Patrząc wczoraj na niebo jarzące się od niesamowitych fajerwerków, przypomniało mi się nagle, jak w wieku paru lat wychodziliśmy z tatą o północy sylwestrowej przed dom, żeby oglądać race. Było tego zaledwie parę sztuk, odpalanych nad Wisłą kilka kilometrów od naszego domu. Co parę minut raca, zielona, albo czerwona, a my niecierpliwie czekaliśmy na nie na mrozie, pokazując je sobie palcami - "O, patrzcie, tam jest!"
Ciekawa jestem, jak sylwestrowe niebo będzie wyglądać, gdy nasze dzieci dorosną. I czy będą pamiętać, jak dawno temu stały z rodzicami, wskazując paluszkami niebo i chłonąc te magiczne obrazy.
Oczywiście, że będą pamiętać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz