Strony

niedziela, 30 grudnia 2012

Dla dzieci o mocnych nerwach - Frankenweenie


Kilka dni temu, Staś z kolegą - Filipem wybrali się do kina na Frankenweenie. Dziewczyny były bardzo rozczarowane, że one nie idą, więc obiecałam je zabrać przy najbliższej okazji.

Mamy w zwyczaju, że gdy dzieci dostają jakieś zaskórniaki przy okazji spotkań rodzinnych, przeznaczamy je na wspólny wypad do kina. Moim zdaniem to lepsza inwestycja, niż roztrwonienie ich na słodycze albo jakieś mejdinczajny, rozpadające się natychmiast po wyjęciu ich z pudełka. Póki co, dzieci mnie popierają, bo kino to dla nich wielka przygoda (a wypad rodziną do kina to niestety spora wyrwa w domowym budżecie).

Trailer filmu wydał mi się dość intrygujący, więc sama nabrałam ochoty, by go obejrzeć.
Trochę mnie zdziwiło, że film ma kategorię "od 10 lat" (nawet nie wiedziałam, że taki przedział wiekowy istnieje). Powiedziałam dziewczynkom, że chyba jednak nie pójdziemy, bo są za młode. Rozległ się oczywiście wielki lament, że jak to, idziemy i już. Że zapytamy ochroniarza, czy możemy wejść. Wypytały też Stasia, czy film jest straszny. Odrzekł, że wcale nie, jest tylko jedna scena, która może przestraszyć Emilkę. No więc zgodziłam się, że pójdziemy do kina i zapytamy, czy mogą te małolaty wejść, czy nie.
Pani przy kasie uspokoiła nasze obawy. Ograniczenie wiekowe dotyczy tylko dzieci bez opieki osób dorosłych, a skoro ja wchodzę z dziećmi, to spoko.

Usiadłyśmy w prawie pustej sali kinowej, obejrzałyśmy kolorowe reklamy, a później się zaczęło.
Przez pierwsze 10 minut filmu, Emilka tylko się trzęsła i wtulała we mnie. A później już tylko, z małymi przerwami, płakała, zakrywała oczy i powtarzała, że to zły film. I pytała, czemu nie poszliśmy na ładny film dla dzieci. Natomiast siedząca po mojej drugiej stronie Danusia wielkimi oczami wpatrywała się w ekran, pożerając popkorn i nie okazując wielkich emocji.

Ja przez cały seans byłam zbyt pochłonięta uspokajaniem Emilki, bym mogła się skoncentrować na filmie. Mogę powiedzieć tyle, że od strony wizualnej, film jest genialny. Myślę, że dzieciom dobrze zrobi mała odskocznia od słodkich i okrąglutkich animacji disnejowskich i tym podobnych. Mroczna atmosfera jest równie niepokojąca, co w regularnych horrorach dla dorosłych, więc trudno się dziwić reakcji Emilki. Rozumiem też, dlaczego towarzystwo osoby dorosłej dzieciom do lat 10 zostało uznane za konieczne ;)
A co na minus? To, że dostałam wadliwe okulary, które rozpadły się podczas zakładania, więc przez cały seans musiałam je podtrzymywać, co psuło mi resztki przyjemności z oglądania filmu. No i lewy rękaw mokry od łez (obawiam się, że nie tylko łez).

Może mi ktoś zarzucić, że nie wyszłam z Emcią z kina. Cóż, chciałam, żeby zobaczyła, że wszystko się dobrze kończy. Poza tym nie chciałam psuć zabawy Danusi. Mam nadzieję, że nie będą miały koszmarów po tym filmie (i ja też).

W każdym razie, polecam wszystkim dorosłym fanom Tima Burtona, bo to jeden z lepszych jego filmów, przypominający klimatem jego wczesne produkcje, jak choćby Edward Nożycoręki. Dzieciom, nieco starszym, też - niech zobaczą, że kino dla dzieci też może być ambitne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...