Gdy przed chwilą gotowałam jajka, przypomniała mi się historia ze studiów. Właściwie przypomina mi się za każdym razem, gdy gotuję jajka... Teraz trochę nie na miejscu, bo historia wielkanocna, a zbliżają się zupełnie inne święta, ale co tam.
Byłyśmy wtedy na 2 roku studiów. To był ostatni tydzień zajęć przed Wielkanocą. Wraz z moją współlokatorką Izą wpadłyśmy na pomysł, że gdy przyniesiemy na zajęcia "pisanki" celem złożenia życzeń prowadzącym zajęcia (chyba z botaniki, a może z zoologii?), to głupio im będzie zrobić nam kolokwium. Musieliby być bez serca, prawda?
Ale czy to wskutek pośpiechu, czy może z innych względów, jajka, którymi poczęstowaliśmy prowadzących nie były ugotowane na twardo i żółtko wypłynęło przy krojeniu. Doktorant skwitował to jednym zdaniem:
- Dobrych gospodyń to z was nie będzie, skoro nawet jajka na twardo nie potraficie ugotować...
W moim przypadku przepowiednia się sprawdziła... Ale jajka na twardo wychodzą mi bezbłędnie ;)
W każdym razie kolokwium tego dnia nie było.
Nie wierzę, że jest z Tobą aż tak źle ;)
OdpowiedzUsuńAż tak, to już nie. Ale dobrze to też nie jest ;)
UsuńJa zawsze nie pamiętam ile trzeba gotować jajka by były na twardo :/
OdpowiedzUsuńLepiej za długo, niż za krótko. Byle nie przesadzić, bo wtedy niezbyt ładnie pachną... i mają sine obwódki. Ja gotuję 8 minut od zawrzenia i nie ma bata :)
UsuńNa starej płytce, znalazłam zapisane blogi, których w większości już nie ma albo ich właściciele, przestali pisać. I jakże się właśnie zdziwiłam, że będąc na http://ladorusie.blog.onet.pl/ i klikając na http://ladorusie.blogspot.com/, odkryłam, że nadal Aniu nadajesz!!!!!!!! A jak Ci dzieciaki urosły!!!!! Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://alicja-agnieszka.blogspot.com/
O kurcze, a to niespodzianka!!! Cieszę się, że do nas trafiłaś, serdecznie pozdrawiam :))))
Usuń