Strony

środa, 11 września 2013

Koci element

Pewnego dnia po pracy, gdy jak zwykle odstawiałam rower do piwnicy, nagle usłyszałam przeraźliwe miauczenie. Podążając za płaczliwym głosem, trafiłam do sąsiedniej piwnicy, a dzieci podążyły za mną. Owe dźwięki okazały się pochodzić od dwóch puszystych, przeraźliwie brudnych kocich kuleczek. Kociaki nie bały się nas wcale, podbiegły do nas, nadal miaucząc, małe, nieporadne słodziaki.

Wróciliśmy do domu. Wysłałam dzieci do piwnicy z miską mleka, ale kotki nie chciały lub nie umiały pić. Gdy po godzinie mleko nadal stało nietknięte, zaczęłam się poważnie martwić. Schodziłam do nich kilkakrotnie, widząc jak śpią wtulone w siebie, skulone w starym koszyku, w którym zapewne zostały tam przez kogoś podrzucone. No i co zrobić dalej? Kociaki najwyraźniej  nie umieją jeszcze same jeść, zdechną tam z głodu. Myśl o przygarnięciu kociaków ledwo mi przemknęła przez myśl, wszak u nas i bez kotów jest ciasno. Zadzwoniłam do Fundacji Kot, która zajmuje się organizowaniem opieki dla potrzebujących kotów. Długo rozmawiałam z bardzo miłą panią, która oświadczyła, że niestety nie ma w tej chwili możliwości przejęcia tych kotków. Jedyne wyjście, to schronisko, gdzie prawdopodobnie zostaną uśpione, gdyż nie mają tam wystarczająco dużo personelu, by zajmować się mało samodzielnymi maluchami.

Tak więc zamiast pakować siebie i dzieci na dwudniowy wyjazd, wisiałam na telefonie szukając rozwiązania tej niełatwej sytuacji.

Pomysł przygarnięcia kotków niespodziewanie wyszedł od mojego męża, który ulitował się nad nimi, zanim je jeszcze zobaczył. Dłużej już się nie zastanawiałam, po chwili kotki miały już cieplutkie i mięciutkie legowisko w naszej łazience. Na szczęście szybko załapały o co chodzi z tym mlekiem w spodeczku i po chwili już smacznie je chłeptały, prężąc ogonki (uwielbiam ten widok!). Wraz z dziećmi nadaliśmy kotkom imiona: Guziczek i Karmelek.

Jak już wspomniałam, czekał nas dwudniowy wyjazd, co trochę komplikowało sytuację. Pozostało mi wymościć klatkę po chomiku starymi ręcznikami i w ten sposób przewieźć kociaki do Dziadka Włodka, gdzie zostawiliśmy je oraz dzieci do następnego dnia, a my - dorośli pojechaliśmy dalej, do Łodzi, na firmową imprezę. Zamartwiałam się o te koty, czy czegoś nie nabroją, czy domowe zwierzaki nie zrobią im krzywdy, ale wszystko się dobrze skończyło. Przy okazji wydało się, że kociaki to dwie dziewczyny, zatem nie Guziczek i Karmelek, a Guzinka i Karmelinka ;)

Dziś kociaki są już przebadane przez weterynarza, odrobaczone i mają nawet swoje książeczki zdrowia! Wszystkie dzieciaki z okolicy zazdroszczą nam, że mamy takie słodkie stworzonka w domu, a one chyba dobrze się u nas czują. Rosną jak na drożdżach, są czyściutkie i najedzone, trochę broją, ale na razie szkód nie narobiły. Naprawdę kiepsko u nas z miejscem na te ich sprzęty, no i bez przerwy trzeba po nich sprzątać - na przykład wchodzą z łapkami do miski z mlekiem i potem robią ślady na całej podłodze. Na szczęście Danusia chętnie wyręcza mnie w sprzątaniu po kotkach, co mam nadzieję, że się jej szybko nie znudzi. Jak to stwierdził mój teść, "Nie miała baba kłopotu, sprawiła sobie koty". Niby tak, ale myślę, że naszej rodzinie dobrze zrobi ten "koci element".







...A tak wyglądały znajdy w piwnicy:

Jak widzicie, Guziczek miała chore oczko, ale wystarczyło parę razy przemyć i już jest całkiem w porządku.





6 komentarzy:

  1. gratuluje nowych czlonkow rodziny:-) - koty sa naprawde fajne, ale zanim przestana broic minie jakis rok ;-) .Nasza kotka to juz 8 letnia pani , ale pamietam jak dzis jak nasze dwie koteczki znalazly sie 8 lat temu w naszym domu i zaczela sie wspolna przygoda. od roku kotka jest juz niestety sama . jest pierwsza "osoba"z ktora tadeuszek sie wita po powrocie z przedszkola.przyjemnosci wspolnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu! Dzieci są przeszczęśliwe, a mnie to ciągłe sprzątanie trochę przeraża, oby z czasem było lepiej. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Koty ogólnie lubię ale nie chciałabym mieć go w domu :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zawsze chciałam kota, tylko trochę bałam się o meble, firanki i tapety. Teraz meble są już nie takie nowe, więc co tam ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Czytam Twojego bloga już ładnych parę lat, ale nigdy nie komentowałam, ot taki jestem podglądacz. Zdecydowałam się napisać z powodu tych małych kociaków, ponieważ sama mam takiego znajdę, który jest ze mną już dwa lata. Kociaka wzięłam z ulicy, był tak mały, że musiałam karmić go butelką. Chciałam go tylko 'odchować' i komuś oddać, ale tak się do niego przywiązałam, że nawet fakt posiadania 8-letniego psa nie stanowił problemu. Jedyną wadą kotka jest... podgryzanie kabelków - tylko tych cieniutkich, od ładowarek. Ale wszystko poszło w dobrym kierunku - domownicy nauczyli się sprzątać po sobie nieużywane sprzęty ;-) Myślę, że z kociakami będziecie mieli kupę zabawy! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj - fajnie, że się odzywasz po latach :) Myślę, że trudno oddać komuś kociaka, którego samego się wykarmiło butelką. A przy tym ma walor edukacyjny! Fajnie by było, jakby nasze kociaki nauczyły moje panny sprzątać - zobaczymy :) Pozdrawiam!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...