Strony

sobota, 5 maja 2007

Owocowa panienka

Kiedyś będę miała do siebie słuszne pretensje o to, że w tym czasie tak mało piszę o Emilce. Znów nie będę w stanie sobie przypomnieć, kiedy kolejne z moich dzieci nauczyło się siadać, raczkować czy też kiedy pojawił się pierwszy ząbek. Na razie nic z tych rzeczy u Emilki jeszcze nie miało miejsca, więc postaram się tym razem sumienniej prowadzić kronikę.

Emilka wygląda teraz bardzo apetycznie - buzia rumiana jak jabłuszko, pokryta delikatnym puszkiem jak brzoskwinka, a jej główka ze sterczącymi czarnymi włoskami przypomina owoc kiwi, w miarę wzrostu włosków przeobrażając się w kokos. Sama słodycz :)

Jest wyjątkowo pogodnym dzieckiem. Wszystkich wita szerokim, bezzębnym uśmiechem, nawet gdy widzi kogoś po raz pierwszy. Oczywiście jej najcudniejsze uśmiechy przeznaczone są dla Danusi i dla Stasia. Swoją radość wyraża również całym swoim ciałem, machając rączkami i nóżkami (jak już kiedyś pisałam - kłębuszek szczęścia). Położona na brzuszku kołysze się na boki, wyglądając jakby miała zamiar poraczkować doprzodu. Na razie to się jej nie udaje, obraca się jedynie wokół własnej osi, co dość zabawnie wygląda.

Odgłosy wydawane przez Emilkę to osobny rozdział. Czasem śpiewa sobie ślicznie niczym ptaszek, gdy nagle jej cieniutki głosik zmienia się w gardłowe skrzeczenie. To skrzeczenie niezmiernie jej się podoba, chyba dlatego, że cała od tego aż wibruje. Chyba jeszcze w moim brzuszku zadużo nasłuchała się Shreka, bo jej głos brzmi zupełnie, jak: "Jestem ooogrrr, grrrrrrrrrrrrr!" Wygląda to komicznie, bo ten niski dźwięk zupełnie nie pasuje do jej malutkiego ciałka i drobnej twarzyczki.

Oprócz leżenia na brzuszku, Emi uwielbia też kąpiele. Od paru dni kąpię ją już w "dorosłej" wannie, dzięki temu może spokojnie chlapać, nie narażając mieszkania sąsiadów z dołu na zalanie. Poza tym nareszcie można wynieść do piwnicy wanienkę, która zajmowała pół naszej malutkiej łazienki.

Co jeszcze nowego... Głównie jedzenie. Od 2-3 tygodni jadłospis Emilki, do tej pory monotonnie mleczny, został poszerzony o jabłuszko, kleik ryżowy oraz zupkę marchewkowo-ziemniaczaną, do której zaczynam dodawać odrobinę mięsa. Nowe pokarmy Emilka zjada z umiarkowanym entuzjazmem. Na początku żeby skłonić ją do otwarcia buzi, musiałam jąrozśmieszać, a gdy uśmiechała się szeroko, wkładałam jej szybko do buzi łyżeczkę z papką. Teraz już załapała o co chodzi z tą łyżeczką i sama otwiera buzię. Muszę się jeszcze przyzwyczaić na nowo do gotowania malutkich porcji jedzenia, bo już dwa garnki przypaliłam.

Mam jeszcze dwa dni na przygotowanie Emilki do względnego uniezależnienia ode mnie. W teorii wygląda to nie najgorzej, a jak będzie z praktyką, okaże się niebawem. Mam nadzieję, że niania wykaże się wystarczającą cierpliwością i ciepłem, by Emilka na tym nie ucierpiała.

A ja, idąc do pracy, nie zastanawiam się już nad tym, że to opiekunka będzie świadkiem nabywania nowych umiejętności Emilki, że to ona będzie obiektem jej uśmiechów, że cała śmietanka mnie ominie. Tak było przy pierwszym dziecku, w mniejszym stopniu również przy drugim. Teraz martwię się jedynie, by Emilce było dobrze, żeby była najedzona, zadowolona i wyspana, a całą resztę będziemy nadrabiać wieczorami i w weekendy. Nie ma co się nad sobą roztkliwiać, bo do pracy iść muszę. Nie ja pierwsza i jedyna zostawiam w końcu dziecko z opiekunką. Biorę się w garść i wracam do przygotowań domu pod działanie opiekunki...

  
stare komentarze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...