Strony

sobota, 15 grudnia 2012

Epizod z Andrusem w roli głównej

Aby nie opisywać po raz kolejny tego samego, pozwolę sobie zacytować e-mail, wysłany przeze mnie do pana Artura Andrusa:

Panie Arturze,

Pozwolę sobie przedstawić zdarzenie, które miało miejsce w ubiegłym tygodniu w Toruniu, a z uwagi na ogromną sympatię do Pana, wręcz mnie zachwyciło.

Do firmy, w której pracuję, przyjechał w celach biznesowych pewien sympatyczny Irlandczyk, imieniem Noel. Poprzedni wieczór zagospodarował sobie we własnym zakresie, zwiedzając Toruń nocą oraz poszukując miłego miejsca, by wypić piwo i posłuchać muzyki.

Szwendając się po Starówce, usłyszał dźwięki, które mu się spodobały. Zapragnął wytropić, skąd pochodzą. Jednak muzyka się urwała, zanim znalazł to miejsce. Po jakimś czasie znowu usłyszał muzykę, która po chwili znowu ucichła, ale za którymś razem w końcu trafił do miejsca, skąd dobiegała. Uszczęśliwiony wszedł do środka.

W tym momencie historii, Noel wyjmuje z portfela bilet, który pieczołowicie zachował, a z którego wynikało, że trafił na Pański recital w Lizard Kingu (tym samym wyjaśniło się, skąd te przerwy między utworami).

Noel był zachwycony. Stwierdził, że nie zrozumiał ani jednego słowa, ale publiczność tak wspaniale się bawiła, że to musiało być coś wyjątkowego. Wspomniał nawet o owacjach na stojąco (gratuluję!). Polecił nam Pana serdecznie. Pozostaje mi tylko żałować, że mnie tam nie było.

Wygląda na to, że scenę irlandzką mógłby Pan podbić bez trudu, nawet bez potrzeby zmiany wersji językowej.

Pozdrawiam serdecznie,
Ania



Jest mi bardzo miło, bo dziś właśnie pan Artur mi odpisał! :)
Co prawda bardzo lakonicznie i w dwóch zdaniach, ale wnioskując po zawartości jego skrzynki (przez 3 dni mój mail wracał z powodu jej przepełnienia), po powrocie z tournee po Polsce miał mnóstwo korespondencji do przerobienia. 

A z tym Irlandczykiem była jeszcze jedna historia.

Opowiedział mi, że wracając przed północą do hotelu, widział zarys jakiegoś stwora, z pewnością znacznie większego od psa. Jego hotel znajduje się blisko Starówki, więc trudno przypuszczać, żeby jakieś dzikie zwierzę pałętało się po mieście. Raczej przypuszczałam, że to wpływ kilku piw skonsumowanych tego wieczora. Jednak wielkie było moje zdziwienie, gdy następnego dnia wyczytałam na portalu Mój Toruń, że było kilka zgłoszeń, że na Jordankach widziano... tygrysa. I że to nie są żadne żarty, straż miejska przeszukuje teren, bo może być niebezpiecznie. Ale chyba na tym się skończyło, jeśli tam faktycznie krążył jakiś potwór, to pewnie przeniósł się już na bardziej odludne tereny.

W ogóle Irlandczycy fajni są, stwierdzam autorytatywnie :)

4 komentarze:

  1. Grunt, że odpisał :)

    Mi koło domu biegają jedynie lisy i sarny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, ekstra! Koło mojego domu, jedynie koty i psy. I wróble ;)

      Usuń
  2. Ale przygody macie w tym Toruniu :-D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...