Po kilku dniach upału, pogoda się trochę pogorszyła. Chociaż ludzie
pracy raczej z przyjemnością powitali taką odmianę, nawet jeśli czasem
troszkę trzeba zmoknąć.
Mżyło, gdy szłam po dziewczynki do
przedszkola. Odebrałam je, ubrały się migiem i wybiegły na dwór. Ja
jeszcze parę minut rozmawiałam z panią, po czym wyszłam i patrzę... a
dziewczynki wręcz ociekają wodą. Krople kapią im z włosów, ściekają po
twarzy... Jakim cudem, skoro ledwo kropi? No cóż, jak się dziecko
postara, to zmoknie i już. Wystarczy znaleźć rynnę :)
Oczywiście w
drodze strofowałam dziewczynki, ale w głębi serca szczerze im
zazdrościłam. Fajnie jest być dzieckiem, wejść pod rynnę i mieć wszystko
w nosie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz