Strony

sobota, 25 stycznia 2014

Kolejność... dziobania




Kotki dorastają. Wprawdzie nie pozbyły się jeszcze mlecznych zębów, ale już ich sylwetka i gracja charakterystyczne są dla dorosłych kotów. Co nie przeszkadza im dziko śmigać z jednego końca mieszkania w drugi, tratując wszystko po drodze. Zapewne jeszcze trochę potrwa, zanim z Guzinki i Karmelci przekształcą się na dobre w Guzellę i Karmelię.

Na zdjęciu powyżej - kotki w swoim żywiole. Zlew to ich najulubieńsze miejsce w domu. Wskakują doń i proszą o odkręcenie wody, a wtedy mogą godzinami wpatrywać się w spadające krople. A podobno koty nie lubią wody! Mąż trochę narzeka, że ogolić się nie może, bo gdy odkręca wodę, wskakują do zlewu. Taka karma...

Karmelcia (ta w czarne łaty) jest wyraźnie okazalsza, większa i cięższa. Wydawałoby się więc, że to ona powinna wieść prym w tym duecie. Guzia jest spokojniejsza, nie tak narwana, bardziej kontaktowa. Jako kociak przeszła koci katar, miała też problemy z lewym oczkiem, które do tej pory jest nieco mniejsze, niż prawe. A teraz, chociaż już zdrowa, jakoś nie może przybrać na wadze.



Opiszę Wam zjawisko, które mnie niezmiernie nurtuje. Gdy daję kotkom jeść, obie biegną do mnie na złamanie karku, ale do miski pierwsza podchodzi ta mniejsza - Guzia. Karmi czeka cierpliwie, aż Guzia skończy jeść i dopiero wtedy zabiera się za jedzenie. Obserwuję to zjawisko już od miesięcy i zawsze jest tak samo. Aby Karmi nie musiała czekać, przebierając łapkami z niecierpliwości, daję im jeść do osobnych misek, ale co jakiś czas upewniam się, że czar niezmiennie działa. Nawet, gdy częstujemy koty przysmakami, Karmi nadal ustępuje Guzi. Nie znam kocich zwyczajów na tyle, by zrozumieć przyczynę takiego zachowania. Koty są raczej postrzegane jako egoistyczne stworzenia.

Potraficie wyjaśnić to zjawisko? Czy Guzia jest kotką dominującą, której Karmelcia okazuje szacunek, czy też ustępuje jej dlatego, że jest mniejsza i słabsza? Ciekawe...

środa, 22 stycznia 2014

Lord VoldeKOT w natarciu!

Nasze kotki są bardzo dobrze ułożone i nie ma mowy, żeby kogoś skrzywdziły celowo. Ale tak się złożyło, że jedna z nich wspinając się na meble straciła przyczepność i spadając drapnęła Stasia w czoło. Blizna nad prawym okiem... coś Wam to mówi? Na upartego można nawet powiedzieć, że ma kształt błyskawicy.


Staś przeglądając się w lustrze przed wyjściem do szkoły stwierdził z rezygnacją:

- Ech, będą się ze mnie nabijać, że sam to sobie wydrapałem, bo chciałem zostać Harrym Potterem...

Nawet nie próbowałam go pocieszać.

Po powrocie pytam, jak było.

- Spoko, mamo. Jak mnie ktoś pytał, skąd mam tę bliznę odpowiadałem, że zrobił mi ją Kot-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać.

W ten sposób mój syn został Harrym Kotterem :)

sobota, 11 stycznia 2014

Ale chała.






Skandal!

Upiekłam chałkę z podwójnej porcji ciasta, żeby wystarczyło na śniadanie (razem 8 takich chałek, jak ta na zdjęciu), lecz nie zostały nawet okruchy. I jeszcze słyszałam marudzenie, że za mało. Czyli ile mam ich zrobić, żeby wszystkie pasibrzuchy się najadły? Ja ledwo zdążyłam cokolwiek skubnąć!

(Po przepis możecie zajrzeć do Margarytki. Polecam - pracy przy tym raczej niedużo, tylko czasu trochę potrzeba na to całe wyrastanie. A gwarantuję, że Wasi bliscy będą uszczęśliwieni.)

Tak na marginesie, u nas odbywa się właśnie pierwsze "nocowanie" koleżanki dziewczynek (tej, u której Danusia miała ostatnio nocować, ale przed zaśnięciem zmieniła zdanie). Do tej pory (a jest już po 23) z ich pokoju nadal dochodzą szepty i chichoty. Ale cóż, takie są reguły dziewczyńskiego nocowania.

Czy muszę pisać, że nie obyło się bez malowania paznokci? ;)


piątek, 10 stycznia 2014

Hipoterapia hipoalergicznego hipochondryka

Zasłyszawszy gdzieś w radiu nieznane mu słowo "hipoterapia", Staś dopytuje się o jego znaczenie.

- Hipoterapia to rehabilitacja z pomocą konia, pomaga w różnych niepełnosprawnościach - odpowiadam.

- Aha, to w takim razie, jeśli coś jest "hipoalergiczne" to jest związane z alergią na konie?

Proste? Proste!


sobota, 4 stycznia 2014

Takie proste marzenie

Staś spędził Sylwestrowy wieczór razem ze swoim przyjacielem Szymkiem u jego babci. Był to pierwszy Sylwester Stasia poza domem, jak również pierwsze nocowanie u kolegi, co bardzo go uszczęśliwiło.

Po powrocie zachwycony dzieli się ze mną przeżyciami poprzedniego wieczoru. Opowiada o babci Szymona, która jest bardzo miła. Oboje patrzymy na siebie smutno.

- Fajnie byłoby mieć babcię, prawda? - wzdycham.
- Tak... - odpowiada smutno Staś. - Najlepiej, jakby mieszkała gdzieś blisko. Czasem marzę o tym, żeby czasem prosto ze szkoły iść do babci.

Przytulam go ciepło i oboje myślimy, jak dotkliwy jest ten brak babci. Obie nie żyją już od lat.

- Ty Stasiu masz szczęście, bo przynajmniej pamiętasz babcię Marysię. Pamiętasz, jak przez cały rok zbierała dla ciebie kapsle, żebyście mogli bawić się w sklep? Danusia pewnie troszkę Ją pamięta, a Emilka wcale.

- Tak bardzo za nią tęsknię.

Na szczęście nasze dzieciaki mają dwóch wspaniałych i kochających dziadków.

Ale pamiętajcie o tym, że taka codzienna i prosta sprawa jak pójście po szkole do babci może być czyimś wielkim marzeniem.


środa, 1 stycznia 2014

Szopka

W świątecznym czasie najchętniej odwiedzamy kościół garnizonowy, w którym jest zawsze ciepło, a szopka robi naprawdę duże wrażenie. Dzieci ją uwielbiają, bo są w niej żywe zwierzęta - króliki, ptactwo, a nawet mały cielaczek. Część zwierząt jest wypchana - niedźwiedź, wilki, ryś, lis i inne.



Lisek szczególnie zaintrygował Emilkę.

- Mamo, a dlaczego ten kotek się nie rusza? - zapytała półgłosem.
- To nie kotek, tylko lis. A nie rusza się, bo jest wypchany - odpowiedziałam.
- A co to znaczy wypchany?  - zdziwiła się.
- To znaczy, że w środku ma watę - odparłam dla uproszczenia (a czym tak naprawdę wypycha się zwierzęta?)
- Aha, czyli to taka przytulanka? - dopytuje się dalej Emilka.

Przytulanka. Można to i tak nazwać :)

Szczęśliwego Nowego Roku, Kochani!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...