Strony

poniedziałek, 7 maja 2012

Majówki wszech czasów ciąg dalszy

Wczoraj przerwałam majową epopeję na wielkim pakowaniu bagaży na kilkudniowy wyjazd do rodzinki. A oto ciąg dalszy.
Pakując się wykazałam się ogromną przezornością, abyśmy byli przygotowani na wszelkie ewentualności pogodowe, no może wykluczając ciężką śnieżycę. We środę rano wsiedliśmy zatem do naszego niedawno nabytego samochodu, w którym jak się okazało, nie działa klimatyzacja (klima jest ponoć niezdrowa, więc może to i lepiej) i ruszyliśmy w kierunku stolicy. Emilka zajęła się rozważaniem następującej kwestii: skoro Warszawa jest stolicą Polski, to co jest stolicą Warszawy? Reszta dzieci zajęła się liczeniem krów, ja zagłębiłam się w książkę, mój mąż również, jednak aby pogodzić czytanie z prowadzeniem pojazdu, musiał zadowolić się audiobookiem. Oczywiście co parę minut odrywaliśmy się od lektury by odpowiedzieć na rzucane z tylnego siedzenia pytanie: "Daleko jeszcze?"
Oczywiście Basia pojechała z nami

A gdy już dotarliśmy do Warszawy, do mojej siostrzenicy Moniki i jej męża Piotrka, których serdecznie pozdrawiamy (bo jest spora szansa że tu zajrzą) okazało się, że pieczołowicie spakowany plecak Stasia został w domu. Pogoda zaczęła się psuć, zaś cały dobytek Stasia stanowiły krótkie spodenki i koszulka z krótkim rękawem. Wybraliśmy się więc na zakupy do pobliskiego marketu, ale tam udało nam się zakupić jedynie zapas bielizny. Nie daliśmy sobie tym popsuć dobrego nastroju i ruszyliśmy na podbój stolicy!
Pałac Prezydencki
Demonstracja przeciwko... czemuś tam

Pod Pałacem Prezydenckim zapewne trudno nie zastać jakiejś demonstracji, jednak zaobserwowana przez nas była zaledwie 3-osobowa, za to niezwykle gorliwa. Pomyślałby kto, że im za to płacą ;) My nie demonstrowaliśmy, gdyż nie przygotowaliśmy sobie zawczasu postulatów. Nadrobimy to następnym razem.

Warszawska Syrenka
Pod pomnikiem Syrenki, nim ktokolwiek zdążył zareagować, Emilcia wskoczyła do fontanny. Co prawda miała ona głębokość zaledwie paru centymetrów, za to skarpetki zostały kompletnie przemoczone. Na szczęście znowu zrobiło się cieplutko i można było je bez problemu zdjąć.
Następnym punktem programu miał być Pałac Kultury, przechrzczony przez Emilkę w "Zamek Kulturalności" - też ładnie, prawda? Ale zrezygnowaliśmy, bo drogo i nie po drodze. Zamiast tego wybraliśmy się do Łazienek, które nas urzekły mnogością wiewiórek, pawi, kwiatów, zapachem bzu i absolutnym brakiem komarów. Staś próbował oswoić wiewiórki przy pomocy jednego orzecha laskowego, licząc na Nobla za to osiągnięcie. Przedsięwzięcie nie udało się, bo wiewiórki w parku są tak spasione, że gałęzie się pod nimi łamią i niełatwo je skusić byle orzechem.
Pomnik Chopina

Przepiękne łąki żonkili


Cudne okoliczności przyrody i architektury

Dwóch Stanisławów (ten po prawej kazał mi w podpisie umieścić, że wkrótce będzie równie sławny jak ten na pomniku ;))

Ogrodzenie przy Belwederze
Gdy zmęczeni i zadowoleni wróciliśmy do mieszkania Moniki i Piotrka, Staś kategorycznie stwierdził, że nie ma mowy by założył dziewczyńską piżamę siostry, wobec tego spał w koszulce pożyczonej od Piotrka.
No co, leży jak ulał ;)
 
Dzieci były zachwycone spaniem na materacach
Jeszcze raz dziękujemy Monice i Piotrkowi za gościnę, było przesympatycznie :)

Rano po przepysznym, wiosennym śniadanku ruszyliśmy dalej. Bez klimy, a jakże. I przy wtórze "Daleko jeszcze?"

Do mojej siostry Uli i jej męża Staszka, rodziców Moniki, zajechaliśmy około południa. Było cudownie, dzieci spędzały całe dnie na dworze, a my grillowaliśmy, biesiadowaliśmy, spacerowaliśmy. Nie mogłam się z siostrą nagadać. Dzieci wspaniale się u nich czuły, podobnie zresztą jak my. Zaprzyjaźniły się z sąsiadami i nie nudziły się ani przez chwilę.

Wiosenne skejterki

Zabawy z balonami, bardziej i mniej typowe

Moja wiosenka :)

Rzodkiewki prosto z ogródka
Na zdjęciu powyżej, z prawej strony widać kawałek ukochanej mojego męża. Prawdopodobnie ma na imię "Niunia", chociaż to nie jest oficjalnie potwierdzone. Ostatnio spędza z nią każdą wolną chwilę ;)
Murzyńskie rytmy

Wieczorny relaks

Staś hiphopuje w nieco przydużej bluzie swojego kuzyna Pawła ;)

Fajerwerki!

Nioska
Kury stanowiły jedną z większych atrakcji. Dzieci biegały systematycznie sprawdzić, czy kury już zniosły jakieś jajka i z wielkim zapałem je wybierały i przynosiły do domku. Nic nie wiem o stratach tym spowodowanych, chyba że zestresowane kury znoszą teraz mniejsze jajka? Póki co, nikt się nie skarży ;)
Balonowe szaleństwo (na ziemi widać resztki tych, co popękały, a było ich mnóstwo!)

Nocny skating

Nocny hulajnoging

Basia również nauczyła się skejtować

A oto już czas pożegnania

Trudno było się rozstać

Samochód z dziećmi gotowy do powrotnej drogi
Majówka była cudowna, dziękujemy Uli i Staszkowi za wspaniałą gościnę i przemiłe chwile razem. Pozdrawiamy również Pawełka, z którym spędziliśmy niewiele czasu, gdyż w przeciwieństwie do nas, musiał pracować.
W drodze powrotnej mieliśmy już sprawną klimatyzację! Zaś dzieci zapadły szybko w sen, nie miał więc kto pytać, czy jeszcze daleko. Bez korków i innych przeszkód po drodze, zajechaliśmy do domu w środku nocy, zmęczeni, szczęśliwi i pełni wspomnień.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o najdłuższą majówkę nowoczesnej Europy (i najdłuższy chyba post na blogu). Buziaki dla wszystkich, którzy dotrwali do końca :)

2 komentarze:

  1. Ach!
    Warszawa piękne miasto!!
    Nie ma to jak kreatywne spędzenie majowych dni
    Jak widać po zdjęciach było warto!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj było, to fakt :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...