Teraz to się tu zrobi totalny misz-masz, ale jak zauważyła w komentarzu Betinka, brakuje relacji z pierwszej komunii Danusi. Miałam zamiar ją napisać, ale tak dużo się wtedy działo, że nie było kiedy, a gdy już był czas to stwierdziłam, że za dużo czasu minęło. Ale myślę, że Danusi miło będzie kiedyś wrócić do tych chwil, więc nie powinno ich na blogu zabraknąć.
Najpierw był test robienia loków na parę dni przez tym wydarzeniem:
Efekt był taki:
I cóż z tego, skoro w dniu imprezy deszcz lał jak z cebra i z loków nie zostało prawie nic. Ale przecież nie to było najważniejsze. A Danusia i tak wyglądała ślicznie.
Ceremonia była piękna, chociaż nie obyło się bez nerwów. Najbardziej nie podobało mi się szaleństwo fotograficzne. Zamiast skupienia było bieganie z aparatami, kamerami, komórkami. I to niestety duży minus organizacyjny, jeden z wielu. Chciałoby się w taki dzień móc skoncentrować na wydarzeniu, jakie ma miejsce, a nie denerwować się dezorganizacją, bo niestety takie rzeczy się później pamięta.
Danusia do komunii szła w pierwszej parze. Była bardzo skupiona i świadoma chwili.
Po mszy św. już nie padało, więc można było zrobić parę pięknych zdjęć (dzięki Grzesiu!):
Uroczysty obiad miał miejsce w Jantarze. Byłam pełna obaw, jak to wszystko się uda, czy jedzenie będzie smaczne, czy goście będą zadowoleni... Mam nadzieję, że byli. Goście dopisali. Miło było spotkać się z rodziną.
Mieliśmy do dyspozycji ogromną salę. Spokojnie pomieściłoby się tam weselicho na 100 osób!
W tym szaleństwie Emilcia pogubiła buty! Może liczyła, że zjawi się jakiś książę i każe jej mierzyć? :)
Ja też mogłam sobie powspominać czasy wianuszka i loków z piwa...
A co wspominał mój Tatuś? ;)
A to Danusi ukochany prezent - szkatułka.
Ten piękny dzień będziemy wspominać przez długie lata. Dziękujemy wszystkim, którzy byli tego dnia z nami osobiście lub choćby sercem :)
Nawet na zdjęciu w kościele widać ten haos fotograficzny. Doceniam patent w naszej parafii. Jest jeden wynajęty fotograf, strefa dzieci jest zagrodzona i nie ma tego szaleństwa. Może ciężko ucieszyć ale nawet ja nie mialam ze sobą aparatu na Miłosza komunii.
OdpowiedzUsuńŚlicznie Danusia wyglądała.
Niestety dwa lata temu u Stasia było identycznie, więc widać, że w naszej parafii nie radzą sobie zupełnie. Swoją drogą dorośli ludzie powinni trochę nad sobą panować ;/
UsuńDanusia wyglądała ślicznie!
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu Danusi :)
UsuńDla mnie to nie jest w porządku, gdy dzieci są oddzielone od rodziców. Gdy nasze dzieci przystępowały do I Komunii marzyło mi się by mogły przystępować wspólnie z rodzicami, czy nawet całymi rodzinami. Proboszcz nawet próbował coś takiego wprowadzić (dla chętnych), ale zrobiono na niego straszną nagonkę prasową z tego powodu. Nie wiem dlaczego przyjęło się takie rozdzielanie rodziny (często jakimś sznurkiem) w tym szczególnym momencie. Wg mnie sprzeciwia się to choćby znaczeniu słowa "komunia".
OdpowiedzUsuńCo do fotografów, to mi nie przeszkadzają, jeśli starają się nie przeszkadzać. Tu akurat chyba wynajęty fotograf kręcił się w "centralnym miejscu", a kto, jak kto, on z pewnością dysponował sprzętem pozwalającym robić zdjęcia z większej odległości. Czasem odnoszę wrażenie, że proboszcz tępi fotografów amatorów w interesie tego "swojego". Inna sprawa, że nieraz ludzie (nie tylko z aparatami) nie potrafią zachować się w kościele.