Wspomniałam ostatnio, że Danusia miała usuwany 3
migdał. Problem był tego rodzaju, że z powodu przerostu migdałka, Danusi
okresowo pogarszał się słuch. Teraz jest już wszystko w porządku, ale
po zabiegu musieliśmy kilka razy chodzić na kontrole do laryngologa, a
zabiegi są dość uciążliwe... płukanie uszu, przedmuchiwanie noska taką
wielką gruchą... Danusia wpadała w płacz na sam widok pani pielęgniarki.
Gdy
ostatnio wychodziliśmy z gabinetu, Danusia wciąż jeszcze pochlipywała,
szczególnie usłyszawszy, że czeka ją kolejna wizyta za jakiś czas. Wtedy
mój mąż przykucnął koło niej, wziął ją za ręce i zaczął mówić,
stopniowo zniżając głos:
- Danusiu, wiesz po co my to wszystko
robimy? Po co byłaś w szpitalu, po co chodzimy do pani doktor? Właśnie
po to, żebyś słyszała, gdy tatuś mówi do ciebie - kocham cię - zakończył
szeptem.
Danusia słuchała jak zaczarowana, uspokajając się zupełnie.
Moim
sposobem na uspokojenie dziecka jest odwieczne przytulenie,
pogłaskanie, poszeptanie "Ciiii... cichutko już"... I to zazwyczaj
działa. Ale jak widać, są osoby, które potrafią dodać do tego odrobinę
magii.