Strony

poniedziałek, 17 lipca 2006

Refleksje z pobytu w Pradze

Dzięki wszystkim Waszym dobrym słowom i życzeniom pod poprzednim postem, wyjazd udał się rewelacyjnie! Po chwilowej niedyspozycji Jarek szybko doszedł do siebie i mogliśmy spokojnie wyruszyć w drogę. Jak się pewnie domyślacie, w "podróż poślubną" wyruszyliśmy bez dzieci, co było dla mnie źródłem obaw i wątpliwości. Na szczęście dzieci były w dobrych rękach i prawie nie odczuły naszej nieobecności. Odebraliśmy je opalone, odkarmione i szczęśliwe.

Byłam już kiedyś w Pradze, ale widziany wtedy krajobraz zimowy nie oddawał całego uroku tego miasta, pełnego zieleni, położonego na siedmiu (czy może dziewięciu?) wzgórzach. Większą część miasta stanowi starówka, której szczęśliwie wojna nie tknęła, w przeciwieństwie do warszawskiej. Zabudowy staromiejskiej nie psują nowoczesne budynki, tak więc patrząc z dowolnego spośród licznych punktów widokowych widać równie piękny, nieskażony drapaczami chmur obraz. To trzeba zobaczyć.

Na każdym kroku widać niestety, że to miasto bardzo nastawione na przyjęcie bogatych turystów. Wysokie ceny niemile nas zaskoczyły - a miało być tak tanio... Pewnie było, jeszcze parę lat temu. Teraz ceny dorównują zachodnim. Wszędzie tłumy turystów, głównie słychać język niemiecki i hiszpański (czy może portugalski), a czeskiego prawie wcale, przynajmniej w okolicach atrakcji turystycznych. Złota uliczka została przekształcona w pasaż handlowy. Co prawda sprzedawane są tam różnego rodzaju pamiątki, ale mnie to i tak mocno zraziło, zwłaszcza że za wstęp tam trzeba było słono zapłacić. Most Karola cały obstawiony przez handlarzy, portrecistów i karykaturzystów. Tak więc serdecznie polecam odwiedzanie Pragi poza sezonem, napewno wtedy jest tam dużo przyjemniej, a niewykluczone, że również znacznie taniej.

Przed wyjazdem straszono nas, że Czesi nie lubią Polaków. Cóż, mają prawo, bo w nie tak odległym w czasie momencie historii, Polacy dość mocno im podpadli. Nastawiliśmy się na objawy tejże niechęci, ale szczerze mówiąc, nie dostrzegliśmy żadnych. Czesi są niezbyt wylewni, bardzo powściągliwi i... raczej mało sympatyczni. Ale nie wobec Polaków czy innych nacji. Oni poprostu tacy są. Mieliśmy nawet na ten temat taki swój prywatny żarcik. Otóż gdy pewnego dnia trafiliśmy na bardzo sympatyczną kelnerkę, uśmiechniętą i życzliwą, po krótkiej rozmowie okazało się, że jest Słowaczką. Od tamtej pory, gdy ktoś okazywał nam sympatię czy poprostu szczerze się do nas uśmiechał, spoglądaliśmy na siebie porozumiewawczo: "Pewnie pochodzi ze Słowacji!".

Pogoda nam dopisała (może było tylko ciut za gorąco). Było cudnie, romantycznie i tak, jak miało być. Na tym niestety relację muszę przerwać, gdyż Danusia obudziła się z popołudniowej drzemki i stanowczo protestuje przeciwko dalszemu pisaniu. Ciąg dalszy (chyba) nastąpi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...