trochę biegaliśmy, planując już kolejne wizyty w schronisku i gdybając, czy będziemy mogli wziąć te same psiaki, bo już zdążyliśmy się do nich przywiązać. Postanowiłam nie zwracać szczególnej uwagi na obskakiwanie nas przez pieski i zostawianie na naszej odzieży ubłoconych śladów. Sama byłam upaćkana błotem po pas, ale co tam.

W parku spotkaliśmy zaskakująco wielu ludzi, wyprowadzających schroniskowe pieski, co można było rozpoznać po numerkach doczepionych do obroży (i starych smyczach). Oraz po energii rozpierającej pieski, dla których taki spacer to luksus, nie codzienność, jak w przypadku zadomowionych psiaków.

- Mamo, już wiem, co dam tacie na urodziny! Dwa pieski!
- Hmmm... Myślisz, że się ucieszy?
- No tak, ucieszy się, że nie trzy!

Trudno było nam rozstać się z naszymi nowymi przyjaciółmi, Udało się uniknąć łez tylko dzięki obietnicy, że jeszcze się z nimi zobaczymy.

Kochani, polecam Wam serdecznie wyprowadzanie schroniskowych psów. Wdzięczność psiaków nie zna granic, a ciepło w sercu zostaje na długo.

2 komentarze:

  1. Piękny apel, bardzo potrzebny! Zabranie pieska ze schroniska to taki prosty gest, a ratuje życie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przy tym to naprawdę wielka przyjemność i rozwijanie wrażliwości u dzieci - same plusy! Boli jedynie konieczność ich oddania.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...