W związku z tym, że wracam do firmy jako
pełnoprawny pracownik, muszę przejść przez gehennę zwaną niewinnie
badaniami wstępnymi. Wybrałam się więc dziś wczesnym rankiem, na wszelki
wypadek na czczo, do odpowiedniego przybytku. Zajęłam miejsce w kolejce
do okulisty i spokojnie zajęłam się czytaniem książki. Po upływie 1,5
godziny do gabinetu wszedł pan, po którym miałam wejść ja. Spakowałam
więc książkę i stanęłam profilaktycznie przy samych drzwiach. Drzwi się
otworzyły, a przez nie śmignęła do środka jakaś smarkula. Nie
podejrzewałam jeszcze chamstwa, myślałam, że może tylko po jakiś podpis,
albo co... Wyszła po chwili, a po niej zaraz druga, myk do środka.
Zagotowało się we mnie i tłumaczę ludziom, że mnie wypchnięto z kolejki.
Ale kogo to obchodzi... Próbowałam więc rozmawiać z dziewczyną, która
była następna w kolejce, tłumacząc jej, że przecież czekam dłużej niż
ona. "Wszyscy się śpieszymy, proszę pani". Nic nie wskurawszy, oddałam
kartę pani w recepcji i ze łzami wściekłości w oczach poszłam do pracy.
Gdybym była moim pracodawcą, to chyba bym przemyślała zatrudnienie osoby tak życiowo niezaradnej na moje stanowisko... Powinnam się zapisać na jakiś kurs asertywności. Tylko patrzeć a wszyscy wejdą mi na głowę, łącznie z dziećmi, a ja zostanę zahukaną szarą myszką, która nie ma nic do powiedzenia nawet we własnym domu. Ale cóż, już w podstawówce wychowawczyni powiedziała, że mam zbyt słabe łokcie by do czegoś w życiu dojść...
Jutro drugie podejście, trzymajcie kciuki.
Gdybym była moim pracodawcą, to chyba bym przemyślała zatrudnienie osoby tak życiowo niezaradnej na moje stanowisko... Powinnam się zapisać na jakiś kurs asertywności. Tylko patrzeć a wszyscy wejdą mi na głowę, łącznie z dziećmi, a ja zostanę zahukaną szarą myszką, która nie ma nic do powiedzenia nawet we własnym domu. Ale cóż, już w podstawówce wychowawczyni powiedziała, że mam zbyt słabe łokcie by do czegoś w życiu dojść...
Jutro drugie podejście, trzymajcie kciuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz