Kurcze, że też na pomysł regularnego pisania bloga wpadłam akurat teraz, gdy mam tak mało czasu... Początek roku szkolnego, obczajanie nowych zajęć pozalekcyjnych, oswajanie szkoły i inne aktywności, niektóre całkiem przyjemne wypełniają mi dni aż po brzeg. Mimo to staram się wywiązywać, chociaż zdarzają się obsuwy.
W piątek zaliczyliśmy trzecią już Toruńską Noc Naukowców. Świetna zabawa! Instytut Chemii UMK organizuje pokazy i zajęcia dla dzieci i młodzieży. Wszystkiego można dotknąć, spróbować zrobić samemu, wziąć udział w konkursach i zdobyć nagrody. Dzieciaki za rozwiązanie rebusu dostały świetne latareczki z podświetlanym długopisem. Emilka wypróbowała długopis, po czym stwierdziła: "Mamo, świecący długopis nie pisze na świecąco". No szkoda. Najbardziej podobało im się chyba to, jak pani podłączała elektrody do miejsc na przedramieniu, by wywołać skurcze mięśni - palce przypiętej osoby poruszały się niezależnie od woli. Staś, Danusia i Emilka kilkakrotnie stawały w kolejce, aby jeszcze raz spróbować powalczyć z prądem. Oprócz tego można było postrzelać dymem, nadmuchać bańkę szklaną, poobserwować eksperymenty chemiczne. Brawa dla osób, które przygotowują imprezę, za cierpliwość dla tłumów i entuzjazm.
Weekend był w miarę spokojny. Udało mi się nadrobić zaległości w różnych prozaicznych zajęciach domowych, bo ostatnio zmywanie zajmuje mi tak dużo czasu, że już nic więcej nie jestem w stanie zrobić. Zmywarka popsuła się jakoś w lipcu i od tej pory dzielnie ją zastępuję ;) Nawet niespecjalnie buntuję się z tego powodu, bo naczynia umyte ręcznie są czyściejsze, ładniejsze i nie smakują solą. Zmywanie mnie odpręża, daje czas na myślenie o różnych sprawach, ale to przynajmniej godzina wyjęta z dnia. To już chyba lepiej przeznaczyć ją na czytanie dzieciom, no nie? W każdym razie nowa zmywarka jest już (w końcu!) zamówiona i zostanie dostarczona we środę. To dobrze, również z tego względu, że przez te miesiące zmywania moje dłonie wyraźnie się postarzały. Mam nadzieję, że teraz ten proces uda się teraz choć trochę odwrócić.
W sobotę byłam również na kolegium Musli, co zawsze wprawia mnie w dobry nastrój. Najpierw kawa u Lenkiewicza, później piwo w Tantrze, ale o 19 byłam grzecznie w domu położyć dzieci spać.
Na zakończenie niedzieli, Staś zdecydował się zaprezentować mi dzienniczek z uwagą z czwartku (i kolejną z piątku). Czytałam i oczom nie mogłam uwierzyć, że z mojego syna jest taki łobuz. Zachowywał się skandalicznie, w dodatku dyskutował z nauczycielem. To naprawdę mój Staś? Zmartwił mnie i popsuł mi nastrój tej pięknej, wrześniowej niedzieli. Kara, którą dostał, będzie trwać cały październik :( Żadnych odwiedzin kolegów, ani u kolegów. Zobaczymy, czy podziała.
I tym przygnębiającym akcentem żegnamy wrzesień.
Cieplo jak zawsze :). Remuś
OdpowiedzUsuńA Ty coś rzadko ostatnio zaglądasz :>
UsuńU mnie też ostatnio ciężko z regularnym pisaniem :( Zbyt wiele się dzieje...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a nadrobić się nie da po czasie :(
OdpowiedzUsuń